- To będzie mocna rzecz - dowiadujemy się nieoficjalnie w Ministerstwie Finansów, pytając o długo wyczekiwany audyt kasy państwa. Kontrolę jeszcze przed październikowymi wyborami zapowiadał Donald Tusk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na to liczy rząd Donalda Tuska
- Tzw. biała księga finansów publicznych" jest na ukończeniu. Narzucamy ostatnie redakcyjne szlify. Zaraz wszystko będzie jasne. Chwila cierpliwości - mówi w rozmowie z money.pl wysoko postawiony urzędnik resortu finansów.
Oczekiwania wobec dokumentu rządu Tuska są duże, bo nieprawidłowości i brak transparentności w wydawaniu publicznych pieniędzy był w ostatnich latach szeroko opisywany w mediach oraz krytykowany zarówno przez Najwyższą Izbę Kontroli, jak i wiele fundacji zajmujących się przejrzystością życia publicznego.
- Przejrzeliśmy stosy pism - słyszymy w MF. Jak się dowiadujemy, księga będzie podsumowywała najbardziej jaskrawe przypadki "upolitycznienia" pieniędzy z naszych podatków. - Dawanie kasy dla swoich, przerzucanie miliardów złotych za pomocą jednej dyspozycji, brak procedur i uznaniowość w podejmowaniu decyzji. Tego będzie dużo - przekonuje nasz informator. Wróci także temat funduszy pozabudżetowych w Banku Gospodarstwa Krajowego, które już zdążył skontrolować NIK, wydając miażdżącą ocenę dot. ich zarządzania - zupełnego chaosu (więcej piszemy o tym TUTAJ).
Nasze źródła twierdzą, że audyt, wraz z Aktualizacją Planu Konwergencji (publikowaną pod koniec kwietnia) oraz założeniami budżetowymi na przyszły rok, ma stanowić bazę do dyskusji na ewentualnymi szerszymi zmianami w całym systemie, również podatkowym.
Trudna sytuacja budżetowa
Audyt ma według władzy stać się także nowym politycznym katalizatorem do dyskusji nad tym, na co nas stać jako kraj w tym roku, a co trzeba będzie poprzesuwać - bądź odchudzić w kolejnych latach. Innymi słowy, będzie podkładką i argumentem, iż PiS tak zaciemniło obraz kasy państwa, że w dobie wyzwań związanych z obronnością wiele kosztownych propozycji powinno się odłożyć na półkę.
O tych dylematach pisaliśmy we wtorek. Znamienne w tym kontekście są słowa wiceministra Jarosława Nenemana. - Kwota ubytku dochodów budżetowych po wprowadzeniu kwoty wolnej 60 tys. zł sprawia, że nie ma na razie w perspektywie 2025 r. przestrzeni, by zaproponować konkretne rozwiązania. Sytuacja budżetu jest ciężka w związku z wydatkami obronnymi - mówił w zeszłym tygodniu Neneman.
Ekonomiści Santander Bank Polska uważają, że rzeczywiście obraz finansów Polski nie nastraja pozytywnie. Ich zdaniem, rząd zapewne "wolałby uniknąć nowelizacji tegorocznego budżetu (m.in. z uwagi na możliwe weto prezydenta)". "Ale z drugiej strony niektóre założenia ustawy budżetowej, jeśli chodzi o dochody, będą trudne w realizacji, a co do wydatków rozważane są propozycje, które mogą generować koszty rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych".
"Szacujemy, że faktyczne dochody z VAT mogą być o 25-30 mld zł niższe niż założone w budżecie" - przewidują eksperci. Jak duży to problem?
Czy czeka nas nowelizacja?
- Na razie nie planujemy nowelizacji budżetu. Wyniki z gospodarki są dobre. Wpływy z VAT przyspieszają. Mamy nadzieję, że obędzie się bez tego - tłumaczy nasz informator.
Na ten moment więc nowelizacja nie jest brana pod uwagę, choć jeszcze w styczniu minister finansów Andrzej Domański takiego scenariusza nie wykluczał. Krążą plotki, że rząd przestraszył się w tej kwestii możliwego weta prezydenta Andrzeja Dudy. MF stoi na stanowisku, że byłoby ono możliwe, choć zdania wśród prawników na ten temat są podzielone. - Prezydent nie może zawetować nowelizacji ustawy budżetowej, tak jak nie może zawetować samej ustawy. To jest dokładnie ten sam przedmiot sprawy - mówi w rozmowie z money.pl prof. Mirosław Wyrzykowski, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.
Nasze źródło pytane o te dylematy odpowiada, że brak nowelizacji nie jest powodowany strachem przed Dudą, choć "kolejnego zamieszania jak z ustawą okołobudżetową nie potrzebujemy". - Po prostu liczymy na solidne odbicie konsumpcji i większe wpływy podatkowe - słyszymy.
Jednak ostatnie ruchy polityczne nowej władzy nie pozostawiają złudzeń. Obietnice dane wyborcom trzeba ciąć bądź odsuwać w czasie. Brak powrotu do składki zdrowotnej sprzed Polskiego Ładu, zaniechanie zerowego VAT na żywność, odłożenie podniesienia kwoty wolnej od podatku - to najbardziej spektakularne przykłady niepopularnych decyzji w ostatnim czasie.
- PiS będzie nam zarzucało, że nie spełniamy obietnic, ale "babciowe" czy składka zdrowotna zostaną dowiezione w tej czy innej formie. "Biała księga" pokaże, dlaczego nie możemy iść szeroką ławą. Wystarczy zresztą przypomnieć PiS kilka najważniejszych faktów - zapewnia nas osoba z MF. Wskazuje m.in. na ostatnie raporty Najwyższej Izby Kontroli dot. zarządzania finansami publicznymi.
NIK ostro o poczynaniach PiS
Dla przykładu symbolicznym efektem podejmowanych przez rząd Mateusza Morawieckiego działań w tej sferze był fakt, że Zjednoczona Prawica pierwszy raz po upadku komunizmu nie otrzymała w zeszłym roku pozytywnej opinii z wykonania budżetu za 2022 r.
Najwyższa Izba Kontroli negatywnie ocenia kierunki zmian w systemie finansów publicznych, w wyniku których gospodarka finansowa państwa prowadzona jest w znacznej części poza budżetem państwa i z pominięciem rygorów właściwych dla tego budżetu. Ustawa budżetowa, w tym przede wszystkim budżet państwa, przestaje pełnić funkcję podstawowego aktu zarządzania finansami państwa - czytaliśmy w analizie NIK.
NIK opisuje pięć głównych działań PiS wpływających na negatywną ocenę:
- Tworzenie funduszy przy BGK, które nie podlegają rygorom ustawy o finansach publicznych.
- Przekazywanie różnym podmiotom obligacji zamiast dotacji o łącznej sumie 63,6 mld zł.
- Ogromne dodatkowe koszty długu zaciąganego przez BGK i PFR w kwocie ponad 12 mld zł.
- Przesuwanie wydatków między budżetami w kolejnych latach w kwocie 52,4 mld zł.
- Osłabianie reguły wydatkowej oraz nieujęcie w regule wydatkowej rzeczywiście planowanych wydatków funduszy przeciwdziałania COVID-19.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl