Miało być prosto, a wyszło jak zawsze –pisze w poniedziałkowym wydaniu "Dziennik Gazeta Prawna". Jak zauważają pytani o nowy system eksperci, zapowiadany jako prosty mechanizm, składa się ze zbyt wiele warunków i zawiera liczne pułapki.
- Nawet najlepszy księgowy, któremu pomaga sztab doradców podatkowych, nie jest w stanie zrozumieć licznych, zupełnie nowych przepisów i zgadnąć, jak będzie je wykładać Ministerstwo Finansów – komentuje na łamach dziennika Marek Kolibski, radca prawny, doradca podatkowy i partner w Kancelarii Kolibski, Nikonczyk, Dec & Partnerzy.
Przykład? Estoński CIT zakłada opodatkowanie na czterech poziomach. Na wejściu mogą pojawić się dwa obciążenia. Po pierwsze podatek od dochodu z przekształcenia oraz pod drugie od różnic przejściowych.
Dalej CIT pojawia się na poziomie spółki, gdy będzie ona wypłacać np. dywidendę. Z kolei kiedy przychody roczne firmy przekroczą 100 mln zł,trzeba się liczyć z domiarem.
Jak przypomina DGP, podatek będzie należny także od wspólnika, a potem również na etapie wyjścia z estońskiego systemu.
Eksperci, z którymi rozmawiał dziennik radzą, aby nowy ryczałt wybrać dopiero od 2022 r, gdyż na obecnym etapie poziom skomplikowania i wątpliwości jest bardzo wysoki.