"Każdy przedsiębiorca, który będzie chciał rozwijać się i inwestować w Polsce będzie miał do tego idealne warunki. To prawdziwy inkubator przedsiębiorczości" - pisał swego czasu na Twitterze premier Mateusz Morawiecki, zachwalając powyższymi słowami estoński CIT.
Rząd mierzył wysoko tym rozwiązaniem, przynajmniej jeżeli chodzi o szacunki. Zakładał, że do końca 2021 roku z estońskiego CIT-u skorzysta 200 tys. firm, a zaoszczędzą na tym przeszło 5 mld złotych.
Nowy pomysł jednak nie przekonał przedsiębiorców. Ministerstwo Finansów poinformowało "Puls Biznesu", że od początku roku do połowy maja estoński CIT wybrało jedynie 360 spółek działających w kraju nad Wisłą.
MF przyznał dziennikarzom, że poprzeczkę postawił zbyt wysoko. Zapowiedział też gruntowną reformę koncepcji. Resort ma przedstawić szczegóły jeszcze w tym tygodniu.
Tzw. estoński CIT obowiązuje od stycznia 2021 roku. Najkrócej rzecz ujmując, rozwiązanie pozwoli firmom zapłacić podatek dopiero w momencie wypłaty zysku przez spółkę. Reinwestujący zyski w firmę nie zapłacą nic. Więcej szczegółów na temat estońskiego CIT-u znajdziesz tutaj.