Ekspert wskazał w rozmowie z PAP, że wniosek o przystąpienie do estońskiego CIT-u w danym roku można złożyć do 31 stycznia, jeśli rok podatkowy jest tożsamy z rokiem kalendarzowym.
Właśnie dlatego dla znacznej większości podatników termin za bieżący rok już minął, a na następny należy poczekać do roku 2022. To właśnie tok legislacyjny ma zdaniem eksperta być głównym powodem, dla którego estoński CIT nie przyjął się tak dobrze, jak zakładał resort finansów.
Analityk podkreślił jednocześnie, że sprawy nie ułatwia fakt, że przepisy dotyczące estońskiego CIT-u są dla płatników całkowicie nowe. "A do tego zostały opublikowane na dwa miesiące przed terminem, do którego należało wybrać tę formę opodatkowania" - dodał.
"W ocenie MF jest to łatwy sposób opodatkowania, ale mamy do czynienia z aż osiemnastoma nowymi artykułami w ustawie o CIT. One zawierają konkretne bariery wejścia w estoński CIT, bardzo restrykcyjne wymogi, które należy spełnić" - ocenił.
Estoński CIT wszedł w życie 1 stycznia 2021 r. Głównym założeniem przepisu jest przesunięcie czasu poboru podatku na moment wypłaty zysków z przedsiębiorstwa. Dzięki temu firma może wybrać, czy chce skorzystać z nowego rodzaju opodatkowania, czy woli rozliczać się na starych zasadach.
Zgodnie z ustawą, z opodatkowania na nowych zasadach może skorzystać spółka kapitałowa - z o.o. lub akcyjna, w której udziałowcami są wyłączenie osoby fizyczne. Próg, poniżej którego firma ma prawo do tego rozwiązania, to 100 mln zł rocznie - przypomina PAP.