- Gdyby dane opublikowane przez Ministerstwo Finansów zawierały wszystkie obszary szarej strefy bukmacherów internetowych, jako legalnie działające podmioty, bylibyśmy niezmiernie szczęśliwi – mówi Łazarewicz money.pl.
Co mogło go tak uszczęśliwić? Dane Ministerstwa Finansów. Resort kilka dni temu wrzucił na swoje strony informacje o skali szarej strefy. Jej zdaniem ta w zakładach bukmacherskich spadła z 60 proc. w 2016 roku do zaledwie 9,4 proc. w minionym roku. Sukces i załatanie dziury hazardowej? Nie do końca.
- Przede wszystkim to bardzo dobrze, że Ministerstwo Finansów próbuje oszacować szarą strefę. Jak samo wskazuje pozyskało informacje z międzynarodowej agencji badawczej H2GC. Chyba po raz pierwszy podjęto próbę tak kompleksowego raportu. Problem w tym, że przynajmniej w zakładach bukmacherskich online, te dane pokazują tylko skrawek szarej strefy (tzw. official registrated offshore gambling) stanowiący około 20-30 proc. całej szarej strefy – mówi Łukasz Łazarewicz.
O co chodzi? Firma H2GC bada tylko firmy, które raportują swoje wpływy z polskiego rynku. Dotyczy to więc bukmacherów, którzy działają u nas nielegalnie, kierują ofertę do polskiego klienta, a jednocześnie są spółkami publicznymi. Oznacza to, że na przykład będąc na giełdzie muszą powiedzieć ile zarabiają w Polsce. Takich bukmacherów jest jednak niewiele.
- Zdecydowana większość to nigdzie nieraportowany rynek offshore działający na bazie licencji z Malty czy Curacao. One stanowią do około 60 proc. szarej strefy. Do tego należy dodać także podmioty działające bez absolutnie żadnych licencji i kontroli z totalnie szarej strefy – tłumaczy Łazarewicz.
Według niego to problem tym większy, że jeśli nielegalny bukmacher złapie już polskiego klienta, to jednocześnie oferuje mu też kasyno online. Budżet traci więc podwójnie, bo tu monopol na ekasyno ma Totalizator Sportowy.
- Budżet państwa traci zatem dwa razy bo klient w szarej strefie będzie konwertowany z bukmachera do kasyna i odwrotnie. My to nazywamy "mechanizmem podwójnej straty" – dodaje.
Ministerstwo Finansów publikując dane o hazardzie uwzględniło też kasyna. I tak zdaniem ministerstwa szara strefa w grach kasynowych spadła ze 100 proc. w 2016 roku (wówczas kasyna online były jeszcze praktycznie nieuregulowane prawnie, więc każda taka działalność "podchodziła" pod szarą strefę) do 40,3 proc. w 2020 roku.
Dlaczego resort publikuje takie niepełne dane? Łazarewicz przyznaje, że trudno mu wyrokować, ale może to być brak wiedzy.
- Wierzymy w edukację całego rynku a raport wydany przez MF jest taką próbą edukacji. Fragmentaryczne potraktowanie szarej strefy w bettingu wynika zapewne z nowości tematu. Trudno tutaj kogokolwiek podejrzewać o złe intencje. Wierzymy, że z roku na rok wiedza o szarej strefie i narzędzia walki z nią będą coraz skuteczniejsze – stwierdza.
Jak dodaje, ustawa hazardowa uchwalona w 2017 roku ucywilizowała rynek, ale przepisy po czterech latach wymagają poprawy.