Tzw. podatek od miliarderów został ogłoszony przez Rona Wydena, przewodniczącego senackiej komisji ds. finansów - podaje Reuters. To element większego programu, który obejmuje też wprowadzenie minimalnego, 15 proc. podatku korporacyjnego dla najbardziej dochodowych amerykańskich korporacji.
Joe Biden chce opodatkować miliarderów. Szuka pieniędzy na nowe świadczenia socjalne
Zmiany w prawie podatkowym USA, jak twierdzi Wyden i inni członkowie Demokratów, mają na celu ograniczenie unikania płacenia podatków przez korporacje i miliarderów. Mogą przy tym wygenerować miliardy dolarów, z których Joe Biden mógłby zrealizować obietnice z programu "Build Back Better". Ich koszt wyliczono na kwotę 1,5-2 biliona dolarów.
Biały Dom znajduje się w gronie państw, które popierają wprowadzenie 15 proc. podatku wymierzonego w korporacje, bo ma on na celu ukrócić praktyki związane z przenoszeniem działalności do rajów podatkowych.
O ile 15 proc. podatek korporacyjny powinien zostać przeforsowany, o tyle Biden może mieć problemy ze zyskaniem poparcia dla tzw. podatku od miliarderów. Reuters zwraca uwagę na to, że w Izbie Reprezentantów pomysłu nie poprą Republikanie. Sprzeciwiają mu się też niektórzy Demokraci.
Podatek od miliarderów miałby wejść w życie w roku 2022 i dotknąć ok. 700 podatników, których majątek przekracza 1 mld dolarów albo też wykazują oni 100 mln dolarów dochodu przez trzy ostatnie lata.
Obecnie Amerykanie płacą podatek od zysków kapitałowych w przypadku, gdy sprzedali akcje drożej, niż je kupili. Jeśli posiadane przez nich akcje zyskały na wartości na przestrzeni kilku miesięcy, nie muszą płacić podatku. To ma się jednak zmienić. Zgodnie z propozycją administracji Bidena, zostaliby oni objęci podatkiem w wysokości 23,8 proc. nawet w sytuacji, gdy akcje nie zostały sprzedane, a zyskały na wartości.