Według szacunków Unii Europejskiej budownictwo odpowiada za około jedną trzecią wszystkich emisji CO2. Sektor stał się więc kolejnym obszarem, który ma zostać objęty przepisami dotyczącymi ograniczenia emisji. Decyzje w tej sprawie już zapadły.
W ubiegłym roku Parlament Europejski przyjął dyrektywę, która wprowadza system handlu uprawnieniami do emisji w odniesieniu m.in. do całego sektora budowlanego (tzw. dyrektywa ETS2).
Zgodnie z nią po 2027 r. ogrzewanie budynków mieszkalnych gazem i węglem będzie droższe, ponieważ zaczną wówczas obowiązywać opłaty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostateczny koszt poniosą gospodarstwa domowe
Unijny system handlu uprawnieniami (ETS1) powstał w 2005 r., aby ograniczać gazy cieplarniane w atmosferze. Do tej pory płacił za nie tylko przemysł. W praktyce za każdą wyemitowaną tonę CO2 przedsiębiorstwa muszą przedstawić tzw. uprawnienie do emisji. Teraz opłatami takimi będą objęte wszystkie budynki, w tym także całe mieszkalnictwo (budynki jednorodzinne i wielorodzinne).
Co to oznacza dla właścicieli nieruchomości? Dr Szymon Kardaś, ekspert ECFR (European Council on Foreign Relations) wyjaśnia, że koszty funkcjonowania nowego systemu spadną na dostawców emisyjnych paliw, czyli węgla, gazu ziemnego, płynnego i oleju opałowego.
To oni będą zobowiązani do nabywania uprawnień. Jednak jest oczywiste, że ostateczny koszt poniosą gospodarstwa domowe. Oznacza to, że z chwilą, gdy system zacznie działać, właściciele nieruchomości korzystający z ogrzewania paliwami kopalnymi zapłacą wyższe rachunki za energię — tłumaczy.
Przypomina jednocześnie, że formalnie system ETS2 ma zacząć działać od 1 stycznia 2027 r. Jednak w przypadku, gdyby ceny gazu i ropy utrzymywały się w najbliższych latach na wysokim poziomie, możliwe jest przesunięcie wejścia w życie o rok.
Nowa opłata uderzy w portfele Polaków
Gospodarstwa domowe, które ogrzewają budynki gazem, węglem czy olejem opałowym muszą więc szykować się na podwyżki.
Jakie to mogą być kwoty? Z raportu Warsaw Enterprise Institute wynika, że przy cenach uprawnień do emisji CO2 na poziomie 45 euro za jedno uprawienie przeciętne polskie gospodarstwo domowe zapłaci ok. 1560 zł rocznie więcej za energię w 2030 r. Już teraz co najmniej 20 proc. opłaty za prąd stanowi koszt zakupu uprawnień do emisji CO2, które muszą ponieść elektrownie.
Ile nieruchomości to obejmie? Z najnowszych danych GUNB wynika, że będzie to dotyczyło blisko 17 mln gospodarstw, bo tyle łącznie budynków jest ogrzewanych w Polsce m.in. gazem lub węglem.
Z tych samych danych wynika jednocześnie, że udział pomp ciepła w ogrzewaniu wszystkich budynków wynosi obecnie zaledwie 2 proc. (350 tys. pomp ciepła).
Andrzej Prajsnar, analityk Rynku Pierwotnego zwrócił na to uwagę w swoim wpisie w serwisie X. "Dane GUNB z października 2023 r. mówią o około 350 000 pomp ciepła (2 proc. źródeł ciepła w Polsce). Oj daleka droga przed nami do bezemisyjności" - napisał.
Budynki, których nie poddano modernizacji będą coraz droższe w utrzymaniu
Użytkownicy pomp ciepła i fotowoltaiki znajdą się w znacznie korzystniejszej sytuacji po 2027 roku. Będą bowiem płacić niższe rachunki niż właściciele nieruchomości ogrzewanych np. gazem.
- Z perspektywy dwudziestoletniego okresu eksploatacji urządzeń pompa ciepła jest tańszym rozwiązaniem. Do końca dekady ceny energii elektrycznej powinny spaść, m.in. dzięki rozwojowi źródeł odnawialnych, za to koszt gazu będzie rósł ze względu na nadchodzące opłaty za emisje z tego źródła - wyjaśnia Tobiasz Adamczewski, dyrektor programu OZE w Forum Energii.
Karolina Wcisło-Karczewska, radczyni prawna w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak zauważa z kolei, że skutkiem wejścia w życie systemu ETS2 będzie wzrost kosztów utrzymania starych, energochłonnych budynków, które nie zostały poddane modernizacji. - Powinno to stanowić dodatkowy bodziec do ich termomodernizacji i montażu odnawialnych źródeł ciepła, takich jak kolektory słoneczne czy pompy ciepła zasilane energią z paneli fotowoltaicznych — komentuje.
"Wprowadzenie ETS2 wpłynie na wzrost cen paliw"
Wprowadzenie systemu ETS2 będzie jednocześnie bardzo kosztowne w całej Unii Europejskiej. Ze analizy Polskiego Instytutu Ekonomicznego z 2021 r. wynika, że w latach 2025-2040 miałoby się to wiązać z kosztami dla gospodarstw domowych w krajach UE na poziomie od 600 mld euro (w umiarkowanym scenariuszu) do 1,112 biliona euro (w scenariuszu wysokich kosztów).
Podobne wnioski zawiera także raport Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBIZE) z lipca 2023 r. Wynika z niego, że "wprowadzenie ETS2 wpłynie na wzrost cen paliw, we wszystkich sektorach objętych tym mechanizmem, co z kolei będzie miało wpływ na budżety gospodarstw domowych i konkurencyjność usług transportowych w UE (transport obok budownictwa zostanie także objęty tym systemem - przyp. red). Dla takich sektorów jak budownictwo może to stanowić wyzwanie w dostosowaniu się do nowych przepisów" - czytamy w raporcie.
Społeczny Fundusz Klimatyczny złagodzi skutki
Ważnym elementem łagodzenia skutków wprowadzenia nowego systemu będzie Społeczny Fundusz Klimatyczny.
- Ma być on z jednej strony zasilany środkami pochodzącymi ze sprzedaży uprawnień, a z drugiej - wpłatami państw członkowskich UE. Polska będzie zarazem jednym z większych beneficjentów tego funduszu (łącznie cały fundusz to 86,7 mld euro - przyp. red.). Środki będą mogły być przeznaczane na dopłaty do rachunków, ale także na finansowanie odchodzenia od ogrzewania paliwami kopalnymi czy termomodernizacji budynków — wyjaśnia Szymon Kardaś.
Fundusz ruszy w 2026 r., czyli przed wejściem w życie nowego systemu. Polska ma otrzymać ok. 17 proc. środków.
Komisja rekomenduje redukcję emisji o 90 proc.
Niedawno Komisja Europejska zarekomendowała redukcję emisji gazów cieplarnianych w Unii Europejskiej o 90 proc. do 2040 r. względem poziomów emisji z 1990 r. Nowe normy dotkną m.in. właścicieli kilkudziesięcioletnich budynków mieszkalnych. Będą musieli m.in. postawić na inne źródło ogrzewania niż np. popularne w Polsce piece gazowe, nie mówiąc o piecach na węgiel.
Propozycja KE stanie się teraz przedmiotem debaty w UE, co może potrwać co najmniej rok. Polski resort klimatu wydał już opinię ws. nowych celów klimatycznych, zaproponowanych przez Komisję. - Widzimy małą przestrzeń na kolejne zobowiązania redukcji emisji CO2 - powiedziała niedawno wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska. Podkreśliła, że Polska koncentruje się na obecnym celu redukcyjnym, czyli 55 proc. do 2030 r.
Według niej propozycja KE to "otwarcie dyskusji, a nie wiążący dokument prawny". Zapewniła także, że propozycja Komisji będzie szeroko konsultowana w kraju. Zwróciła także uwagę, że Polska potrzebuje m.in. wsparcia i uwzględniania punktu wyjścia.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl