- Każdy podatek, jeżeli się go obniża, to ludziom robi dobrze, a inflację tylko wzmacnia - stwierdził we wtorek Marek Belka w rozmowie z RMF FM. Były premier, prezes NBP i minister finansów, był pytany o tę sprawę w związku z pojawiającymi się propozycjami likwidacji lub zawieszenia wprowadzonej przez siebie daniny.
We wtorek "Rzeczpospolita" napisała, że w przeprowadzonej przez nią sondzie 12 na 26 ekonomistów zgodziło się z tezą, że zniesienie lub czasowe zawieszenie "podatku Belki" to dobry pomysł na walkę z inflacją. Dziesięciu ekspertów przepytanych przez "Rz" jest przeciwko takiemu rozwiązaniu. Zwracają oni bowiem uwagę, że skorzystałyby na tym głównie lepiej sytuowane gospodarstwa domowe, które mają więcej oszczędności i które mogą je inwestować.
Jak zauważa gazeta, Polacy w szybkim tempie zmieniają strukturę swoich oszczędności. "Środki z rachunków bieżących przesuwają na rachunki terminowe, których oprocentowanie stopniowo rośnie w reakcji na podwyżki stóp procentowych przez RPP" - czytamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennik podaje też, że w samym czerwcu wartość lokat wzrosła o rekordowe 23,7 mld zł, a wartość rachunków bieżących stopniała o 23 mld zł. "To zjawisko, które zwiastuje wyhamowanie wzrostu konsumpcji, co z kolei z czasem przyczyni się do ograniczenia najwyższej od ćwierćwiecza inflacji" - komentują autorzy.
Kto nie chce podatku
Za zawieszeniem "podatku Belki" jest m.in. prof. Paweł Wojciechowski, szef Rady Gospodarczej Polski 2050. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" powiedział on: - Zawieszenie podatku od zysków kapitałowych podwyższyłoby oprocentowanie lokat, ściągając z rynku nadmiar pieniądza. To byłaby walka z inflacją u jej źródeł w odróżnieniu od działań osłonowych, na których koncentruje się rząd.
Również PSL proponuje likwidację tej daniny. - Złożyliśmy projekt ustawy w tej materii, należy ją jak najszybciej przegłosować i zlikwidować ten podatek. Ten podatek oczywiście przynosi do budżetu określone środki, tj. prawie 3,7 mld w 2020 r. Budżet z tego tytułu nie wywróci się, natomiast może zachęci ludzi do lokowania pieniędzy (...). Jeśli będą lokowali je na rachunkach bankowych, będzie mniej nacisku na towary i na ceny – mówił w ostatnią sobotę w Lublinie poseł PSL Jan Łopata.
Co się dzieje z inflacją
Przypomnijmy, inflacja w Polsce w czerwcu wyniosła już 15,5 proc. w porównaniu z czerwcem 2021 roku. Takiej drożyzny w Polsce nie było od ponad 25 lat. Najmocniej wzrosły ceny paliw i energii, drożała także żywność.
W piątek 29 lipca Główny Urząd Statystyczny opublikuje dane o inflacji w Polsce za lipiec tego roku. Jeśli spełniłyby się przewidywania niektórych ekonomistów, może nas czekać pozytywne zaskoczenie. Pierwszy raz od miesięcy wzrost cen może spowolnić. Zła wiadomość jest taka, że tylko na chwilę.
Jak wynika z lipcowej projekcji Narodowego Banku Polskiego, centralna ścieżka projekcji NBP zakłada, że inflacja w tym roku wyniesie 14,2 proc., w 2023 r. - 12,3 proc., a w 2024 r. - 4,1 proc. Szczyt inflacji ma nastąpić w pierwszym kwartale przyszłego roku z CPI na poziomie 18,8 proc. To co innego, niż mówił prezes Glapiński czy wiceprezes NBP Marta Kightley, którzy przekonywali, że zenit wzrostu cen nad Wisłą nastąpi w te wakacje.