Szef resortu finansów został zapytany o sytuację m.in. nauczycieli czy służb mundurowych. To właśnie te grupy zawodowe odczuły jako pierwsze zamieszanie z Polskim Ładem, dostając w styczniu mniejsze pieniądze niż w zeszłym roku.
Kościński przyznał, że "zmiany, które niesie za sobą Polski Ład, dotyczą ok. 27 mln podatników i przy takiej liczbie obywateli objętych reformą mogą się pojawić pewne nieścisłości". - Nie powinny mieć one miejsca i chciałbym za nie przede wszystkim przeprosić. Jest gotowe rozporządzenie, które naprawi sytuację ze stycznia związaną z tym, że niektóre zawody, w tym nauczyciele i służby mundurowe, otrzymały niższe pensje — powiedział i dodał:
Chciałbym wyraźnie podkreślić, że osoby zarabiające do 12,8 tys. brutto na umowie o pracę na reformie nic nie stracą.
Jak wyjaśnił, powodów obniżenia pensji w porównaniu do zeszłego roku jest kilka. - Przykładowo niepotrzebnie złożony wniosek o rezygnację z ulgi dla klasy średniej albo brak pobrania przez pracodawcę przy zatrudnieniu tzw. formularza PIT-2, który pozwala zastosować kwotę wolną już na etapie zaliczek. Dotyczy to też np. nauczycieli, którzy pracują w więcej niż jednej szkole np. na część etatu, i w żadnej z nich nie osiągają minimalnego wynagrodzenia — podkreślił minister.
Ulga dla klasy średniej
"SE" zapytał ministra finansów o przypadek, gdy ktoś zarabia do 12 800 zł, ale w grudniu – pechowo – otrzymuje premię od swojego pracodawcy i przekracza tę magiczną granicę o 100 czy 200 zł, więc przepada mu cała ulga. "Dochodzimy więc do paranoicznej sytuacji, kiedy pracownik będzie prosił pracodawcę, by ten nie dawał mu premii" - ocenił "SE".
Minister odpowiedział, że "przekroczenie tej granicy nie sprawi, że dany podatnik osiągnie w ciągu roku niższe wynagrodzenie netto, niż gdyby zrezygnował z wypłacenia premii". - Życząc wszystkim jak najwyższych premii, chcemy, by jej otrzymanie było czymś pozytywnym, a nie przyprawiało o ból głowy - dodał.