- Podjąłem decyzję, by zaniechać w całości poboru podatku od umorzonej części dotacji z tarczy finansowej - ogłosił premier Mateusz Morawiecki. Dobrą nowinę przedsiębiorcom przekazał dokładnie 29 czerwca.
A jednak odpowiednie rozporządzenie ministra finansów w tej sprawie pojawiło się dopiero 19 lipca, choć termin spłaty podatku upływał zaledwie dzień później. Dlatego też księgowi niemal do ostatniej chwili trwali w niepewności.
A jak pisze "Rzeczpospolita", to nie koniec ich udręki. Nie ma bowiem pewności, jak mają to zaniechanie podatku zaksięgować. Rozporządzenie nie zmienia zasady wynikającej z ustawy o PIT i CIT, która wprost wskazuje, że umorzony podatek trzeba liczyć jako przychód.
- Nie ma bezpiecznego na 100 proc. wyjścia z tej sytuacji - przekonuje w rozmowie z "Rz" Małgorzata Piszczek, doradczyni podatkowa w spółce doradztwa podatkowego M. Piszczek.
W jej ocenie przedsiębiorca powinien ująć przychód w księdze, wyliczyć maksymalny dochód i podatek, który następnie pomniejsza. Jednak pomysł ten nie jest doskonały, ponieważ przedsiębiorcy, którzy mają stratę, nie płacą w ogóle podatku.
- Stratę mogą odliczyć w następnych latach, przychód z umorzenia ją jednak pomniejszy. Ci przedsiębiorcy są więc poszkodowani - tłumaczy ekspertka, cytowana przez dziennik.
Z informacji Polskiego Funduszu Rozwoju wynika, że z umorzeń subwencji skorzystało już przeszło 250 tysięcy firm.