Ministerstwo Rozwoju i Technologii przygotowało przepisy ograniczające kupowanie mieszkań. Zgodnie z nimi ma zostać podniesiony podatek od kupna kolejnego mieszkania (będzie obowiązywał tych, którzy mają minimum 5 lokali mieszkalnych) oraz zakaz nabywania kolejnych mieszkań częściej niż raz w roku.
W sytuacji gdy ktoś jest już właścicielem lub współwłaścicielem co najmniej 5 mieszkań i kupowałby kolejne lokum, musiałby uiścić podatek od czynności cywilnoprawnych w wysokości aż 6 proc. Obecnie podatek wynosi 2 proc. Przepisy mają objąć zarówno osoby fizyczne, jak i osoby prawne, w tym fundusze inwestycyjne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Projekt ustawy nie został oficjalnie udostępniony przez Ministerstwo, ale zdaniem Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD) już jego podstawowe założenia, które pojawiły się w przestrzeni medialnej, budzą wątpliwości i mogą grozić paraliżem na rynku.
Sebastian Juszczak z Polskiego Związku Firm Deweloperskich uważa, że "poważny niepokój budzi zapowiadana przez rząd sankcja nieważności w sytuacji, gdy osoba kupi mieszkanie wbrew wprowadzonemu ograniczeniu".
- Zgodnie z doniesieniami wówczas ma dojść do zwrotnego przeniesienia własności i odzyskania wpłaconych środków. Ale co w sytuacji, gdy osoba, która sprzedała mieszkanie, nie będzie już dysponowała środkami za sprzedany lokal, a będzie zobowiązana te pieniądze zwrócić? - pyta ekspert. - Co więcej, osoba, która kupiła mieszkanie wbrew ograniczeniu może to mieszkanie sprzedać kolejnej osobie. Czy ta kolejna osoba będzie zobowiązana do zwrotu mieszkania na rzecz pierwszego sprzedawcy? - zastanawia się.
Deweloperzy: o spekulacjach nie ma mowy
Juszczak dodaje, że wbrew stanowisku rządu, fundusze inwestycyjne nie nabywają spekulacyjnie nieruchomości, ale inwestują w powstawanie mieszkań na wynajem, których brak silnie teraz odczuwamy.
- Widać to po wzrostach czynszów. Jednocześnie stan wynajęcia mieszkań zarządzanych przez fundusze wynosi 95-99 proc., w tym najemcami są często cudzoziemcy – zaznacza.
Deweloperzy podnoszą także, że fundusze inwestycyjne co do zasady nie nabywają od dewelopera gotowych mieszkań, a zlecają realizację nowych inwestycji. W przypadku, gdy na inwestycji zawarto już umowę deweloperską na jeden z lokali, to taki projekt nie jest nabywany przez fundusz inwestycyjny. Ich zdanie nie ma zatem mowy o konkurencji z osobami fizycznymi.
Z danych PZFD wynika, że liczba lokali posiadanych przez fundusze inwestycyjne jest niewielka – na koniec 2022 r. było to 1,8 tys. lokali przy 1.2 mln na wynajem w ogóle. To mniej niż 1 proc.
Mieszkania na wynajem pilnie potrzebne
W czasie kryzysu uchodźczego mieszkania na wynajem są pilnie potrzebne. Potwierdzają to działania Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, który w grudniu ogłosił, że udzielił kredytu jednej z firm z sektora PRS w Polsce.
- Celem działania EBOiR jest zwiększenie liczby mieszkań na wynajem, poprawianie ich dostępności cenowej oraz przeciwdziałanie kryzysowi mieszkaniowemu. Mamy nadzieję, że rząd ostatecznie podzieli punkt widzenia EBOiR i wesprze rynek najmu – wskazuje Sebastian Juszczak.
Deweloperzy zwracają uwagę także na problem ze skalkulowaniem kosztów budowy z uwagi na rosnące ceny materiałów budowlanych, wysokie koszty finansowania oraz zapowiedzi wprowadzanych zmian podatkowych. PZFD szacuje, że w całym 2022 r. liczba noworozpoczynanych inwestycji spadła o około 32-33 proc.
Zdaniem organizacji zmniejszenie liczby rozpoczętych inwestycji rykoszetem uderzy w dużych, polskich producentów stolarki, cementu, stali, ceramiki, mebli czy AGD, których działalność jest mocno związana z rynkiem deweloperskim.