"Gazeta Wyborcza" ujawniła, że w dokumentach "Pandora Papers" przewija się nazwisko Rafała Brzoski, twórcy paczkomatowego imperium. Ze śledztwa dziennikarzy wynika, że założyciel i prezes grupy Integer.pl (do której należy InPost) transferował pieniądze na Cypr.
"Pandora Papers". Wątek Rafała Brzoski
Dziennikarze dotarli do blisko 2,8 tys. dokumentów, w których ma przewijać się nazwisko Rafała Brzoski. Według ustaleń dziennikarzy spółki założone na Cyprze przez biznesmena obracały kapitałem transferowanym z Polski.
Jak? "Wyborcza" podaje przykład pożyczek od InPost Paczkomaty dla wspomnianych cypryjskich spółek. Następnie pieniądze miały wędrować pomiędzy podmiotami zarejestrowanymi w raju podatkowym.
- Kapitał niby krąży między różnymi spółkami, ale właścicielem jest ta sama osoba, więc w istocie są to transfery z jednej kieszeni spodni do drugiej - wyjaśnia w rozmowie z dziennikiem ekspert podatkowy, który zastrzegł anonimowość.
Zdaniem "GW" pożyczki od InPostu i innych polskich firm Rafała Brzoski miały służyć wyprowadzeniu pieniędzy z Polski. Dalszy obieg kapitału odbywa się już między firmami na Cyprze. Zdaniem anonimowych ekspertów, z którymi rozmawiali dziennikarze, służy to upłynnieniu kapitału.
- Jeśli spółka miała kapitał 1 mln, a pożyczyła 10 mln, to teoretycznie jej wartość wzrosła do 11 mln. Ale po pół roku mogło się wiele zmienić i wycena spółki jest już inna. Zależy przede wszystkim od tego, za ile właściciel chce się spółki pozbyć. Przejmuje ją zatem inna spółka, od której ta pierwsza dostała pożyczkę lub jej część. A wtedy ta pierwsza, przejmowana, wykazuje, że nie może pożyczki spłacić. I dochodzi do porozumienia z wierzycielami - np. o umorzeniu pożyczki w zamian za udziały w spółce przejmowanej. Wszystko odbywa się teoretycznie między spółkami, ale koniec końców za wszystkimi stoi ta sama osoba - mówi "Wyborczej" specjalista.
Brzoska reaguje na publikację "Wyborczej"
Na doniesienia "Gazety Wyborczej" błyskawicznie zareagował Rafał Brzoska, który opublikował w swoich mediach społecznościowych oświadczenie. "Niestety, zamiast skupiać się na rozwoju biznesu, nieść polską flagę na mapie Europy, udowadniać, że Polak potrafi nie tylko być pracownikiem najemnym w krajach UE, ale może tworzyć miejsca pracy w tych krajach - muszę spędzać czas swój i swoich pracowników na odpieraniu niezrozumiałego i taniego ataku" - napisał na portalu LinkedIn.
Wskazał też na pięć błędów, które - jego zdaniem - popełnili dziennikarze. Jako pierwsze wytyka, że autorzy nie rozróżniają majątku spółki i majątku jej akcjonariusza. "W przypadku spółki Integer byłem jednym z tysięcy akcjonariuszy, więc teza, że przelewałem sobie środki na konto, jest z definicji nieprawdą" - napisał.
Zaatakował też jednego z autorów tekstu i napisał, że "od dziennikarza poważnego tytułu" można oczekiwać "podstawowej wiedzy" prawnej oraz dotyczącej międzynarodowych relacji biznesowych. Przyznał, że Integer posiada spółki na Cyprze, ale nie służyły one optymalizacji podatkowej, lecz finansowaniu inwestycji w Rosji. A to dlatego, że umowy dwustronne między Rosją a Cyprem zapewniały większe bezpieczeństwo, aniżeli te między Polską a Rosją.
"Wszystkie relacje pomiędzy spółkami Integer a wszystkimi spółkami, w tym z siedzibą poza granicami Polski, były transakcjami i relacjami nie tylko w pełni transparentnymi, ale także raportami wskazanymi we wszystkich raportach i sprawozdaniach, w których było to konieczne ze względu na zasady rynku kapitałowego. Żadne z nich nie były kwestionowane przez jakiekolwiek uprawnione organy" - napisał biznesmen.
Podkreśla też, że udzielnie pożyczki "nie stanowi kosztu uzyskania przychodu w Polsce". Dlatego też nie może posłużyć obniżeniu wysokości daniny, którą spółka musi uiścić nad Wisłą. Podkreśla też, że nawet umorzenie pożyczki, która nie została spłacona, nie stanowi kosztów uzyskania przychodu (chyba że np. pożyczkobiorca ogłosiłby upadłość).
Biznesmen zapowiada kroki prawne
Rafał Brzoska podkreśla też, że odpowiedział na pytania dziennikarza. Zaznacza, że część jego odpowiedzi została całkowicie pominięta. Nie usłyszał też pytania o to, gdzie płaci podatki.
Stwierdził też, że dziennikarskie śledztwo "sprowadza się do manipulacji" i "braku rzetelności". Biznesmenowi nie podoba się też fakt, że eksperci, na których powołała się "Wyborcza", są anonimowi. Zapowiedział też, że podejmie w tej sprawie kroki prawne.
"Pandora Papers" to szeroko zakrojone śledztwo, w którym wzięło udział 600 reporterów ze 150 redakcji działających w 117 krajach. Nadzoruje je Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ), a ma na celu ujawnić, którzy politycy, biznesmeni, czy celebryci transferują pieniądze do tzw. rajów podatkowych.