Waldemar Buda, prezentując w piątek (31 marca) pakiet zmian mających przeciwdziałać tzw. patodeweloperce, poinformował, że rząd zamierza także zlikwidować podatek od czynności cywilno-prawnych przy zakupie pierwszego mieszkania na rynku wtórnym.
Zdaniem ministra, "likwidacja tego podatku będzie ogromną ulgą dla tych, którzy planują zakup mieszkania w najbliższym czasie, nie tylko przy wykorzystaniu tzw. bezpiecznego kredytu". Jak powiedział, będzie to prawdziwa rewolucja, która przyniesie wymierne efekty. - Przy zakupie pierwszego mieszkania o wartości 450 tys. zł oszczędność dla Kowalskiego wyniesie 9 tys. zł - stwierdził minister.
Zapytaliśmy ekspertów, co te propozycje oznaczają dla rynku nieruchomości? Czy w praktyce ułatwią Polakom zdobycie upragnionego własnego lokum?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert: To kolejny pomysł na stymulowanie popytu
Przypomnijmy - obecnie nabywając nieruchomość na rynku wtórnym, jesteśmy zobowiązani do zapłaty podatku od czynności cywilnoprawnych, czyli podatku PCC. Wynosi on 2 proc. wartości rynkowej mieszkania lub domu będącego przedmiotem transakcji. Czy zniesienie tego podatku będzie mieć znaczący wpływ na rynek nieruchomości?
Zdaniem Marcina Drogomireckiego, eksperta rynku nieruchomości serwisów Morizon.pl i Gratka.pl, rządowa propozycja nie spowoduje na rynku rewolucji. Nie ułatwi też zakupu pierwszego mieszkania. - Jest to raczej kolejny pomysł na stymulowanie popytu. Więc nie łudźmy się - jeżeli więcej osób powróci na rynek nieruchomości, to ceny będą znowu rosły - ocenia w rozmowie z money.pl.
Jego zdaniem, podatek PCC nie odgrywa też istotnej roli przy zakupie mieszkania, więc jego brak nie wpłynie znacząco na rynek nieruchomości.
- Zakładam jednak, że będzie to miało pozytywny wpływ, ale pod warunkiem, że będzie to rzeczywiste wsparcie dla młodych ludzi, którzy nie mają własnego lokum. Na pewno nie będzie to żadne wsparcie dla zamożniejszych nabywców, którzy będą kupowali swoje pierwsze lokum w apartamentowcu w Warszawie - zauważa sarkastycznie.
Powrotu do boomu sprzed lat raczej nie będzie
Ekspert rynku nieruchomości serwisów Morizon.pl i Gratka.pl nie wierzy także, że nowe rządowe propozycje spowodują jakieś duże ożywienie na rynku.
- Moim zdaniem nie ma powrotu do popytu, który obserwowaliśmy w ostatnich latach, gdy oprocentowanie kredytów nie wynosiło 2 proc. tylko było znacznie niższe. Na rynku było ponadto dużo gotówki, co było rezultatem wycofywania lokat z banków, ponieważ ich oprocentowanie było niskie, dodatkowo inflacja zaczynała rosnąć. Wzrosło też zainteresowanie najmem, dlatego wiele osób zdecydowało się ulokować swoje oszczędności w nieruchomościach - wyjaśnia.
Dlatego jego zdaniem, w przypadku wprowadzenia na rynek rządowego programu "Bezpieczny Kredyt 2 proc.", nie dojdzie do znacznego ożywienia i powtórki boomu. Tłumaczy to tym, że rządowy kredyt będzie ograniczony do określonej grupy beneficjentów. - Kolejną sprawą są sztywno określone kwoty dopłat. Nawet jeśli zgłoszą się wszyscy zainteresowani tym kredytem, to i tak nie wystarczyłoby (pieniędzy - red.) dla wszystkich - ocenia.
Zdaniem eksperta, propozycje rządu, mają raczej głównie znaczenie PR- owe. Twierdzi, że jest to zarazem sztuczne stymulowanie popytu. - Jeżeli więcej osób powróci na rynek i będzie poszukiwało mieszkań, to nie łudźmy się, ceny znowu będą rosły - podkreśla.
"Likwidacja podatku PCC wyrównuje szanse nabywców"
Z kolei Marcin Jańczuk, ekspert agencji Metrohouse, jest innego zdania. - Moim zdaniem podatek PCC był sporym obciążeniem dla osób kupujących mieszkania na rynku wtórnym. Każda tego typu propozycja, która jest swego rodzaju ukłonem wobec potencjalnych nabywców mieszkań, będzie dobrze widziana. Wszelkie udogodnienia podatkowe, które pozwalają nam zaoszczędzić pieniądze, możemy później przeznaczyć, chociażby na remont zakupionego mieszkania - komentuje.
W opinii eksperta rządowa propozycja będzie więc dobrze przyjęta przez rynek. Dodatkowo jego zdaniem wyrównuje szanse nabywców kupujących mieszkania zarówno na rynku wtórnym, jak i pierwotnym.
- Jeżeli porównamy sytuację nabywców na rynku pierwotnym i wtórnym, to trudno nie zauważyć, że podatek PCC powodował większe obciążenie finansowe nabywców, którzy kupowali mieszkania z tzw. drugiej ręki. Dlatego należy tę propozycję ocenić pozytywnie. Adresatem rządowej propozycji będą głównie osoby, które nie mają jeszcze własnego lokum i nie mają dużej zdolności kredytowej. Każda zaoszczędzona złotówka będzie mieć dla nich znaczenie - podkreśla Jańczuk.
Jednak ekspert twierdzi też, że likwidacja podatku PCC nie przyczyni się ani do ożywienia na rynku nieruchomości, ani do wzrostu popytu na mieszkania. - Obecność lub brak tego podatku nie będzie mieć większego wpływu na wzrost, lub spadek zainteresowania zakupem mieszkań - uważa Jańczuk.
Uzasadnia to tym, że widoczny obecnie wzrost zainteresowania zakupem mieszkań, jest spowodowany raczej ogłoszeniem informacji o rządowym kredycie 2 proc. - W tej chwili jest to magnes, który przyciąga dużą rzeszę zainteresowanych klientów - ocenia.
Eksperci: Deweloperzy nagminnie łamali prawo, dobrze, że rząd to ukróci
Nasi rozmówcy jednocześnie zgodnie chwalą z kolei rząd za pakiet rozwiązań, które mają pomóc w walce z patodeweloperką. Przypomnijmy, zgodnie z rządowymi propozycjami, minimalna powierzchnia lokalu użytkowego ma wynieść 25 m kw. Ma to jednak nie dotyczyć lokali na parterze lub pierwszym piętrze, które są dostępne bezpośrednio z zewnątrz.
Jak wyjaśnił szef resortu rozwoju, proponowane rozwiązanie ma przeciwdziałać zjawisku budowy i wykorzystywaniu małych lokali użytkowych jako lokali mieszkalnych.
Kolejną rządową propozycją jest zwiększenie odległości między budynkami znajdującymi się na sąsiadujących działkach. Obecnie są to 4 m do granicy działki (czyli minimum 8 m między budynkami). Po zmianie ma być to minimum 5 m do granicy działki, czyli 10 m między budynkami.
- Te propozycje idą w dobrym kierunku, zarówno w odniesieniu do minimalnej powierzchni mieszkań, jak i odstępów pomiędzy budynkami. Trzeba przyznać, że w ostatnich latach, gdy priorytetem deweloperów stało się osiągnięcie dużych zysków z inwestycji, zapomniano zarówno o minimalnym standardzie mieszkaniowym, jak i komforcie mieszkańców - ocenia Marcin Drogomirecki.
Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości, ma podobne zdanie. Przypomina jednocześnie, że deweloperzy, budując lokale poniżej 25 mkw. powierzchni, nagminnie naginali prawo. - Obowiązujące prawo nie przewiduje, aby lokale mieszkalne były mniejsze niż 25 mkw. powierzchni. Tymczasem firmy deweloperskie obchodziły te przepisy, budując dużo mniejsze lokale jako usługowe z funkcją mieszkania - mówi.
Ponadto jego zdaniem deweloperzy, oferując takie lokale, sprzedawali pewien model biznesowy, obiecując określone zyski z ich wynajmu, co nie zawsze miało pokrycie w faktach.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.