Ulga rodzinna pozwala rodzicom zaoszczędzić na podatku, ale w ciągu kilku lat jej obowiązywania wprowadzono nowe limity i wyłączenia. W praktyce oznacza to, że wiele osób nawet nie wie, że traci prawo do odliczenia.
Podatnicy dowiadują się po czasie, że chociaż skorzystali z odliczenia na dwoje dzieci, nie mają prawa do odpisu na żadne z nich.
"Rzeczpospolita" opisuje przykład czytelniczki z Łodzi. Kobieta ma dwie córki: 21-letnią studentkę i 13-letnią uczennicę. W rozliczeniu za 2018 r. skorzystała z ulgi na obie.
Otrzymała jednak wezwanie z urzędu skarbowego, w którym napisano, że nie ma prawa do ulgi ani na starszą, ani na młodszą córkę. Fiskus zażądał od niej dopłaty PIT.
Dlaczego? Starsza córka w 2018 r. miała kilka dorywczych zleceń i zarobiła w sumie 3200 zł. W tej sytuacji urząd traktuje młodszą córkę jak jedynaczkę i stosuje limity właściwe dla rodziców wychowujących jedno dziecko.
Ulga prorodzinna polega na tym, że od podatku można odliczyć do 1112,04 zł na pierwsze i drugie dziecko, 2000,04 zł na trzecie i aż 2700 na czwarte oraz każde kolejne.
W przypadku jednego dziecka są jednak limity dochodowe. Osoby rozliczające się indywidualnie nie mogą przekroczyć progu rocznego dochodu określonego na 56 tys. zł, a małżonkowie składający wspólną deklarację PIT - 112 tys. zł. Limity nie dotyczą już jednak tych, którzy mają przynajmniej dwójkę dzieci.