Przepisy o podatku cukrowym miały wejść w życie na początku lipca. Ze względu na pandemię zdecydowano jednak, że wejdą później. I zaczęło się zamieszanie z terminami.
Gdy minął termin wejścia w życie przepisów, ustawa wciąż była jeszcze w parlamencie. Zmianę terminu uchwalono w kolejnej nowelizacji tarczy antykryzysowej, czyli zmieniono ustawę, która nie została jeszcze opublikowana.
31 sierpnia w dzienniku ustaw opublikowano ustawę wprowadzającą podatek cukrowy z mocą wsteczną, od 1 lipca. Chwilę później, o jedną pozycję niżej, pojawiła się ustawa o zwalczaniu Covid-19, która zmienia termin wprowadzenia nowego podatku na 1 stycznia 2021 roku.
A ponieważ ustawa o przeciwdziałaniu epidemii weszła w życie pierwszego września, teoretycznie podatek cukrowy z niezmienionym terminem obowiązywał przez jeden dzień.
Można więc uznać, że podatek za sierpień przedsiębiorcy powinni zapłacić.
W ustawie nie pada zresztą słowo "podatek", co rodzi kolejne wątpliwości.
Danina wygląda co prawda jak podatek, pobierają ją urzędy skarbowe a deklaracje składa się przez system teleinformatyczny ministra finansów, ale tekst ustawy nazywa ją "opłatą".
"Rzeczpospolita" zapytała resort finansów, w jaki sposób ta opłata będzie rozliczana. W odpowiedzi dziennikarze usłyszeli, że w "wiodącym resortem w temacie opłaty cukrowej jest Ministerstwo Zdrowia".
Resort zdrowia na pytania nie odpowiedział.