Miliard złotych na nowe obietnice socjalne PiS przyniesie podatek cyfrowy - zapowiedział premier Mateusz Morawiecki. Jest to jedno z pięciu źródeł finansowania "piątki Kaczyńskiego", na którą w sumie trzeba uzbierać - według słów premiera - 40 mld zł.
Dotychczas można było liczyć, że taki podatek wprowadzi odgórnie Bruksela we wszystkich krajach Unii. Ale podczas wtorkowego posiedzenia unijnych ministrów finansów rozmowy na ten temat zakończyły się fiaskiem.
Za sprawą sprzeciwu trzech państw - Irlandii, Szwecji i Danii - projekt wspierany przez Parlament Europejski trafił do kosza. Skoro tak się stało, polski rząd będzie musiał sam przygotować projekt nowego podatku.
- Odrzucenie pomysłu oznacza zgodę na to, by reformy podyktowali nam inni - przestrzegał we wtorek komisarz ds. podatków i ceł Pierre Moscovici. - Nasz system podatkowy nie jest dostosowany do XXI wieku. Ciągle opiera się na fizycznej obecności i nie pozwala na uchwycenie efektów cyfryzacji i globalizacji, która się nie zatrzymuje - mówił.
Odrzuconą unijną propozycję poparły nawet Malta i Luksemburg, państwa nazywane quasi rajami podatkowymi. Ich zgoda na propozycję, która do wtorku leżała na stole, wynikała m.in. ze złagodzenia przepisów i propozycji opodatkowania jedynie przychodów z emitowania reklam w sieci.
Europa boi się Ameryki
Duński minister finansów Kristian Jensen, który sprzeciwiał się jednak jakiemukolwiek rozwiązaniu, otwarcie przyznał, że obawia się reakcji USA na wprowadzenie podatku. A Amerykanie faktycznie grożą Europie. Chip Harter, przedstawiciel Departamentu Skarbu, zdążył poinformować, że Waszyngton śledzi poczynania Wspólnoty i poszczególnych państw, by jak najlepiej odpowiedzieć na opodatkowanie amerykańskich firm. A to właśnie z tego kraju pochodzi wiele firm, które miałyby zostać objęte nowym podatkiem.
Te płacą dziś w Europie śmiesznie niskie podatki. W Polsce zdarza im się nawet wykazywać... nadpłaty.
Liderem walki z tą patologią mogła być Słowacja, która w przepisach o CIT od roku ma paragrafy nakładające na spółki pośredniczące w dostawie usług (jak choćby Airbnb, Uber czy Taxify) obowiązek odprowadzania 21 proc. do budżetu. Mogła, bo przepisy jak na razie okazały się nieskuteczne.
Niektóre kraje już działają
Rękawicę podejmują także Włosi. W ustawie budżetowej na ten rok znalazł się podatek od usług cyfrowych w wysokości 3 proc. od przychodu dla firm, które w skali globalnej zrobiły 750 mln euro, z czego przynajmniej 5,5 mln na terytorium Włoch. Podatek czeka tylko na przepisy wykonawcze i będzie pobierany już w tym roku.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia w Hiszpanii. Tam jednak budżet nie został uchwalony przez Kortezy i pod koniec kwietnia odbędą się przedterminowe wybory. Los podatku cyfrowego zadecyduje się więc dopiero po sformowaniu nowego rządu.
Digital tax przesądzony jest w Zjednoczonym Królestwie. Ma obowiązywać od 1 kwietnia 2020 r. i wynosić 2 proc. od przychodów uzyskiwanych online przez firmy zarabiające globalnie 500 mln funtów rocznie i 25 mln funtów na Wyspach. Londyn opuszcza jednak Unię Europejską, a rolę lidera krucjaty podatkowej przeciwko technologicznym gigantom przejęła Francja z ministrem finansów Bruno Le Maire wspieranym przez Pierre'a Moscoviciego z Brukseli.
Kilka dni temu odpowiedzialny za stan francuskiego budżetu Le Maire zaprezentował projekt ustawy nakładającej na największe koncerny cyfrowe 3 proc. podatku od przychodów, jeśli firma na całym świecie zarobi ponad 750 mln euro i ponad 25 mln euro we Francji. Pierwsze pieniądze mają do państwowej kasy trafić już w tym roku. Ustawa ma działać wstecz od 1 stycznia. Mowa o 450 mln euro w 2019 r., które urosną do 650 mln euro w 2022 r.
Prace trwają także w Niemczech. Olaf Scholz, minister finansów w rządzie Angeli Merkel, jeszcze w lutym przyznał, że zlecił analizę możliwości stworzenia podatku od przychodów z reklam wyświetlanych online. Taką samą formułę przyjęli Austriacy. Podatek w wysokości 3 proc. może zacząć obowiązywać już w 2020 r. Sebastian Kurz wprost powiedział, że będą go płacić m.in. Facebook czy Amazon. W końcu ten drugi w 2016 r. od 21,6 mld euro przychodu wygenerowanego w Europie zapłacił jedynie 16,5 mln euro podatku.
Polska daleko w tyle
Najdalej od wprowadzenia podatku są obecnie dwa kraje, które oficjalnie zadeklarowały chęć ściągania pieniędzy z technologicznych gigantów - Polska i Belgia. Belgowie czekają na opinię ministra finansów, który projekt do analizy otrzymał już 17 stycznia.
W Polsce prace dopiero się rozpoczną - jak udało nam się ustalić, rząd Mateusza Morawieckiego niemal do końca liczył na pozytywne zakończenie negocjacji unijnych i wprowadzenie wspólnotowego mechanizmu. Gdy okazało się, że to niemożliwe, premier zadeklarował, że podatek przynoszący miliard złotych rocznie zostanie wprowadzony po jesiennych wyborach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl