Ministerstwo Finansów wciąż pracuje nad podatkiem cyfrowym, który miałby objąć m.in. międzynarodowych gigantów generujących przychód powyżej 750 mln euro. Prace trwają niezależnie od międzynarodowej inicjatywy pod skrzydłami Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).
Ministerstwo nie informuje jednak o tym, czy jest to pomysł realizowany niezależnie, czy też polska strona poczeka na ogólne ustalenia grupy roboczej w OECD.
Na razie nie znamy żadnych szczegółów pomysłu, poza tak naprawdę kwotą graniczną w wysokości 750 mln euro, która ma dotyczyć nie pojedynczych podmiotów, ale całych grup, dzięki czemu wreszcie miałoby się udać opodatkować takich gigantów jak Facebook czy Google.
Ministerstwo nie ujawnia również wysokości takiego podatku. Patrząc na inne kraje, które zdecydowały się podjąć prace na takimi ustawami, to procent waha się od 3 proc. w przypadku Francji czy Hiszpanii do 7 proc. w Czechach. Kolejną problematyczną sprawą, która wymaga dodatkowych rozwiązań, jest sposób na ustalenie faktycznych dochodów takich firm.
Zimą rząd Zjednoczonej Prawicy poinformował o projekcie innej ustawy, która miałaby również dotyczyć gigantów cyfrowych, ale nie tylko. Zaproponowana nowa danina dotyczyła dwóch rodzajów opłat. Pierwszą miała być naliczana z tytułu reklamy konwencjonalnej i dotyczyłaby tradycyjnych mediów. Druga miała dotyczyć właśnie cyfrowych gigantów technologicznych. Pomysł daniny wywołał ogromny sprzeciw polskich mediów.
Opodatkowanie największych cyfrowych graczy na rynku to nie tylko temat podnoszony na terenie Unii Europejskiej. Kilka dni temu amerykańska sekretarz skarbu zaproponowała globalny podatek CIT. Janet Yellen wezwała do koordynacji międzynarodowej stawki podatkowej, która byłaby stosowana wobec międzynarodowych korporacji, niezależnie od lokalizacji ich siedzib.