Resort finansów pracuje nad ryczałtem dla nowych, zamożnych rezydentów podatkowych, którzy zdecydują się przenieść nad Wisłę. Mieliby oni płacić rocznie 200 tys. zł zryczałtowanego podatku (niezależnie od osiąganych przez nich dochodów zagranicznych) oraz zainwestować jednorazowo 100 tys. zł w zakup budynków użyteczności publicznej, zabytków lub obligacji skarbowych.
By móc skorzystać z przywileju podatkowego, osoby te nie mogłyby osiągać w Polsce dochodów z pracy lub działalności gospodarczej. Oznacza to, że oferta adresowana jest głównie do zagranicznych rentierów lub emerytów. Ich polskie dochody byłyby opodatkowane już standardowo.
- Proponowane przez rząd rozwiązanie nie jest nowe. Podobne funkcjonują we Włoszech, Szwajcarii, zbliżone w Portugalii czy Hiszpanii – przypomina Marek Gadacz, doradca podatkowy oraz partner w CRIDO.
Dodaje, że kraje te nastawiają się na majętnych obywateli, którzy albo kończą aktywne życie zawodowe i chcą na emeryturze pomieszkać w ładnym miejscu lub ich dochody generowane są głównie z różnych inwestycji jak dywidendy, odsetki czy sprzedaż instrumentów finansowych.
Ministerstwo Finansów przyznaje, że pracując nad ryczałtem inspiruje się rozwiązaniami z innych państw europejskich. W przesłanym do redakcji komunikacie czytamy m.in. "Analizujemy postulaty zgłaszane przez podatników m.in. w ramach cyklicznych spotkań >>Dialog z biznesem<<. Na tej podstawie resort przygotowuje propozycje zmian legislacyjnych".
Czytaj też: Błąd skarbówki. Chodzi o dodanie jednego słowa
Konkurencja o względy najbardziej majętnych podatników jest na świecie bardzo duża. Państwa prześcigają się w pomysłach, jak skusić milionerów do płacenia podatków właśnie u nich.
Przykładowo, w księstwie Monako rezydenci podatkowi prowadzący działalność gospodarczą nie mają obowiązku odprowadzania podatku dochodowego. Od osób fizycznych nie jest tam też pobierany podatek od nieruchomości oraz podatek od zysków kapitałowych.
Jednym ze sposobów na uzyskanie rezydentury, jest otwarcie konta w banku w Monako i złożenie depozytu w wysokości co najmniej pół miliona euro. W ten sposób można uzyskać referencję bankową potwierdzającą, że dysponuje się wystarczającymi środkami, by wieść tam dostatnie życie.
Z kolei na Cyprze obcokrajowcy nieposiadający tam stałego miejsca zamieszkania są wyłączeni z obowiązku płacenia podatku SDC (Special Defence Contrybution). Tym samym są całkowicie zwolnieni z opodatkowania dywidend i odsetek, które otrzymują, będąc rezydentami podatkowymi Cypru. Wystarczy, że przez 60 dni w roku przebywają na wyspie.
W wielu krajach przywileje podatkowe dla najbogatszych idą w parze z ułatwieniami administracyjnymi dotyczącymi legalizacji ich pobytu. Z dotychczasowych propozycji przedstawionych przez rząd nie wynika, by takie rozwiązania były w Polsce brane pod uwagę.
Na bogaczy z Zachodu nie możemy raczej liczyć. W atrakcyjnie położonych Włoszech, od chwili wprowadzenia ryczałtu dla bogatych cudzoziemców w 2017 r. w kwocie 100 tys. euro rocznie, zgłosiło się do tej pory tylko 160 chętnych.
Jak ocenia jeden z ekspertów podatkowych, oferta polskiego rządu byłaby być może atrakcyjna dla zamożnych Ukraińców i Białorusinów, lub obywateli tych państw, z którymi Polska ma podpisane umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania.
- Załóżmy, że zamożny podatnik na Ukrainie dostaje dywidendę w wysokości 1 mln zł. Musi zapłacić od niej podatek u źródła w wysokości 15 proc., czyli 150 tys. zł, a następnie w Polsce 200 tys. zł ryczałtu. W sumie daje to 350 tys. zł. Gdyby od tej dywidendy zapłacił klasyczny podatek, wydałby 190 tys. zł (19 proc. CIT). Dla Ukraińca ryczałt w Polsce byłby więc opłacalny dopiero, gdy wartość jego dywidendy przekraczałaby 5 mln zł – wylicza nasz rozmówca.
Dodaje, że od szczegółów rozwiązania zależeć będzie rzeczywiste wykorzystanie tego pomysłu przez nierezydentów. - Konkurencja na świecie jest dość silna, więc polskie przepisy powinny dać coś więcej – podkreśla i dodaje: W przeciwnym razie rozwiązanie będzie iluzoryczne, a efekt fiskalny marginalny.
Podobnego zdania jest również Marek Gadacz.
- Ciekaw jestem, czy Ministerstwo Finansów dokonało jakiegoś rozpoznania, jaki efekt fiskalny, ale i ekonomiczny, przyniosło to rozwiązanie w innych krajach? I kto mógłby skusić się na ryczałt w Polsce? Może okazać się, że rząd przygotowuje ustawę dla kilkudziesięciu osób. Wówczas koszty wdrożenia nowych przepisów i zatrudnienia urzędników do ich obsługi będą przeważały nad korzyściami – ostrzega.