Zmiany wprowadzane w podatku CIT w ramach Polskiego Ładu rząd tłumaczył walką z międzynarodowymi korporacjami, które unikają płacenia podatków w Polsce. Temu celowi ma służyć nowy minimalny podatek dochodowy CIT, który resort finansów nazwał "podatkiem od dużych korporacji". Ministerstwo Finansów obliczyło, że dzięki niemu państwowy budżet wzbogaci się o ponad 2 mld zł rocznie.
Przedstawiciele rządu zapewniali, że nowy podatek obciąży tylko kilka procent korporacji. Jednak ekonomiści ostrzegali, że rykoszetem odbije się to także na innych przedsiębiorcach, w tym także małych i średnich. Czas pokazuje, że się nie mylili.
Teraz firmy zapłacą podatek również od straty
Przypomnijmy, że Polski Ład zakłada, że od stycznia tego roku nowy podatek, tzw. minimalny CIT, zapłacą wszystkie podmioty, które płacą CIT od dochodów, czyli m.in. spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, akcyjne, komandytowe, podatkowe grupy kapitałowe, ale także fundacje, stowarzyszenia i spółdzielnie.
Nowa danina będzie obowiązywać, jeśli przy rozliczeniu rocznym przedsiębiorcy wykażą straty lub ich dochody będą niższe niż 1 proc. przychodów. W takim wypadku będą musieli zapłacić 10 proc. podatku obliczonego od podstawy opodatkowania.
W praktyce nowe przepisy można interpretować jako swego rodzaju "karę" nałożoną na spółki, które mają za niskie dochody. - Do tej pory, jeśli firma zarobiła niewiele albo straciła, to albo płaciła znikomy CIT, albo w ogóle nie płaciła podatku, bo nie było od czego - tłumaczy Tomasz Bartoszek, Partner w Crido.
Ekspert dodaje, że teraz przedsiębiorca będzie musiał w takim wypadku zapłacić podatek, w dodatku od przychodu (na szczęście nie całego), powiększonego o odpowiednio skalkulowane koszty. Dotknie to zwłaszcza firmy, które miały gorszy rok, działają na granicy opłacalności lub funkcjonują w segmencie, w którym niskie marże są normą.
Nowy podatek dobije firmy, które mają problemy
Nowa danina w pierwszej kolejności może uderzyć w handlowców i właścicieli hurtowni, którzy w większości przypadków mają rentowność poniżej 1 proc.
Problem będą miały także firmy z sektora FMCG, oferujące artykuły pierwszej potrzeby, takie jak m.in. żywność, napoje i środki czystości oraz inne przedsiębiorstwa z branży spożywczej, bo niskie marże są w tym segmencie standardem.
W podobnej sytuacji może się znaleźć branża budowlana, która z niską rentownością zmaga się od lat. Nowy minimalny podatek uderzy także w spółki, które od dłuższego czasu borykają się ze skutkami wysokiej inflacji i podwyżkami gazu i energii. Teraz wraz z Polskim Ładem doszedł im w pakiecie nowy podatek.
Lista firm, które może dotknąć nowa danina, jest jednak dłuższa. Zdaniem ekspertów może go w praktyce zapłacić każda firma, która na koniec roku nie wykaże się odpowiednim dochodem.
Czytaj także: Polski Ład. Małe firmy zaczną padać. Część z nich zasili szarą strefę, inne znikną bezpowrotnie
Algorytm jest trudny, będzie łatwo o błędy
Wyliczenie nowej daniny może być wyjątkowo trudne, bo resort finansów na potrzeby nowej regulacji stworzył algorytm, który jest tak skomplikowany, że problemy z wyliczeniem nowego podatku mogą mieć nawet księgowi i doradcy podatkowi.
W dodatku do podstawy opodatkowania, od której będzie liczony nowy podatek minimalny, będą wliczane nie tylko przychody, ale także różne wydatki. W efekcie przedsiębiorcy mogą mieć problem z ustaleniem samej podstawy opodatkowania. Będzie łatwo o pomyłki, co może wiązać się z dodatkowymi karami.
Nowa ustawa o CIT nie przewiduje też żadnych progów kwotowych. To oznacza, że minimalny podatek dochodowy CIT może zapłacić zarówno duża firma, jak i mała spółka, jeśli nie wykaże odpowiedniej rentowności.
W ustawie o CIT są na szczęście wyłączenia. Nowego podatku nie zapłacą m.in. przedsiębiorstwa finansowe, spółki rozpoczynające działalność i te, które mają ponad 30 proc. spadek przychodów. Nie zapłacą go też m.in. podmioty wchodzące w skład grupy co najmniej dwóch spółek, w której jedna z nich przez cały rok podatkowy posiada 75-procentowy udział w kapitale zakładowym, akcyjnym lub udziale kapitałowym pozostałych spółek wchodzących w skład grupy, zaś udział łącznych dochodów spółek w ich przychodach jest większy niż 1 proc.
Firmy będą starały się podwyższać swoje dochody
Zdaniem ekspertów podatkowych wszyscy przedsiębiorcy powinni teraz na bieżąco liczyć ewentualne straty i rentowność firmy, aby wcześniej wiedzieć, czy unikną płacenia minimalnego podatku. Szczególną czujność powinny zachować firmy z segmentów, gdzie marże są niskie. - Takie podmioty, począwszy od tego roku, powinny co miesiąc liczyć, ile wynosi ich rentowność, a także ile może ona wynieść na koniec roku - tłumaczy Tomasz Bartoszek z Crido.
To ważne, bo na koniec roku może okazać się, że przedsiębiorstwo zapłaci minimalny CIT w wyższej kwocie niż klasyczny CIT. Jak to możliwe?
Ekspert Crido tłumaczy to na przykładzie spółki, która ma roczne przychody w wysokości 100 mln zł i dochód w wysokości 900 tys. zł. Taka spółka będzie objęta podatkiem minimalnym, bo ma rentowność poniżej 1 proc. Od dochodu 900 tys. zł zapłaci 171 tys. zł podatku CIT. Tymczasem podatek minimalny CIT w jej sytuacji wyniesie ją aż 400 tys. zł.
Według ekspertów wiele firm, aby uniknąć płacenia nowej daniny, będzie starało się podwyższać swoje dochody w ciągu roku, nie odliczając np. niektórych kosztów. Przedsiębiorcy będą woleli więc zapłacić wyższy CIT, byle uniknąć podatku.
Państwowych spółek nowe prawo nie dotyczy
- Rząd, wprowadzając nową daninę, przyjął wadliwe założenie, że jeżeli firma nie ma zysku albo ma niski dochód w stosunku do przychodów, to znaczy, że się optymalizuje i trzeba na nią nałożyć 1 proc. podatek od przychodów - komentuje Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy i ekspert Konfederacji Lewiatan.
Jego zdaniem firmy, które znajdują się obecnie w trudnej sytuacji, mogą zostać objęte nowym podatkiem, co jeszcze pogorszy ich wyniki. - Tymczasem w procesie legislacyjnym rząd sam złożył autopoprawkę do swoich przepisów, gdy minister aktywów państwowych zauważył, że ta regulacja uderza także w spółki Skarbu Państwa - dodaje.
Zdaniem eksperta idąc tym tokiem rozumowania, trzeba postawić pytanie, czy spółki Skarbu Państwa stosują podatkową optymalizację, z którą chce walczyć rząd. - To pokazuje absurdalność całej sytuacji. Najpierw nakłada się podatek, potem w trakcie legislacji robi się wyłączenie dla państwowych firm, a całość zmian wprowadza się pod płaszczykiem walki z optymalizacją - twierdzi ekspert Lewiatana.
Wyższe koszty, nowe obowiązki i więcej kontroli
Eksperci nie mają wątpliwości, że nowe regulacje spowodują, że firmy będą ponosiły wyższe koszty, co wiąże się m.in. z koniecznością korzystania z fachowego doradztwa podatkowego. W efekcie rząd może osiągnąć przeciwny efekt od zamierzonego, bo firmy, które dotąd nie stosowały tzw. optymalizacji podatkowej, zaczną to robić.
- Spółki, które nie będą musiały płacić nowego podatku i tak poniosą wyższe koszty, bo będą musiały zrobić odpowiednią kalkulację i zatrudnić np. dodatkowe osoby, tylko po to, aby liczyły, czy nie muszą płacić tego podatku. W połączeniu ze wszystkimi obciążeniami, które wprowadzono wraz z Polskim Ładem to dla nich dodatkowy problem - ocenia ekspert Lewiatana.
Dodatkowo niebawem przedsiębiorcom dojdą nowe obowiązki. Od 2023 roku podatnicy PIT i CIT oraz płacący ryczałt od przychodów ewidencjonowanych będą po zakończeniu roku musieli przesyłać do urzędu skarbowego ustrukturyzowane księgi i ewidencje.
- Konsekwencją tych zmian będzie zwiększenie precyzyjności kontroli, gdyż fiskus poddając dane analizie, będzie mógł je łatwiej sprawdzić. Dzięki temu będzie mógł na bieżąco weryfikować rozliczenia podatkowe w zakresie CIT, PIT i ryczałtu - komentuje Mateusz Krawczyński, młodszy konsultant podatkowy w Russell Bedford Poland.
Dodaje, że obecnie urzędy skarbowe, dopóki nie przeprowadzą kontroli, nie mają z reguły wiedzy o strukturze kosztów danego przedsiębiorcy. Od 2023 roku to się jednak zmieni.