Jak podaje Interia, w przypadku ulgi pracownik i jego pracodawca będą musieli wykazać się czujnością w monitorowaniu bieżących dochodów, żeby rozliczenie roczne nie dało przykrych niespodzianek.
Ci drudzy już na etapie zaliczki będą musieli uwzględnić ulgę w skali miesiąca dla określonych przychodów miesięcznych i to pracodawca będzie musiał pilnować bilansu, zwłaszcza tam, gdzie wynagrodzenie nie jest identyczne w każdym miesiącu, bo jest uzależnione od sprzedaży czy premii.
Polski Ład w praktyce
Z założenia ulga dla klasy średniej to algorytm proponowany w ramach Polskiego Ładu, który ma zapewnić, że pracownicy zarabiający 6-11 tys. zł na reformie nie stracą. Jest to jeden z bardziej krytykowanych elementów reformy, bo zdaniem części ekspertów komplikuje system podatkowy.
Jak natomiast twierdzi Łukasz Kozłowski, ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, choć sama zmiana jest skrojona pod to, żeby dla średnio zarabiających zmiany podatkowe w Polskim Ładzie były neutralne, ma ona charakter "prowizoryczny".
- Z jednej strony Polski Ład upraszcza dziwną - teraz występującą - konstrukcję, czyli degresywną kwotę wolną i to jest dobre, ale niestety z drugiej wprowadza "nakładkę" w postaci ulgi dla klasy średniej - tłumaczy. W jego ocenie rządzący postanowili, że klin podatkowy będzie zmieniany poprzez kombinację kwoty wolnej i braku odliczenia składki zdrowotnej, co w efekcie wymusiło zastosowanie ulgi.
Zaznacza, że choć matematycznie jest dobrze skrojona i dla przyjętych założeń działa poprawnie, to systemowo jest to rozwiązanie trudne do obrony, bo "dziwne i pokraczne".
Sam projekt zakłada, że prawo do ulgi będą mieć podatnicy, którzy w roku podatkowym uzyskają przychody kwalifikowane do przychodów ze stosunku służbowego, stosunku pracy, pracy nakładczej oraz spółdzielczego stosunku pracy w wysokości mieszącej się w przedziale od 68 412 zł do 133 692 zł.