- Przedsiębiorcy wyciągają rękę do rządu, bo chcą współfinansować służbę zdrowia w większym stopniu niż obecnie - podkreśla Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców.
Proponuje on, aby przedsiębiorcy rozliczający się z użyciem podatku liniowego płacili składkę zdrowotną w wysokości 9 proc. średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. W przyszłym roku byłaby to kwota 533 zł.
Czytaj więcej: Inflacja najwyższa od 20 lat. GUS pokazał co i ile zdrożało
- Teraz mamy 381 zł, a więc przedsiębiorcy zgadzają się na podwyżkę składki zdrowotnej o prawie 50 proc. Chcemy, aby został obecny system, a więc żeby składka była ryczałtowa, a nie żeby była liczona od dochodu, jak chce rząd - podkreśla Abramowicz.
Warto przypomnieć, że obecnie składka zdrowotna również uzależniona jest od średniej płacy w gospodarce i także wynosi 9 proc., ale jest liczona od 75 proc. średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Zgodnie z propozycją rzecznika MŚP, teraz byłoby to 100 proc.
Dodatkowo składkę zdrowotną można teraz częściowo odliczyć od podatku. Rząd zaś chce, aby podatnicy rozliczający się podatkiem linowym płacili 4,9 proc. od dochodu, a dodatkowo chce zlikwidować możliwość odliczenia składki od dochodu.
Propozycje Rzecznika MŚP obejmują także przedsiębiorców płacących podatek zryczałtowany, liczony od przychodów ewidencjonowanych. Oni także płaciliby składkę w wysokości 9 proc. średniego wynagrodzenia w gospodarce, czyli 533 zł.
Rząd chce progresji
Rzecznik MŚP wyszedł z propozycją podniesienia składki w odpowiedzi na propozycję rządu, który chce wprowadzenia progresji w przypadku ryczałtowców. To oznacza, że osoby, które uzyskują przychody do 60 tys. zł, płaciłyby 9 proc. od 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a więc około 300 zł miesięcznie.
Równocześnie przedsiębiorcy z przychodami do 300 tys. zł płaciliby 9 proc. od 100 proc. przeciętnego wynagrodzenia, czyli 533 zł miesięcznie, a ci, których przychody wynoszą ponad 300 tys. zł płaciliby składkę od 180 proc. przeciętnego wynagrodzenia.
- Przychód nie jest równoznaczny z dochodem. Można mieć przychód do 60 tys. zł i z tego dochód 50 tys. zł, a można przy przychodzie 350 tys. zł rocznie mieć dochód 25 tys. zł - wylicza Abramowicz.
W ten sposób stara się pokazać, że różnicowanie wysokości składki od przychodu nie ma sensu, a ponadto będzie zachęcało do ukrywania przychodów w przypadku dochodzenia do danego przedziału składkowego.
Podwyżka składki z limitem
W propozycji rzecznika MŚP jest też jeszcze jeden ważny szczegół. Chce, żeby był sufit, czyli żeby wysokość składki była limitowana tak, jak to jest w przypadku składki na ubezpieczenie społeczne.
- Żeby nie zniechęcać ludzi do wysiłku i do dodatkowej pracy, żeby nie wypychać ludzi do innych państw. Chcemy, żeby system, który był sprawny i działał, pozostał - podkreśla Abramowicz.
Zgodnie z propozycją rzecznika, maksymalna składka zdrowotna wynosiłaby 1176 zł miesięcznie. Ten limit obowiązywałby zarówno przedsiębiorców, jak i pracowników.
Nie są znane wyliczenia kosztów, jakie wprowadzenie rozwiązań proponowanych przez rzecznika MŚP oznaczałyby dla budżetu.
- Trzeba jednak zadać pytanie, czy nie warto poszukać tej różnicy gdzie indziej, choćby w podatku od korporacji, albo czy nie lepiej dopuścić do powstania deficytu, który można sfinansować emisją obligacji, niż wprowadzać system, który spowoduje odejście od podatku liniowego - przekonuje Abramowicz.
Przypomina, że podatek liniowy jest skuteczny i działa. Wpływy z niego wzrosły z 18,3 mld zł w 2015 roku do 35,4 mld zł w 2020 roku.