Polski Ład, w ramach którego od początku roku weszła w życie poważna reforma podatkowa, przez rząd przedstawiany jest głównie z perspektywy korzyści dla najmniej zarabiających.
Przy okazji pierwszych wynagrodzeń wypłacanych w styczniu okazało się, że w rzeczywistości nie wszystko poszło zgodnie z planem. Np. wypłaty nauczycieli, które miały być wyższe lub takie same, wyszły mniejsze. Ministerstwo Finansów winę częściowo wzięło na siebie, ale krytyka spadła też na księgowe.
Do zarzutów odniosło się wtedy Stowarzyszenie Księgowych w Polsce, które wydało specjalne oświadczenie. W nim wypunktowało zaniechania rządu i ekspresowe wprowadzenie regulacji na ostatnią chwilę.
Po ponad dwóch tygodniach nowego roku poprosiliśmy jedną z księgowych z opolskiego biura rachunkowego o opowiedzenie, jak w codziennej praktyce wygląda praca w warunkach Polskiego Ładu. Okazuje się, że wymyka się z wszelkich norm.
18 godzin pracy z krótkimi przerwami
- Minęło 14 dni roboczych stycznia i w tym czasie przepracowałam około 160 godzin. Przy normalnej ośmiogodzinnej normie powinno być 112 godzin - wylicza w rozmowie z money.pl Natalia, księgowa z blisko dziesięcioletnim doświadczeniem, która samodzielnie obsługuje ok. 30 klientów. Przyznaje, że jeszcze nigdy nie było aż tak ciężko.
Nie chce zdradzać swojego nazwiska, bo boi się ewentualnych konsekwencji dla pracodawcy. Przyznaje, że nie wini swojej firmy. Opowiada, że taka jest specyfika pracy. Są okresy, gdy trzeba robić nadgodziny, ale później jest czas na spokojne odebranie wolnego. Podkreśla jednak, że nie byłoby aż tak dużo pracy, gdyby nie pospiesznie wprowadzany Polski Ład.
- Jeszcze pierwsze dwa tygodnie stycznia były w miarę standardowe. W pracy siedziałam 8-9 godzin. Głównie odpowiadałam na liczne pytania klientów o Polski Ład, robiłam symulacje, zaniedbując bieżące obowiązki księgowe. Kumulacja nastąpiła w tym tygodniu, gdy trzeba było dotrzymać ustawowych terminów rozliczeń z PIT, CIT, VAT - tłumaczy.
Jednego dnia Natalia rozpoczęła pracę z biura o godzinie 7.00, po czym skończyła grubo po 1.00 w nocy następnego dnia. Oczywiście w międzyczasie miała kilka przerw na jedzenie, powrót z biura do domu czy "odstresowanie się". W sumie w tym czasie przed laptopem przesiedziała około 15 godzin.
Obraz pulpitu komputera Natalii
- Poziom zmęczenia jest wtedy tak duży, że ledwo widzisz na oczy. W końcu to ciągła praca przed monitorem. Nie jest jednak tak, że padasz z nóg i śpisz. Byłam tak wykończona, że nawet nie mogłam spać. Miałam też świadomość, że za kilka godzin muszę być znowu w biurze i dalej księgować - opowiada.
Przyznaje, że po tym maratonie udało jej się przespać 4-5 godzin, by znowu po 8.00 zacząć kolejny dzień pracy, w którym wytrwała już "tylko" 8 godzin.
Inne koleżanki księgowe opowiadają podobne historie. Od dłuższego czasu nawet nie zakładają, że mogą skończyć pracę po ustawowych ośmiu godzinach. Mężowie już mają dość ich pracy po kilkanaście godzin dziennie. Standardem jest siedzenie przed laptopem do późnego wieczora w domu. Widać to po pracowniczym komunikatorze, gdzie około 21.00-22.00 kilka osób zawsze jest aktywnych.
- Dobrze, że jest możliwość pracy zdalnej z domu. Przesiadywanie po kilkanaście godzin dziennie w biurze byłoby dużo bardziej męczące - podkreśla Natalia.
Księgowe wyczekują wiosny
Niektórzy mogą pomyśleć, że praca księgowej jest w tym okresie trudna, ale za to wypłata z nadgodzinami będzie rekompensowała trud. Nic z tych rzeczy. W większości biur zasadą jest odbieranie nadgodzin. Nie ma dodatkowych pieniędzy.
Problem w tym, że szybko nie będzie okazji, żeby odebrać sobie kilkadziesiąt godzin. Nasza rozmówczyni tłumaczy, że w pracy księgowych najwięcej roboty jest w styczniu, lutym i marcu. Trzeba wtedy robić firmom sprawozdania finansowe i dodatkowe deklaracje na zamknięcie i rozliczenie poprzedniego roku. Dopiero za jakieś trzy miesiące będzie więcej okazji do odpoczynku.
Jest jednocześnie oswojona z myślą, że prawdopodobnie i tak nie będzie w stanie wyzerować wszystkich nadgodzin. Wspomina, że za pół roku przyjdą wakacje, a obowiązki z całego urlopu też będzie trzeba nadrabiać.
Polski Ład zachęcił do zmian
Od dwóch-trzech miesięcy biura rachunkowe żyją Polskim Ładem, a klienci zasypują księgowe pytaniami o nowe przepisy. Okazało się, że wielu przedsiębiorcom na nowych zasadach będzie opłacać się np. zmiana formy opodatkowania ich działalności, więc konieczne było robienie różnych symulacji i skomplikowanych wyliczeń.
Normalnie zajmowaliby się tym doradcy podatkowi, a teraz do pracy zostały zaprzęgnięte też zwykłe księgowe. Klienci szukają przede wszystkim sposobów na zniwelowanie negatywnych efektów zmian podatkowych i optymalizację.
- W przypadku kilku moich klientów okazało się, że warto zmienić formę opodatkowania z podatku liniowego. Brak możliwości odliczenia składek zdrowotnych od podatku oraz nowa podstawa ich obliczania spowodowały, że wielu przedsiębiorcom korzystniej jest rozliczać się za pomocą ryczałtu - tłumaczy Natalia.
Nasza rozmówczyni, narzekając na trudy pracy w ostatnich dniach i tygodniach, ma za złe rządowi, w jaki sposób przeprowadził całą reformę. Jednocześnie uczciwie przyznaje, że nie można zrzucić całej winy na Polski Ład. Jest cała masa skomplikowanych przepisów obowiązujących od lat, które kumulują wiele różnych obowiązków księgowych w pierwszych tygodnia i miesiącach nowego roku.