Według wyliczeń Ministerstwa Finansów w Polsce jest 60 tysięcy rodzin wielodzietnych. W 50 tysiącach jest czwórka dzieci, a w 10 tysiącach – więcej niż czworo. To oni właśnie byliby beneficjentami zmian w przepisach. Według wyliczeń resortu finansów w kieszeniach tych rodzin wielodzietnych pozostałoby w sumie 250 mln zł. Średnio każda z rodzin zaoszczędziłaby na podatku 4,1 tys. zł.
Wyliczenia te nie obejmują jednak planowanych zmian w przepisach podatkowych, czyli np. braku możliwości odpisania składki zdrowotnej od podatku, wyższej kwoty wolnej czy ulgi dla klasy średniej.
Pomysł zwolnienia wielodzietnych rodzin z płacenia podatków wyszedł z Partii Republikanów (która powstała w wyniku rozłamu w partii Porozumienie Jarosława Gowina). Jak twierdzi poseł tej partii, Kamil Bortniczuk, został on już skonsultowany z premierem Mateuszem Morawieckim i wiceministrem finansów Piotrem Patkowskim. Poseł Bortniczuk przedstawił obu politykom założenia programu osobiście i co istotne - według niego zyskały one ich wstępną aprobatę.
Program jest nowy i mało kto o nim słyszał. Nawet wśród przyjaciół partii nie wszyscy zdążyli wyrobić sobie na jego temat zdanie. Jadwiga Emilewicz, była wicepremier w rządzie PiS, przyznaje, że o pomyśle Republikanów dowiedziała się dopiero w ostatni poniedziałek, po ich kongresie. Poproszona o opinię na jego temat odpowiedziała krótko: "śmiały projekt".
"Namawiamy Polaków na więcej dzieci"
Borniczuk nie ukrywa, że ambicją Republikanów jest namówienie Polaków na prokreację. - 300 tysięcy rodzin w Polsce ma teraz troje dzieci. Część z nich mogłaby się zdecydować na czwarte dziecko i nie płacić podatków dochodowych wcale – ocenia poseł.
Jak podkreśla nasz rozmówca, program poprawia przede wszystkim wizerunek rodzin wielodzietnych w społeczeństwie, gdyż adresowany jest do ludzi pracujących, a nie żyjących ze świadczeń.
Ma on również zachęcić osoby niepracujące do powrotu na rynek pracy. W kieszeniach rodziców zostawałyby kilkutysięczne zaliczki odprowadzane na podatek dochodowy, oczywiście tych, którzy odpowiednio dużo zarabiają.
Bortniczuk ma czwórkę dzieci i niepracującą żonę, z którą wspólnie rozlicza się z podatków. W ubiegłym roku – jak przyznaje - odprowadził fiskusowi kilka tysięcy. Policzyliśmy, ile to było dokładnie.
Jako zawodowy poseł zarobił w ubiegłym roku łącznie 120 575,68 zł brutto (jego miesięczna pensja poselska to 9892,30 zł), do tego dochodzą diety - łącznie 29644,85 zł (2473,08 zł miesięcznie, ale diet nie wlicza się do dochodów, podobnie jak świadczenia 500 plus).
W oświadczeniu majątkowym za 2020 r. wpisał też działalność wykonaną osobiście na kwotę 6807,27 zł. Jego podatek, już po wszystkich odliczeniach, wyniósł za ubiegły rok 2297,48 zł.
Dowiedzieliśmy się też, że poseł spodziewa się piątego dziecka w listopadzie tego roku. Przy takich samych dochodach jak w 2020 r., już z piątką dzieci i niepracującą żoną, jego podatek dochodowy wyniesie zero złotych. Bortniczuk na zmianach osobiście więc nie skorzysta. Pod warunkiem, że jego żona nadal nie będzie pracowała. Jeśli zdecydowałaby się wrócić do pracy, sytuacja wyglądałaby już inaczej.
Według Borniczuka zmiana w systemie podatkowym może być dodatkową motywacją do powrotu na rynek pracy dla niepracujących rodziców wychowujących większą liczbę dzieci. Komu by się to opłaciło?
Kto na tym skorzysta?
Marek Gadacz, ekspert podatkowy i partner w firmie Crido, nie ma wątpliwości, że zmiana w przepisach przyniesie wymierne korzyści tym najzamożniejszym. - Całkowite zwolnienie rodzin wielodzietnych z podatku będzie najbardziej opłacalne przy bardzo wysokich dochodach. Podatku nie zapłaci rodzina, której wspólny dochód roczny to przykładowo 100 tysięcy zł, ale również 1 mln zł – wylicza Gadacz.
Z kolei zdaniem Małgorzaty Samborskiej doradcy podatkowego i partnera w firmie Grant Thornton Frąckowiak, na zmianie w opodatkowaniu skorzystają wszyscy ci, których podatek już po wprowadzeniu zmian przewidzianych w Polskim Ładzie, wyniesie 6924,12 zł i więcej. Dlaczego? Bo tyle wynosi obecnie ulga podatkowa, która przysługuje podatnikom na czworo dzieci.
O komentarz i wyliczenia poprosiliśmy również wiceministra Patkowskiego. Do czasu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy jeszcze komentarza. Opublikujemy go, jak tylko go otrzymamy.