Polski Ład wszedł w życie. Rząd chwali się, że większość Polaków na nim zyska, a stracą wyłącznie "cwaniacy". Jak jest w rzeczywistości? Kilka dni temu polski internet zalała fala wpisów od nauczycieli, pielęgniarzy czy urzędników, którzy skarżyli się, że ich styczniowe wypłaty są o wiele niższe niż przed zmianami podatkowymi. Rząd nazwał to niedopatrzeniem i zapowiedział powstanie kolejnych przepisów, po to, aby "niedopatrzenie" zostało naprawione.
Czy przepisy podatkowe dotyczące programistów również są "niedopatrzeniem"? Okazuje się, że Polski Ład został tak skonstruowany, że przejście na ryczałt jest dla pracowników IT znacznie korzystniejsze niż dotychczasowe formy pracy i opodatkowania. Ma to jednak swoje drugie dno. Na korzystnych zmianach dla informatyków stracą w pewien sposób wszyscy pozostali. Jak to możliwe?
Od 1 stycznia informatycy, którzy działają w ramach Jednoosobowej Działalności Gospodarczej (JDG) będą rozliczać się według nowej zryczałtowanej stawki podatkowej. W miejsce dotychczasowych 15 proc. wchodzi 12 proc.
Dodatkowo jest to korzystne w związku z wejściem w życie przepisów o składce zdrowotnej. Od 1 stycznia nie ma możliwości odliczenia jej od podatku. Oznacza to, że obciążenie podatkowe wzrasta o 7,75 proc. Chyba że rozliczający się dotychczas w sposób liniowy przedsiębiorca przechodzi na ryczałt. Wówczas składka jest niezależna od dochodu i wynosi jedną trzecią stawki ryczałtu.
O co chodzi? O zabranie pieniędzy
Działania rządu trudno nazwać "niedopatrzeniem". Jak wskazują eksperci, jest to działanie celowe, z zamiarem zabrania pieniędzy samorządom. Gminy nie biorą bowiem udziału w podziale pieniędzy z podatku zryczałtowanego. Wszystkie daniny opłacone w ten sposób trafiają wprost do budżetu centralnego.
Jak wskazuje Związek Miast Polskich, w wyniku podwyższenia kwoty wolnej od podatku samorządy w ciągu najbliższych 10 lat stracą 145 mld złotych. Rządowa rekompensata dla miast i gmin to zaledwie 66 mld zł. Jak informuje Forum Obywatelskiego Rozwoju, najmocniej ucierpią największe polskie miasta: Warszawa – ponad 900 mln zł; Kraków, czy Wrocław – po blisko 100 mln zł.
Stracą samorządy, czyli każdy
Oznacza to, że na zmianach zapisanych w Polskim Ładzie stracą wszyscy. Samorządy będą zmuszone do cięć w inwestycjach i podnoszenia lokalnych opłat np. za komunikację miejską. W związku z zakręceniem kurka z pieniędzmi z podatków może okazać się, że zabraknie funduszy na remonty chodników i dróg, nowe wodociągi czy sieci kanalizacyjne, budowę szkół czy miejskie programy in-vitro.
- Nie ulega wątpliwości, że zmiany wpłyną negatywnie na budżety samorządów. Z moich obliczeń wynika, że na zmianach podatkowych związanych z Polskim Ładem przeciętnie każdy mieszkaniec płacący podatek PIT straci 1000 zł. To są pieniądze za które gminy budowały wodociągi, inwestowały w kulturę. Teraz ich po prostu nie będzie. Co do samego ryczałtu dla programistów – nie jest jeszcze znana skala tego zjawiska, trudno oszacować jak wiele osób skorzysta z tego rozwiązania – wskazuje Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich.
Jak informuje ekspert, warto się zastanowić, czy rząd dając prezent dla wąskiej grupy specjalistów, nie daje prezentu samemu sobie. Do tej pory podatek PIT był równo dzielony między budżet centralny a budżet samorządów. Teraz gdy znaczna część programistów – a zaznaczyć trzeba, że są to osoby zarabiające znacznie powyżej średniej krajowej – będzie rozliczać się ryczałtowo, samorządy nie zobaczą z ich daniny nawet grosza. Całość podatku trafi do budżetu.
– Należy zastanowić się czy 100 proc. z ryczałtu nie jest korzystniejsze dla Ministerstwa Finansów niż połowa podatku PIT, który tam trafiał do tej pory – zapytuje dyrektor ZMP.
Jak dodaje, nowe inwestycje, do których dokłada Unia Europejska, raczej nie są zagrożone i nadal będą powstawać. Pytanie jednak co dalej? Okazać się może, że zabraknie funduszy na modernizacje i utrzymanie tego, co już powstało – wodociągów, kanalizacji, dróg, parków.
"Wielkiego ruchu jeszcze nie ma"
Firmy działające w sektorze IT są tak samo zaskoczone, jak samorządy. Jak dowiaduje się money.pl, w wielu przedsiębiorstwach wciąż nie do końca wiadomo, jak stosować zapisy Polskiego Ładu. Nasi rozmówcy wskazują, że będą obserwować sytuację i reagować na bieżąco. Podkreślają przy tym, że od momentu ogłoszenia zmian do wejścia ich w życie upłynęło zdecydowanie zbyt mało czasu.
Przedsiębiorstwa działające w branży informatycznej przyznają, że pracownicy oraz podwykonawcy pytają o zmiany podatkowe. Firmy wskazują, że dla wielu programistów i informatyków przejście na współpracę B2B i rozliczanie się podatkiem ryczałtowym będzie po prostu korzystniejsze. Osoby, do których dotarliśmy, podkreślają jednak, że na tę chwilę nie ma jeszcze wielkiego zainteresowania zmianą sposobu współpracy.
Najprawdopodobniej osoby dotychczas pracujące na umowę o pracę czekają na swoje pierwsze wypłaty obliczone według nowych przepisów podatkowych. Jeżeli okaże się, że są one niższe niż przed wejściem w życie Polskiego Ładu, wówczas będą się decydowały na zmianę sposobu współpracy uciekając do JDG i B2B.
- Nie nakłanialiśmy naszych pracowników ani podwykonawców do zmiany formy współpracy. Na tę chwilę nie obserwujemy wielkiego ruchu w kadrach, nie ma kolejek osób, które chcą zmienić formę zatrudnienia. Wydaje mi się jednak, że wiele osób będzie decydowało się na współpracę na zasadzie B2B ze względu na korzystne zmiany podatkowe - mówi Tomasz Cichowicz, dyrektor zarządzający software house’u BinarApps.
- Na przestrzeni ostatnich dwóch lat obserwowaliśmy wzrost zainteresowania umowami o pracę, większa część zespołu korzystała z tej formy współpracy. Wydaje mi się, że teraz to się zmieni. Nowa forma ryczałtu jest zdecydowanie korzystniejsza dla klasycznych programistów. Myślę, że teraz tendencja się odwróci i więcej osób przejdzie na JDG, jednak jeszcze jest za wcześnie by to szacować – wskazuje w rozmowie z money.pl Tomasz Cichowicz.
Zarabiają więcej, a płacą mniej
"Sporo osób zarabiających ponad 30 tys. zł miesięcznie będzie płaciło dużo niższe podatki ode mnie z moimi niespełna 5 tys. zł miesięcznie" – przekazała w wiadomości do Jana Śpiewaka jedna z internautek. Jak wskazuje w korespondencji, którą aktywista udostępnił na Instagramie, jest zatrudniona w dziale HR firmy działającej w IT. W rozmowie przekazała, że na umowach o pracę zatrudnieni zostali jedynie cudzoziemcy oraz osoby zarabiające poniżej 6 tys. zł. brutto. Wszyscy pozostali zostali skierowani na fikcyjne samozatrudnienie.
Dalsze historie przytoczone przez aktywistę potwierdzają, że wysyłanie pracowników na umowy B2B jest w Polsce plagą. Z rozmów, jakie publikuje Śpiewak, wynika, że są firmy, które wymagają od pracowników przejścia na JDG. Dla przedsiębiorców oznacza to mniejszą odpowiedzialność za pracownika, dla "pracowników" mniejsze podatki oraz… problemy ze zwolnieniem chorobowym, czy urlopem.
Jak duże będą straty?
Według szacunków w naszym kraju pracuje około 640 tys. pracowników branży IT. Przesłaliśmy do ministerstwa finansów pytania dotyczące szacunków, ile osób będzie ich zdaniem zainteresowanych przejściem na ryczałt oraz jak to wpłynie na dochody budżetu państwa. Niestety do momentu publikacji artykułu nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Według naszych wyliczeń, jeżeli spośród wspomnianych 640 tys. pracowników IT nawet połowa zdecydowałaby się przejść na rozliczenie ryczałtowe, wówczas budżet państwa zyskałby na zmianach dodatkowe 2 miliardy 35 milionów złotych. Pieniądze te zostałyby odebrane samorządom.
Wyliczenia zostały oparte na medianie zarobków w IT, która w styczniu wyniosła 6 tys. zł brutto. Ile osób finalnie zdecyduje się na przejście na ryczałt, na razie nie wiadomo.