Ministerstwo Finansów od kilkunastu tygodni rozmawia z przedstawicielami samorządów na temat zupełnie nowego systemu finansowania samorządów. Miałby on polegać na udziale jednostek samorządu terytorialnego (JST) nie we wpływach z PIT czy CIT jak dziś, ale na udziale w dochodzie, który wypracowują podatnicy obu tych danin.
Zasadnicza różnica z obecnym system ma polegać na tym, że ewentualne zmiany stawek podatków nie będą jak do tej pory uderzały w dochody samorządów, bo ich koszty w całości będzie brał na siebie budżet.
Finanse samorządów po nowemu. Projekt gotowy latem
- Nie będzie tak, że minister finansów wprowadzając zmiany stawek w PIT czy CIT spowoduje, że samorządy będą drżały o swoją przyszłość. Beneficjentem naszej zmiany będzie każdy samorząd w Polsce - mówił na poniedziałkowym spotkaniu z lokalnymi włodarzami w Sejmie z okazji dnia samorządowca minister finansów Andrzej Domański. Rozmowy z JST trwają i, jak wynika z informacji money.pl, projekt ustawy może być wpisany do wykazu prac w czerwcu lub lipcu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samorządowcy zwracają jednak uwagę, że reforma ich finansów ma przecież wejść w życie od przyszłego roku, a muszą jeszcze jakoś przetrwać rok 2024, wciąż odczuwając skutki Polskiego Ładu (zwłaszcza zmiany w PIT, które uszczupliły ich dochody).
Pojawiła się obawa o pokrycie bieżących wydatków. Nasi rozmówcy z samorządu twierdzą, że luka w skali całego kraju może sięgnąć 10 mld zł. - Jeśli rząd nie dosypie nam czegoś, we wrześniu zabraknie nam pieniędzy - przyznaje prezydent jednego z większych miast. Od innego prezydenta, z mniejszego miasta, słyszymy, że bez tych środków luka w jego budżecie może wynieść około 4 proc. - I mówimy o pieniądzach na wydatki bieżące, a nie inwestycje - podkreśla nasz rozmówca.
Reforma najwcześniej początkiem 2025 roku
Problem nie pojawił się teraz. To skutek reform w ramach Polskiego Ładu i niedostatecznych rekompensat przyznanych lokalnym władzom, zwłaszcza z dużych miast, dla których wpływy z PIT są niewspółmiernie istotniejsze niż w przypadku mniejszych jednostek. PiS w ostatnich kilku latach załatwiało ten problem doraźnie.
Pod koniec roku - z zaskoczenia i praktycznie wedle uznania - rząd ogłaszał, że dosypie samorządom jednorazowo kwotę kilkunastu miliardów złotych. Samorządowcy brali te pieniądze, jednocześnie ostro krytykując PiS za sposób, w jaki to robi oraz za to, że wypłacając środki w końcówce roku, sztucznie pompuje wyniki finansowe całego sektora JST. Aktualnie samorządowcy znów domagają się podobnego ruchu, ale - jak twierdzą - dlatego, że docelowa, kompleksowa reforma dochodów JST, którą zapowiada minister Domański, wejdzie w życie najwcześniej z początkiem 2025 r.
Na razie jednak rząd nie ma dobrych informacji dla włodarzy. - Nie ma na to pieniędzy - mówi nam ważny polityk PO. Minister finansów nie jest tak jednoznaczny, ale na pewno nie jest skory do deklaracji w tej sprawie. Domański stwierdził, że choć rosną wpływy z PIT i CIT, w których dziś samorządy mają swoje udziały, to i tak sytuacja w części samorządów, jak i budżecie państwa, jest napięta.
Mamy maj, zazwyczaj w trakcie realizacji budżetu pojawiają się pewne oszczędności, wtedy ewentualnie podejmiemy działania. Na dziś nie mogę zadeklarować, że takie łatanie po naszych poprzednikach nastąpi i w jakiej kwocie - przyznał Domański.
Kolejne zmiany
Widać także inne napięcia na linii MF-samorządy. Część z nich chce zmiany w bazowej propozycji resortu finansów dotyczącej nowego systemu dochodów JST. Ich podstawą jest obawa przed potencjalnymi skutkami zmian wśród samorządów ze względu na ich wielkość.
- Na pewno wszyscy dostaną więcej niż obecnie, ale największe miasta, będą największymi beneficjentami, a my chcielibyśmy uwzględnienia interesów na przykład średnich miast - zauważa jeden z naszych rozmówców. Podobne uwagi słychać ze strony gmin wiejskich.
O szczegółach reformy finansów samorządowych, nad którą pracuje MF, pisaliśmy jako pierwsi. Zasadnicza zmiana ma dotyczyć wpływów z PIT i CIT, wypracowanych przez mieszkańców. Dziś są one transferowane do budżetu, a następnie dzielone pomiędzy rząd i władze lokalne (które mają swoje procentowe udziały, mniej więcej pół na pół z rządem w przypadku PIT). Tym samym, jeśli rząd wprowadza jakieś reformy podatkowe, np. ulgi w PIT, obniżenie stawek podatku czy podwyższa kwotę wolną, rykoszetem dostają samorządy, którym straty nie zawsze są rekompensowane.
Reforma ministra Domańskiego zakłada, że dochody każdej jednostki samorządu będą ustalane algorytmem na podstawie dochodów - wypracowanych "na miejscu" przez jej mieszkańców i podlegających późniejszym opodatkowaniu PIT i CIT. To ma spowodować, że dochody samorządowe przestają być wrażliwe na zmiany wprowadzane na szczeblu rządowym. Oprócz tego samorządy mają w końcu dostać udział w ryczałcie - obiecał im to rząd PiS, ale do realizacji obietnicy nie doszło. Tymczasem Polski Ład zachęcał wręcz podatników do przechodzenia właśnie na ryczałtową formę opodatkowania, zwiększając w ten sposób ubytki w lokalnych kasach.
Nowy system ma co do zasady zastąpić obecne subwencje oraz janosikowe. Z jednej strony większość obecnych transferów z budżetu, jak np. subwencja oświatowa, ma zostać zastąpiona przed dodatkowo zwiększony udział JST w bazie PIT i CIT. Takie dodatkowe transfery z budżetu mają stać się wyjątkiem i trafiać do najbiedniejszych JST. W drugą stronę ma działać mechanizm, który zastąpi janosikowe, tzn. najbogatsze samorządy mają mieć nieco zmniejszony udział w dochodach z PIT i CIT. Taki system ma uniezależniać budżetu JST od decyzji centrali i zminimalizować liczbę przepływów na linii budżet-samorządy.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl