DAC 7, unijna dyrektywa, której celem jest zwalczanie szarej strefy dotyczącej handlu w sieci, wejdzie w życie już za dwa tygodnie. Portale pośredniczące w handlu od miesięcy muszą gromadzić dane o sprzedających towary i oferujących usługi. Robią to po to, by przekazać je fiskusowi. Dodatkowo od lipca będą też musiały weryfikować dane osobowe tych, którzy rejestrują się w serwisie, by np. sprzedać telefon czy zaoferować lekcje gry na pianinie. Wcześniej takiego wymogu nie było.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
DAC 7 wchodzi w życie. Sprzedaż w sieci pod okiem fiskusa
Kogo dotyczy dyrektywa DAC? W wypadku osób prowadzących prywatną sprzedaż obowiązują pewne limity, które sprawiają, że nie o każdej transakcji dowie się fiskus. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku osób oferujących usługi - korepetycje, remonty, przewozy. O tego typu transakcjach urzędy skarbowe będą informowane bez względu na skalę działalności.
Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy InFakt, w rozmowie z money.pl wyjaśnia, na czym polegają zmiany. - W przypadku osób, które sprzedają za pośrednictwem portali internetowych, wprowadzono limit. 30 transakcji rocznie i/lub sprzedaż o wartości 2 tysięcy euro, przeliczanych po kursie z pierwszego dnia roboczego danego roku - tłumaczy ekspert. - Te warunki nie muszą być spełnione łącznie. Jeśli więc dokonamy na jakimś portalu 30 transakcji na łączną kwotę na przykład 5,9 tys. zł, ta informacja trafi do fiskusa. I odwrotnie: sprzedamy na przykład zaledwie dwie rzeczy, ale ich łączna wartość przekroczy 2 tys. euro, taka informacja trafi do fikusa – dodaje.
- Raportowanie będzie sięgało wstecz, bo portale będą przesyłać dane zebrane już w roku 2023. Nowe przepisy mogą stać się postrachem wielu osób: handlujących samochodami, ubraniami, elektroniką - wyjaśnił ekspert. - Istotna zmiana, która wchodzi w życie od lipca, dotyczy weryfikacji danych. Wcześniej portale musiały jedynie dane zbierać, teraz mają też obowiązek je pozyskać i potwierdzić tożsamość kogoś, kto chce sprzedać jakiś przedmiot - mówi.
Oferujesz usługi? Fiskus dowie się bez względu na kwotę
Ekspert zwraca też uwagę, że do tej pory podkreślany był aspekt dyrektywy dotyczący sprzedaży towarów. Tymczasem dotyczy ona też usług. - Portale pośredniczące w sprzedaży mają obowiązek gromadzić i przesyłać dane osób, które oferują usługi. I tu nie ma już żadnego limitu kwotowego. Chodzi o remonty, naprawy, korepetycje, przewozy i wszelkie inne tego typu usługi - tłumaczy Piotr Juszczyk.
- Jeśli urząd skarbowy dowie się, że ktoś ciągle ogłasza się w sieci, może uznać to za prowadzenie działalności gospodarczej. Trudno oczywiście przesądzać, co się wydarzy, ale można założyć, że przynajmniej w jakimś stopniu zacznie się "polowanie na czarownice". To znaczy wyławianie tych osób, które dają dowody na swoje przewinienie - dodaje.
Bycie "dobrym wnuczkiem" może nieść konsekwencje
Jak zwraca uwagę, do tej pory zdarzało się, że niektórzy pomagali sprzedawać w sieci różne produkty osobom mniej zorientowanym w świecie cyfrowym. - Czasem ktoś pomaga sprzedawać babci meble, antyki itp. Teraz może się zdarzyć, że fiskus będzie pytać o takie transakcje - zaznacza.
- Bycie "dobrym wujkiem", wnuczkiem, kolegą, może od lipca przynieść pewne konsekwencje skarbowe - ostrzega rozmówca money.pl.
Polacy zapominają o ważnym podatku
I podkreśla jeszcze inną kwestię. Chodzi o podatek od czynności cywilnoprawnych. Polacy często sądzą, że odprowadzamy go tylko od zakupu samochodu lub nieruchomości. A tak nie jest.
- Już dzisiaj, kupując rzeczy używane, trzeba odprowadzać podatek PCC. Ale Polacy go nie płacą, gdy np. kupią na portalu internetowym szafę czy konsolę. A to obowiązek. Od lipca urzędy skarbowe zyskają narzędzie, by i tu egzekwować prawo. Oczywiście nikt nie wie, jaką skalę będą miały działania urzędów - wyjaśnia Piotr Juszczyk.
- Tego typu transakcje nie przynoszą może sporych obowiązków podatkowych, bo mówimy tu o kilkudziesięciu złotych. Ale przy setkach tysięcy transakcji takie kwoty przekładają się na potencjalnie spore pieniądze dla budżetu. Być może urzędy po te pieniądze sięgną. Szczególnie jeśli będą dysponować kompletem danych przekazanych przez portale - dodaje ekspert podatkowy.
Wszystko jasne. Tyle głosów zdobył Daniel Obajtek
Dochody pod lupą fiskusa
Dyrektywa DAC7 nie dotyczy tylko e-handlu, ale także najmu przez internet lokali mieszkalnych, miejsc parkingowych, samochodów czy innych środków transportu.
- Nowe przepisy dadzą po prostu administracji skarbowej narzędzie do śledzenia. Obecnie fiskus może śledzić podatników i dokonywać czynności sprawdzających, jednak jest to utrudnione. Niemniej podatnicy niejednokrotnie dostają pisma o wyjaśnienie, czy nie prowadzą działalności gospodarczej, gdyż widoczna jest ich aktywność, np. ogłaszają się na Facebooku. Raportowanie zaoszczędzi skarbówce czasu na weryfikacji – podkreśla rozmówca money.pl.
Na baczności powinni mieć też się ci, którzy sprzedają w sieci własne używane przedmioty. - Co do zasady towary używane sprzedajemy taniej, niż kupiliśmy. Jednak gdybyśmy sprzedali drożej, to może wystąpić u nas podatek dochodowy, pod warunkiem że sprzedaż nastąpi w ciągu sześciu miesięcy od zakupu. Przykładowo: kupiliśmy buty za 500 zł z limitowanej kolekcji. Po tygodniu dokonaliśmy ich sprzedaży za 800 zł. W tym przypadku wystąpi dochód do opodatkowania w kwocie 300 zł. Ale gdybyśmy te same buty sprzedali po sześciu miesiącach, licząc od końca miesiąca zakupu, nie zapłacilibyśmy podatku – tłumaczy ekspert.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl