W czwartek Sejm przegłosował nowelizację dotyczącą m.in. stawek VAT. W 2019 r. nadal obowiązującymi pozostają stawki 8 i 23 proc. Dzieje się to mimo faktu, że we wcześniejszych przepisach i planach rządowych miały obowiązywać do końca tego roku.
Politycy rządzącej większości nie dotrzymali zatem słowa danego przez Beatę Szydło jeszcze podczas konwencji wyborczej z 2015 r. Wtedy to przyszła premier obiecywała ich obniżkę. Przypomniała tę obietnicę podczas swojego expose w Sejmie.
Zamiast tego przegłosowane zmiany wprowadzają teraz warunki, w których będzie mogło dojść do ich obniżenia od 2020 r. Zgodnie z nimi dług publiczny po odliczeniu wartości środków na rachunkach MF musi utrzymywać się na poziomie wyższym niż 43 proc. PKB. Mało tego, różnica pomiędzy deficytem w sektorze finansów publicznych a celem wyznaczonym przez rząd musi być wyższa od 6 proc. PKB.
Warto jednak odnotować, że również rząd PO z obniżką się ociągał i słowa też nie dotrzymał. O podwyżce zdecydowano w 2011 r. Niższe stawki VAT miały powrócić już w 2013 r., tak się jednak nie stało. Rząd PO-PSL przedłużył ich "chwilowy" charakter do końca 2016 r., a potem PiS do końca tego roku.
Władza nie lubi tu zbytniego pośpiechu
- Poprzednia, jak i obecna władza się z tym nie śpieszy. Co więcej, śmiem twierdzić, że również kolejny rząd tak się zachowa. Wszystko dlatego, że rządzący zawsze wolą mieć więcej środków do dyspozycji niż mniej - mówi money.pl Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy, ekspert Konfederacji Pracodawców Lewiatan.
Nie jest to jednak tylko jakiś przepis, który ma niewielki wpływ na nasze życie. Ktoś mógłby powiedzieć oczywiście, że ten 1 proc. w podatkach dla dwóch stawek to żadna katastrofa dla konsumentów. Co więcej, może też jest tak, że wcale nie jest tak dobrze, jak deklarują rządzący. Możemy zatem nie możemy sobie pozwolić na niższe stawki?
- Wręcz przeciwnie. Jak najbardziej jest to właściwy czas na obniżkę. Przecież uzasadnieniem do tej podwyżki był nadmierny deficyt państwa. Teraz już nie ma o tym mowy, a wpływy do budżetu są na wysokim poziomie - wyjaśnia Pruszyński.
Rekordowe przychody z VAT, ale...
Rzeczywiście przychody z tytułu VAT w 2017 r. wzrosły o 23 proc. w porównaniu do 2016 r. Według danych udostępnianych przez Ministerstwo Finansów było to blisko 157 mld zł. Tak dobrze jeszcze nie było, dlatego też trudno zrozumieć asekuracyjną politykę rządu. Choć z drugiej strony przy rozbudowanym systemie wsparcia socjalnego - z flagowym 500+ - każdy miliard się liczy.
O jak dużych pieniądzach tu mówimy? Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale prosta. MF nie wyszczególnia przychodów z poszczególnych stawek. Jest to o tyle zrozumiałe, że przy zwrotach podatku VAT trudno to jednoznacznie przyporządkować. Dlatego musimy posługiwać się szacunkami.
- Z oceny skutków regulacji wynikało, że dzięki podwyższeniu tych dwóch stawek dodatkowe wpływy do budżetu wyniosą 5 mld zł. Uwzględniając obecną ściągalność podatków i rozwój gospodarczy, obecnie byłoby to w okolicach 7 mld zł - mówi ekspert podatkowy Konfederacji Pracodawców Lewiatan.
84 mld zł przez 8 lat
Jednak - na co zwraca uwagę Pruszyński - nie jest wcale pewne, że na obniżce do 22 proc. zyskaliby konsumenci, a wpływy do budżetu spadłyby o taką kwotę. Prawdopodobnie nie wszystkie ceny zostałyby obniżone.
- Te pieniądze mogłyby zostać w biznesie, co dobrze zrobiłoby gospodarce. Przedsiębiorcy zyskaliby nieco więcej płynności finansowej, która została ograniczona przez wprowadzenie np. split payment, czy kosztami wdrożeń nowych obowiązków księgowych i sprawozdawczych - konkluduje nasz rozmówca.
Przyjmując jednak, że mamy w Polsce około 14 mln gospodarstw domowych (dane GUS), to przyjąć można, że każde z nich straci na wyższych stawkach około 500 zł rocznie. Z kolei przyjmując, że średnia wartość tej różnicy od 2011 r. była na poziomie 6 mld zł, to przez 8 lat gospodarstwa domowe stracić mogły nawet do blisko 3,5 tys. zł każde. W sumie domowe budżety mogły zostać uszczuplone nawet o 48 mld zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl