Wstrzymanie idącego w miliony złotych zwrotu VAT tylko na podstawie podejrzenia, że firma bierze udział w karuzeli podatkowej - bez dowodów, bez sprawy w sądzie, a często na przekór wyrokom sądowym. Nawet na kilka lat. Przedsiębiorcy, w których w ten sposób uderzył fiskus, stwierdzają, że deklaracje Mateusza Morawieckiego o przyjaznym państwie i partnerskim traktowaniu firm nie mają niczego wspólnego z praktyką fiskusa.
Już od 2013 r. na zwrot VAT czeka około 30 firm z Białej Podlaskiej, które zajmowały się handlem elektroniką. Wstrzymane przez fiskusa kwoty sięgają od 200 tys. do 10 mln zł. Tamtejszy urząd skarbowy oskarżył je o udział w karuzeli VAT, ale od czterech lat nie potrafi przedstawić na to żadnych dowodów.
Po wstrzymaniu zwrotów podatku urzędnicy praktycznie stracili zainteresowanie firmami i tylko co kilka miesięcy formalnie przedłużają postępowanie, co pozwala im nie zwracać należnych kwot podatku. Co gorsza, choć kontrole zakończyły się w 2015 r., urząd skarbowy nadal nie wydał decyzji, a to oznacza, że przedsiębiorcy nie mają się od czego odwołać.
Zdesperowani przedsiębiorcy postanowili zainteresować całą sytuacją Jarosława Kaczyńskiego, do którego w czerwcu 2016 r. wysłali list. Prezes PiS faktycznie sprawą się zainteresował i zainterweniował w Ministerstwie Finansów oraz Prokuraturze Krajowej, które w lipcu przesłały bialskim przedsiębiorcom swoje wyjaśnienia.
Ze złożonych przez ówczesnego ministra finansów Pawła Szałamachę deklaracji o przyspieszeniu działań urzędników skarbowych nic jednak nie wynikło. Bez związku z rzeczywistością pozostały także jego zapewnienia, że "wobec obowiązujących przepisów prawa nie jest możliwe wyciągnięcie konsekwencji wobec podatnika, który nie posiadał wiedzy na temat nieprawidłowości w rozliczeniach VAT u kontrahenta".
Od tamtego czasu minęło kilka miesięcy, ale w sprawie nie zmieniło się nic. Problem mają tylko przedsiębiorcy, którym nie zwrócono VAT-u - część firm ledwie wegetuje, inne już upadły. Dla Grzegorza Laszuka, jednego z pokrzywdzonych przedsiębiorców, cała sprawa ma wyraźny wymiar korupcyjny i ma wynikać z powiązań jednego z lokalnych przedsiębiorców z urzędnikami skarbowymi.
We wrześniu 2016 r. nastąpiła zmiana na stanowisku ministra finansów - Pawła Szałamachę zastąpił szef resortu rozwoju Mateusz Morawiecki, który tchnął nową nadzieję w nękanych przez fiskusa przedsiębiorców. W listopadzie zaprezentował tzw. konstytucję dla biznesu, czyli propozycje zmian w przepisach, które mają wnieść nową jakość w stosunkach państwo-przedsiębiorca.
Morawiecki obiecał wprowadzenie przyjaznej interpretacji przepisów, domniemania niewinności przedsiębiorcy oraz stabilności prawa. W ramach prowadzonej działalności przedsiębiorcy mieliby móc dokonywać swobodnego wyboru metod i środków, za pomocą których chcą realizować obrane cele biznesowe.
Jak jednak stwierdzają przedsiębiorcy, którzy mieli nieszczęście podpaść skarbówce, obietnice Morawieckiego nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a metody działania urzędników skarbowych nie zmieniły się. Pozytywnych zmian nie widać po wprowadzeniu z początkiem marca chaotycznej reformy skarbówki.
Świeży przykład? Sprawa spółki MGM, która na początku kwietnia złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości. Ta firma także została oskarżona przez fiskusa o udział w karuzeli VAT i wstrzymano jej zwroty podatku na sumę 35 mln zł. - Straciliśmy w kilka dni 150 mln zł linii kredytowych, kredyt w banku na 15 mln zł. I nie możemy kupić towaru, czyli prowadzić działalności - pisze na stronie spółki jej prezes Grzegorz Słoniewski.
Kłopoty MGM zaczęły się w lipcu 2016 r., kilka miesięcy po tym, gdy do firmy weszła kontrola skarbowa. Inspektor sporządził wówczas protokół, na podstawie którego doszło do zabezpieczenia pieniędzy należących do spółki na podstawie oskarżenia o udział w tzw. "karuzelach VAT". - W aktach sprawy nie pojawia się żadne zeznanie, przelew, dokument, które uprawdopodabnia tę tezę - podkreśla Słoniewski.
Spółka złożyła do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez inspektora UKS, który sporządził protokół w postaci poświadczenie nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści majątkowych oraz niedopełnienie obowiązków. Wtedy problemy jeszcze się nasiliły. Szef MGM próbował szukać pomocy w Ministerstwie Finansów, ale - jak mówi - usłyszał tylko, że "sprawa MGM jest objęta tajemnicą skarbową", więc na dodatkowe informacje nie może liczyć.
Znanych firm, które mają poważne kłopoty ze skarbówką, jest więcej. Jest wśród nich firma Wittchen, której zarzucono nieprawidłowości w rozliczaniu podatku dochodowego oraz podatku od towarów i usług za rok 2011. W poważniejszych tarapatach jest firma Action, od których skarbówka zażądała łącznie 58 mln podatku VAT. Z kolei Konsorcjum Stali zarzuca się, że ma zaległości podatkowe w wysokości ponad 20 mln zł.
"Pomimo wprowadzenia w marcu reformy administracji skarbowej praktyka fiskusa wciąż niestety jest ta sama: urzędnicy nie traktują nas po partnersku i z góry zakładają, że przedsiębiorca jest winny" - komentuje dla money.pl Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego Branży RTV i IT - ZIPSEE "Cyfrowa Polska".
Jak pisze ZIPSEE, urzędnicy "nie biorą pod uwagę tego, że mógł działać w tzw. dobrej wierze i dochować w transakcji należytej staranności". "Co więcej, nikt nie wie, czym ta dobra wiara i należyta staranność jest, bo żadne przepisy w Polsce tego nie regulują. Stąd też łatwo fiskusowi podważać składane wnioski o zwrot VAT" - pisze związek.
"W kwestii wstrzymywania VAT najgorsze jest to, że nikt z przedsiębiorców nie wie, jak konkretnie się przed tym zabezpieczyć, by uniknąć takich sytuacji" - wskazuje ZIPSEE. "Nie ma bowiem żadnych wypracowanych mechanizmów, wiążących zarówno urzędnika skarbowego i podatnika, które dawałyby jasność obu stronom, że właśnie spełnienie tych określonych czynności, np. weryfikujących kontrahenta dowodziłoby, że przedsiębiorca zrobił wszystko, by uniknąć niejasnych transakcji, np. z oszustem podatkowym i jest "czysty".
Związek firm handlujących elektroniką uważa, że "dziś od firm oczekuje się, że będą sprawdzali kontrahentów uczestniczących w handlu tym samym towarem np. pięć transakcji wstecz". "A przecież nie jesteśmy służbami śledczymi, żeby dokonywać takiego śledztwa. To zadanie państwa, a nie nasze" - podkreślono w komentarzu.
"Niestety walka z oszustami podatkowymi nieraz odbywa się kosztem uczciwych firm. To niedobra sytuacja. Jako branża jesteśmy dobrym przykładem tego, że sami dokonujemy samooczyszczenia i eliminujemy z rynku firmy-krzaki. Nam też zależy na tym, aby funkcjonować przy zdrowej i uczciwej konkurencji. Urzędy skarbowe powinni traktować nas więc jako sprzymierzeńców w tej walce i skupiać się na karaniu faktycznych organizatorów przestępstw skarbowych" - komentuje ZIPSEE.