Mechanizm działania handlarzy z Wólki Kosowskiej opisuje środowy "Puls Biznesu".
Czytamy w nim, jak kupcy potrafią sprytnie ominąć kontrole skarbówki. Przypomnijmy, że Wólka Kosowska to jedno z największych targowisk w kraju, gdzie handlują przede wszystkim obywatele Wietnamu czy Chin. Nierzadko w asortymencie mają podrobioną odzież czy inny pół-legalny towar.
Skarbówka od lat próbuje się do nich "dobrać", ale nie przynosi to oczekiwanego skutku. Na nic zdają się naloty kilkuset urzędników. Zazwyczaj kończy się na kilku mandatach i ewentualnie konfiskacie pojedynczych towarów.
Jak to możliwe? Chińczycy i Wietnamczycy znaleźli sposób na to, jak uniknąć kontroli skarbówki.
Na terenie targowiska działają bowiem punkty przyjmowania przesyłek. Właściciel stoiska nadaje tam paczkę, która trafia do odbiorcy w dowolnej części kraju. Problem w tym, że na przesyłce nie ma danych nadawcy, jest tylko adres odbiorcy.
Paczka opłacana za pobraniem trafia do odbiorcy, a pieniądze z powrotem do pośrednika. Po kilku dniach właściciel stoiska przychodzi z paragonem, odbiera gotówkę, a śladu po pieniądzach nie ma.
Punkt usługowy broni się, że jest tylko pośrednikiem, więc zarabia tylko na prowizjach. I rozlicza się tylko z tych niewielkich kwot. A dane nadawcy pozostają nieznane, więc skarbówka nie ma jak przeprowadzić kontroli.
Wiosną jednak znalazł się sposób. Urzędnicy skarbowi wpadli na pomysł, by nakazać pośrednikowi ujawnienie kontrahenta. Bo jeśli tego nie zrobi, to on będzie musiał zapłacić podatek.
Skarbówka nie zdradza jednak, jakie są efekty tych zmian. Tłumaczy to tajemnicą skarbową.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl