To była jedna z większych transakcji na polskim rynku spożywczym od lat. Dokładnie rok temu właściciel Ustronianki przejął od Czechów firmę Hoop Polska. To producent napojów. Najbardziej znane marki? Oczywiście Hoop Cola oraz syrop Paola. Przejmowana firma nie miała się najlepiej, ale nowy właściciel liczył, że dzięki efektowi skali uda się wyprowadzić ją na prostą. Aż do grudnia.
- W 2019 roku kupiliśmy spółkę Hoop od międzynarodowego koncernu. Zrepolonizowaliśmy ją, ratując przed upadkiem, ponieważ w ostatnich trzech latach spółka zanotowała stratę operacyjną w wysokości 60 mln złotych. Podatek cukrowy w takiej formie będzie gwoździem do trumny - mówi wprost Janusz Rubas, prezes Hoop Polska i dyrektor generalny Ustronianki.
Przypomnijmy, że tzw. opłata cukrowa to nowa danina nakładana na m.in. napoje słodzone cukrem, ale także słodzikami. Jej wysokość wynosić będzie kilkadziesiąt groszy za każdy litr. Jak wylicza Rubas, oznacza to, że standardowa 2-litrowa butelka najtańszej coli z dyskontu podskoczy z 2,35 zł do nawet 4-5 zł, jego Hoop Coli z 4 zł do 6,7 zł, a Coca-Coli z 5 do ok. 8 zł.
Skąd takie wzrosty? Opłata cukrowa jest "ovatowana". A to oznacza, że trzeba od niej jeszcze zapłacić podatek VAT. Każde 1 zł opłaty to de facto cena produktu wyższa o 1,23 zł (VAT na napoje to 23 proc.).
Rubas od samego początku ruszył więc do walki o przetrwanie. Jak twierdzi, zgadza się z Ministerstwem Zdrowia, że opłata jest potrzebna. Nie podoba mu się jednak błyskawiczne tempo jej wdrożenia oraz wysokość. Jak przypomina, jeszcze 16 grudnia wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski mówił, że opłata zacznie obowiązywać od 2022 roku. Kilka dni później planowano jej wdrożenie już na początek 2020 roku. Teraz resort chce jej wprowadzenia od lipca.
- Kupiliśmy spółkę Hoop jako inwestycję z długim terminem zwrotu. Biznesplan był rozpisany na lata, w wyniku czego zaciągnęliśmy zobowiązania kredytowe. Na spotkaniu komisji sejmowej usłyszałem, że firmy powinny się przebranżawiać. Tylko nie da się tego zrobić w trzy miesiące! Markę buduje się latami, aby zmienić strategię potrzeba czasu, przemyśleń - tłumaczy w rozmowie z money.pl szef Hoop Polska.
I zaraz dodaje, że w Wielkiej Brytanii podobną opłatę wprowadzono z dwuletnim vacatio legis, tak aby firmy i rynek mogły się do niej dostosować. Rubas nie rozumie też, dlaczego rząd tak wyrywkowo objął daniną tylko część rynku. Zwolnione z niej są m.in. radlery, czyli słodzone piwa, ale także napoje izotoniczne czy słodkie jogurty. Te często mają więcej cukru niż cola.
W WP Finanse opisywaliśmy, że często udające zdrowe produkty jogurty mają po 15 g cukru na każde 100 g. Do tego z opłaty zwolnione będą też napoje z minimum 20 proc. zawartością soku. W skrócie – część przedsiębiorców straci rynek, bo na półce sklepowej będą podobne produkty, tylko że nawet dwa razy droższe od konkurencji.
- Po wprowadzeniu podatku cukrowego nasza sprzedaż spadnie minimum o 30 proc. Model biznesowy spółki opiera się na marce Hoop Cola, która sprzedawana jest głównie w 2-litrowym opakowaniu. To aż 50 proc. naszego obrotu, bo wliczam tu także produkcję marek własnych dla dyskontów, a łącznie z syropami, które także są obarczone wysokimi opłatami to 70 proc. całego biznesu. Jak z dnia na dzień można zmienić strategię?! - mówi wściekły prezes.
Ministerstwo rozmawia, ale z opłaty nie zrezygnuje
Janusz Rubas jest umówiony z Ministerstwem Zdrowia na kolejne rozmowy. Chce pokazać na liczbach, jak ucierpi jego firma, ale także inne podobne. Twierdzi też, że np. Coca-Cola z podatkiem poradzi sobie dużo lepiej, bo jest silna w gałęzi restauracyjnej czy hotelowej. A tam marże są dużo wyższe.
Co na to resort zdrowia? Ten rzeczywiście stara się z przedsiębiorcami rozmawiać. Część przepisów już zmieniono, ale ustąpić co do zasadniczych kwestii nie chce. Powód? Epidemia otyłości wśród Polaków. A zdaniem resortu większość pustych kalorii przyjmujemy właśnie w słodzonych, gazowanych napojach.
- To są przepisy, które są równe, działają dokładnie tak samo wobec podmiotów z kapitałem polskim, jak i zagranicznym. To nikogo nie dyskryminuje. To jest dobry projekt, projekt, który zachęca do tego, żeby obniżać zawartość cukru - tłumaczył w programie "Money. To się liczy" wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
Rzecznik resortu w przekazanym nam oświadczeniu przekazał, że stara się wsłuchiwać w głosy przedsiębiorców i dlatego organizuje konsultacje. Wojciech Andrusiewicz wyjaśnia jednak, że przeciętny Polak spożywa rocznie 100 litrów napojów słodzonych, a połowa z nas ma już problemy z otyłością.
- Jak wskazuje WHO, opłaty od napojów to jedna z najbardziej skutecznych metod walki z otyłością. Słuchamy przedsiębiorców i dlatego po konsultacjach wprowadziliśmy opłatę stałą i zmienną - tłumaczy.
Jak dodaje, Ministerstwo Zdrowia nie ma też żadnego celu fiskalnego. W całości środki pozyskane z opłaty trafić mają do funduszu walczącego z otyłością wśród Polaków.
Opłata cukrowa została w połowie lutego przyjęta przez Sejm i w tej chwili prace nad nią będą toczyć się w Senacie. Zgodnie z projektem ustawy uiszczać będą ją przedsiębiorcy prowadzący sprzedaż napojów słodzonych cukrem, słodzikami, zawierających kofeinę lub taurynę. Za każdy litr będzie to pomiędzy 50 a 90 groszy.
Dodatkowo opłatą objęte będą tzw. małpki, czyli opakowania wódki poniżej 300 ml. Ma to być 25 zł od litra stuprocentowego alkoholu. Przykładowo oznacza to 1 zł od 100 ml wódki 40-proc., 2 zł od 200 ml wódki 40-proc. i 88 gr od 250 ml wina 14-proc.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij nam na #dziejesie