Nazwisko Grzegorza Biereckiego pojawia się na słynnych taśmach z KNF. Leszek Czarnecki miał opowiadać, jak wpływowy senator przyszedł do jego banku i chciał zdeponować "60-70 mln zł". Bierecki wszystkiemu zaprzeczał. "Gazeta Wyborcza" podała później, że to nie sam senator miał plan umieszczenia gigantycznego depozytu, ale fundacja, której oficjalna nazwa to Fundacja Grzegorza Bireckiego Kocham Podlasie.
We władzach fundacji nie ma co prawda samego Grzegorza Biereckiego, ale, jak pisała "GW", jest jego rodzina. Oficjalnie fundacja zajmuje się przede wszystkim wspieraniem kultury, sztuki i oświaty.
Jej dokumenty nie figurują jednak nawet w oficjalnej wyszukiwarce Ministerstwa Sprawiedliwości. W przeglądarce dokumentów finansowych wpisujemy numer KRS fundacji, 0000407640, pojawia się jednak tylko komunikat "brak dokumentów KRS". Zaskoczeni tym faktem są nawet urzędnicy w resorcie sprawiedliwości. W poniedziałek po godzinie 9 poprosiliśmy o oficjalny komentarz do sprawy, ale do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Opublikujemy ją, gdy tylko do nas trafi.
Ministerstwo Sprawiedliwości
Jeszcze bardziej zdziwieni są prawnicy z kancelarii Masiota i Wspólnicy, którzy mówią nam, że zdarza się, że małe spółki czy fundacje nie publikują dokumentów, przez co narażają się na kary. - Ale w przypadku fundacji, o której mówi cała Polska, to rzeczywiście zaskakujące - podkreślają.
Fundacja Grzegorza Bireckiego Kocham Podlasie jest w internecie niczym widmo. Często nie działa jej strona internetowa. Wszelkie próby dodzwonienia się na telefon kontaktowy okazują się nieudane - a staraliśmy się wielokrotnie.
Fundacja kocham Podlasie
Fundacja ma też profil na Facebooku. Ostatni wpis pochodzi jednak sprzed grubo ponad roku. I przez serwis próbowaliśmy się skontaktować z przedstawicielami fundacji - również bezskutecznie.
Fundacja, która miała promować senatora
Grzegorz Bierecki założył fundację po tym, jak w 2011 r. został parlamentarzystą. Tak jej działalność opisywała w 2015 r. "Gazeta Wyborcza": "Bierecki ze swoimi współpracownikami wymyśla kolejne inicjatywy - na przykład akcje społeczne i obejmuje je honorowym patronatem. Fundacja występuje do SKOK-ów o sfinansowanie tych przedsięwzięć. A media należące do Kas opisują je szeroko - podkreślając, że zostały zrealizowane "dzięki staraniom senatora".
Pierwszym dyrektorem fundacji był Dariusz Stefaniuk, do niedawna prezydent Białej Podlaskiej. Choć według "GW" pracował tam społecznie, to pracował w spółce należącej do SKOK-ów, zarabiając kilkadziesiąt tys. zł rocznie.
Czarnecki o strachu przed Biereckim
- On [czyli Grzegorz Bierecki] przyszedł do nas do banku z prośbą włożenia depozytu. Już w tej chwili nie pamiętam, 60-70 mln zł. Na początku powiedzieliśmy mu, że to za duży depozyt [..]. Ostatnia rzecz, jakiej chciałem, to przyjmować depozyt od Biereckiego, to był szczyt tej całej awantury, widocznie chodził po wszystkich bankach - opowiadał Leszek Czarnecki podczas nagranej rozmowy z byłym szefem KNF Markiem Chrzanowskim.
- Ja się po prostu boję tych pieniędzy, nie wiem, co będzie dalej. Czy przypadkiem nie będę miał gdzieś podejrzenia o współudział w praniu brudnych pieniędzy, jak się okaże, [że] on te pieniądze ma nielegalnie wyciągnięte ze SKOK-ów - mówi dalej Czarnecki. Podczas rozmowy Czarnecki zaznaczył jednak, że pieniędzy jego bank nie przyjął.
W poniedziałek Kasa Krajowa SKOK zapowiedziała, że pozwie wydawcę "Wyborczej". W Wirtualnych Mediach zapewniła, że nie przekazywała Fundacji Grzegorza Bireckiego Kocham Podlasie żadnych pieniędzy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl