Główny bohater afery KNF spotkał się w środę z dziekanem kolegium i prorektorem ds. nauki i zarządzania SGH. Rzecznik prasowy uczelni dr Piotr Karwowski przekazał PAP, że Chrzanowski zapowiedział złożenie wniosku o bezpłatny urlop.
We wtorek "Gazeta Wyborcza" poinformowała, ze były przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego został odsunięty od prowadzenia zajęć ze studentami, a władze uczelni czekają na jego wyjaśnienia w sprawie ujawnionej rozmowy z Leszkiem Czarneckim.
Po ujawnieniu przez tę gazetę 13 listopada treści rozmowy szefa KNF z bankierem uczelnia nie wydała żadnego oświadczenia, ale zmieniła zdanie, gdy 19 listopada "Rzeczpospolita" napisała o kontrowersyjnych okolicznościach uzyskania habilitacji przez Chrzanowskiego.
Gazeta napisała, że Chrzanowski już jako szef KNF w 2017 r. uzyskał habilitację na SGH mimo niewielkiego dorobku naukowego, znikomej liczby cytowań, krytycznych czy wręcz miażdżących opinii i recenzji. Nie przeszkodziły mu nawet poważne zarzuty o plagiat w monografii pracy habilitacyjnej.
Według "Rzeczpospolitej" na radę wydziału specjalnie wybrał się prezes NBP Adam Glapiński, by dopilnować pozytywnego wyniku procesu habilitacyjnego swojego protegowanego. To właśnie Glapiński, który jest także profesorem SGH, zarekomendował Chrzanowskiego na stanowisko przewodniczącego KNF.
Po tych materiałach prasowych władze SGH zdecydowały się podjąć kroki wobec swojego pracownika naukowego. Władze Kolegium Zarządzania i Finansów SGH zażądały od Chrzanowskiego wyjaśnień i wyznaczyły innych wykładowców do prowadzenia zajęć w jego zastępstwie.
Rok przed objęciem funkcji szefa KNF Chrzanowski został członkiem Narodowej Rady Rozwoju powołanej przez prezydenta Andrzeja Dudę. Na początku 2016 r. został przez Senat powołany z rekomendacji PiS w skład Rady Polityki Pieniężnej, ale kilka miesięcy zrezygnował. Potem rezygnację wycofał, następnie ponowił.
Szef KNF w chwili objęcia stanowiska miał 35 lat i zerowe doświadczenie nie tylko w kierowaniu urzędem, ale także w nadzorowaniu instytucji finansowych. Nie pracował ani w KNF, ani w NBP, ani w żadnej innej państwowej instytucji.
Jak pisaliśmy w money.pl dzień po wybuchu afery, Marek Chrzanowski błyskawicznie pożegnał się ze stanowiskiem przewodniczącego KNF po ciężkich oskarżeniach o korupcję i utracie zaufania premiera, ale do końca roku zachowa swoje wynagrodzenie, które wynosi 33 tys. zł brutto.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl