Od kilku dni z różnych stron słyszymy zapewnienia, że klienci banków nie muszą się niczego obawiać, bo nawet gdyby coś złego stało się z Getinem lub Idea Bankiem, to jest przecież Bankowy Fundusz Gwarancyjny. I w ciągu 7 dni wypłaci pieniądze Polakom.
Tak mówił w niedzielę w TVP prezes NBP Adam Glapiński, tak mówią analitycy rynkowi, to samo powtarza prezes Bankowego Funduszu Gwarancyjnego Zdzisław Sokal. I mają rację. Panika to bowiem najgorsze, co może się przydarzyć, a przepisy bardzo mocno chronią klientów.
My postanowiliśmy jednak sprawdzić, czy BFG w razie czego jest gotowy do wypłat. I wychodzi nam, że w obecnej sytuacji instytucja jest w stanie udźwignąć zaledwie... jedną trzecią obciążenia. W kasie BFG jest 18 mld zł, o czym instytucja informowała latem tego roku. A może nawet mniej, bo wspomniana kwota dotyczyła końca 2017 roku, a więc jest to stan sprzed 10 miesięcy.
Według danych na koniec czerwca tego roku, w bankach Leszka Czarneckiego Polacy mają natomiast ulokowane 55 mld zł (37,4 w Getinie i ponad 17,1 w Idea Banku). To 3 razy tyle, co w kasie BFG.
_ Zobowiązania wobec klientów w raportach półrocznych Getin Noble Banku i Idea Banku _
Co to oznacza? Czy pieniądze dostałby tylko co trzeci klient banków Leszka Czarneckiego? A może dostaliby wszyscy, ale tylko w niewielkiej części?
- Zwykle upadły bank zostaje przejęty przez inny, który przejmuje wszystkie zobowiązania swojego poprzednika - zwraca uwagę prof. Marian Noga, ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej.
W kasie pusto? Potrzebna pożyczka
Co jednak w przypadku, gdyby wszystkim klientom trzeba było nagle wypłacić pieniądze? Tu BFG zwyczajnie nie dałby rady. Zwłaszcza że w latach 2014-2017 dla klientów upadłych SKOK-ów i banków spółdzielczych wypłacono w sumie raptem 6,5 mld zł. Teraz trzeba by było wysupłać 10 razy tyle. A Fundusz takich pieniędzy nie ma.
- W takim przypadku do akcji wkraczają przepisy ustawy. A ta mówi, że konieczny jest kredyt – wskazuje prof. Noga. – Łodzią ratunkową jest w takim przypadku Narodowy Bank Polski i to on pożycza pieniądze BFG.
Pytamy więc, czy w takim razie może zaistnieć konieczność "dodruku" pieniędzy, czy bank takie pieniądze ma. – Nasz sektor bankowy "cierpi" na chroniczną nadpłynność – uważa były członek RPP.
– Co tydzień NBP ogłasza przetargi na bony pieniężne na kwoty średnio 90 mld zł. Pieniędzy w kasie więc nie brakuje. Jest jej kilka razy więcej niż potrzeba by było na depozyty dla klientów tych dwóch banków – uspokaja prof. Noga.
Nocne spotkanie w resorcie
Prof. Mariana Nogę zapytaliśmy też o to, czy nocne spotkanie Komitetu Stabilności Finansowej, a później komunikat, wydany o 2 w nocy z niedzieli na poniedziałek, to coś nadzwyczajnego. I czy na rynek nie idzie sygnał, że jednak wcale nie jest tak spokojnie, jak mówią przedstawiciele ministerstwa, KNF czy NBP. Skoro tak ważne spotkanie odbywa się w późnych godzinach wieczornych. I to w weekend.
- Ja przeżyłem wybuch kryzysu gospodarczego z 2008 roku w Radzie Polityki Pieniężnej. Pamiętam, że w trybie pilnym musiałem jechać do Warszawy i też rozmawialiśmy w nocy. Na szczęście były kanapki i dużo kawy – wspomina ekonomista i dodaje, że tych dwóch sytuacji absolutnie nie można ze sobą porównywać. To zupełnie inny kaliber.
Prof. Noga przyznaje, że Komitet Stabilności Finansowej "zachował się bardzo poprawnie". – Co prawda jest to ciało przewidziane raczej do polityki makroostrożnościowej, ale i tak wysłanie takiego uspokajającego sygnału jest potrzebne – twierdzi ekspert.
– Podejrzewam, że zauważone zostały odpływy kapitału z obu tych banków, więc trzeba było zareagować – puentuje prof. Noga.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl