Resort zdrowia rozważa stworzenie pewnego rodzaju dodatkowych ubezpieczeń. Polegałyby one na współpłaceniu za usługi medyczne zarówno przez pacjenta, jak i jego pracodawcę. O tym, że był taki pomysł, wspomniał minister Łukasz Szumowski.
Jak tłumaczył, dzięki tak zaprojektowanemu ubezpieczeniu możliwe byłoby pokrycie kosztów świadczeń, które nie są refundowane, a są niezbędne dla zdrowia. Albo tych potrzebnych do kontynuowania innego leczenia, które jest finansowane ze środków publicznych.
Szumowski opisał taki system jako "rozwiązanie solidarnościowe", które można by porównać do istniejącego programu emerytalnego PPK. W przypadku tego ostatniego na bonus dla przyszłych emerytów zrzucają się pracodawca, pracownik oraz - w wąskim zakresie - budżet państwa.
- Chciałbym, żeby każdy, kto pracuje, mógł mieć formę dodatkowego ubezpieczenia. Czyli nie tylko podstawowa opieka, ale także na przykład opieka onkologiczna, która dzisiaj w razie problemu jest świadczona głównie przez system publiczny - tłumaczył ostatnio w rozmowie z portalem politykazdrowotna.pl Łukasz Szumowski.
Jak wyjaśniał, chodzi też na przykład o sprowadzenie leku nierefundowanego czy wykonanie "skomplikowanej refundacji".
Dodał też, że pomysł stworzenia dodatkowego ubezpieczenia był dyskutowany na zasadzie koncepcji, a nie konkretnego rozwiązania legislacyjnego. Szumowski podkreślił, że resort na razie nie działa dalej w tym zakresie. Prace zablokowała pandemia koronawirusa. Minister zapowiedział jednak, że do tematu trzeba będzie wrócić.
- To jest naprawdę interesująca koncepcja. Rozmawialiśmy z ekspertami, dużymi firmami ubezpieczeniowymi, z prawnikami o tym, jak stworzyć system, który nie byłby takim, jak to się powszechnie mówi, systemem dodatkowych ubezpieczeń albo współpłaceniem, co z automatu wyklucza osoby biedniejsze – wyjaśniał Szumowski.
Na razie o pomyśle wiadomo tyle. Na wysłane dwa dni temu pytania o szczegóły Ministerstwo Zdrowia na razie nie odpowiedziało.
Pieniądze są problemem
Wiadomo jednak - i to od lat - że pieniądze są palącym problemem polskiej służby zdrowia. Według OECD nasz kraj jest na dole tabeli pod kątem wydatków na leczenie wśród krajów rozwiniętych i rozwijających się. Podczas gdy średnia pięćdziesięciu najbardziej liczących się gospodarczo krajów wynosi 8,8 proc. PKB, w Polsce na zdrowie przeznacza się łącznie 6,3 proc. PKB.
W których krajach nie oszczędza się na zdrowiu? U góry tabeli są: USA - 16,9 proc. PKB, Szwajcaria - 12,2 proc. PKB, Niemcy i Francja - 11,2 proc., Szwecja - 11 proc., Japonia - 10,9 proc. Z kolei gorszy odczyt od polskiego ma tylko siedem państw, ujętych w zestawieniu OECD. To m.in. Łotwa, Meksyk, Rosja czy Indie.
Co ważne, odczyt dla Polski uwzględnia środki prywatne. Gdyby je odjąć i pozostawić tylko składki obowiązkowe (państwowe), to jesteśmy na trzynastym miejscu od końca z wydatkami obowiązkowymi rzędu 4,5 proc. PKB.
Dlatego dostęp do opieki medycznej staje się pozapłacowym dodatkiem, po który coraz chętniej sięgają pracodawcy. Według ubiegłorocznego badania przeprowadzonego przez Grant Thornton i Medicover już 58 proc. pracodawców w Polsce w swoich ofertach obiecywało nowo zatrudnianym pracownikom benefity zdrowotne. Dla porównania, w 2015 roku było to tylko 24 proc. pracodawców.
Pomysł nie jest zły
Zdaniem Oskara Sobolewskiego z Instytut Emerytalnego wielu pracodawców mogłoby zaakceptować ministerialny projekt komplementarnego ubezpieczenia.
- Pracodawcy i tak finansują dodatkowe pakiety, więc w jakimś stopniu mogłoby to funkcjonować. Zwłaszcza tam, gdzie mamy do czynienia z rynkiem pracownika i gdzie pakiety medyczne weszły na stałe do benefitów - mówi Sobolewski.
- Co prawda teraz, z powodu epidemii, rynek pracownika przestał nim na chwilę być, ale w dłuższej perspektywie sytuacja się poprawi i znowu trzeba będzie walczyć o ręce do pracy. Ponadto, patrząc systemowo na służbę zdrowia, która nie była zmieniana od wielu lat i gdy wciąż mamy sytuację, że ciężko dostać do lekarza, uważam, że taki pomysł, jak "medyczne PPK" miałby sens – tłumaczy ekspert.
Są w kraje, w których nakłady na służbę zdrowia rosną szybciej niż gospodarka. W Polsce rządowe wydatki rosną razem z gospodarką. W 2018 roku służba zdrowia dostała 4,5 proc. PKB przy 4,4 proc. w 2014 roku. W sierpniu 2018 roku prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która przewiduje wzrost nakładów publicznych na opiekę zdrowotną do 6 proc. PKB w 2025 roku. Mając na uwadze to, że z powodu pandemii Polska może wejść w recesję, realizacja tych planów może wyhamować.
Jak pisaliśmy w money.pl, kwiecień, a więc drugi miesiąc trwania tej wyjątkowej sytuacji, pokazał, że pracy jest coraz mniej. Z danych GUS wynika, że w porównaniu do marca w urzędach pracy zarejestrowano niemal 100 tys. nowych bezrobotnych. Biorąc jednak pod uwagę osoby, które w tym czasie podjęły pracę, w statystykach przybyło około 56 tys. bezrobotnych. To oznacza mniejsze wpływy ze składek.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl