Będziemy częściej słyszeć o pożarach i wypadkach samochodów elektrycznych. Powód jest prozaiczny: jeździ ich po drogach coraz więcej. I choć dziś stanowią znikomy ułamek polskiego rynku motoryzacyjnego, ich liczba szybko rośnie. A od 2035 r. w praktyce mają stać się jedyną opłacalną opcją dla producentów samochodów - za sprawą rozwiązań z pakietu "Fit for 55" i wcześniej zaostrzanych norm emisji spalin.
Dlatego z biegiem lat takie informacje jak wtorkowe doniesienia z Kaszub powinny budzić mniejszą sensację. Przypomnijmy: straż pożarna z Kartuz na Kaszubach poinformowała, że akcja gaszenia elektrycznego Mercedesa EQA trwała ponad 21 godzin i zaangażowane w nią było 16 zastępów strażaków.
Potrzebny był kontener wypełniony wodą, aby schłodzić baterie trakcyjne "elektryka" - i to właśnie pochłonęło najwięcej czasu. Ponadto wody z kontenera nie można było ot tak wylać, trzeba ją było wypompować w wyznaczonym miejscu, aby nie doszło do skażenia środowiska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Elektryków nadal mało, ale będzie coraz więcej
W Polsce zarejestrowane są 33 tys. 902 w pełni elektryczne samochody osobowe (BEV). - Dla porównania tylko lutym zarejestrowano około 38,5 tys. samochodów osobowych z paliwem konwencjonalnym, a ogólnie w Polsce zarejestrowanych jest ponad 20 mln pojazdów - mówi money.pl Hubert Kocon, menedżer ds. rozwoju ubezpieczeń komunikacyjnych w Generali Polska.
Premier Mateusz Morawiecki kilka lat temu zapowiadał wprawdzie pierwszy milion "elektryków" w 2025 r., ale dziś możemy już powiedzieć: nic z tego. Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych w najnowszej prognozie wylicza, że za osiem lat liczba nowo rejestrowanych osobowych i dostawczych aut całkowicie elektrycznych sięgnie blisko 170 tys.
Już dziś pojawiają się jednak pytania, czy pożary i wypadki z udziałem samochodów elektrycznych, których z biegiem lat będzie coraz więcej, sprawią, że składki ubezpieczeń komunikacyjnych poszybują.
Zadaliśmy je przedstawicielom branży ubezpieczeniowej. Wszyscy zwracają uwagę, że dziś "elektryki" to zaledwie kropla w morzu samochodów na polskich drogach - stanowią niecałe 3 proc. I zaraz potem dodają: "ale".
Czy ubezpieczenie "elektryka" jest droższe?
Odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi: nie, jeśli mówimy o obowiązkowej polisie OC. Łukasz Kulisiewicz z Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU) zaznacza, że wysokość składek obliczana jest na podstawie indywidualnej oceny ryzyka, uwzględniającej nawet kilkaset kryteriów. Różnicą jest to, że w przypadku aut elektrycznych nie ma kryterium pojemności silnika.
Niezależnie od rodzaju pojazdu na wysokość składki ma wpływ przede wszystkim profil kierującego - podkreśla.
Inaczej wygląda sprawa składek za polisy autocasco (AC) - to z nich są pokrywane koszty napraw po pożarach i kolizjach samochodów.
- W przypadku AC stawki dla pojazdów elektrycznych są wyższe niż dla pojazdów z paliwem konwencjonalnym. Największe różnice dotyczą pojazdów elektrycznych z dużą mocą - tłumaczy Hubert Kocon z Generali Polska.
Ubezpieczyciele wskazują na jeszcze jeden problem. Podobnie jak w smartfonach czy laptopach, bateria trakcyjna w samochodach z biegiem lat też się zużywa. To komponent istotny, jeśli chodzi o wartość auta. - W przypadku używanych aut elektrycznych, przyjmowanych do ubezpieczenia, wyzwaniem będzie właściwe określenie wartości pojazdu, a co za tym idzie - sumy ubezpieczenia w ubezpieczeniu autocasco - dodaje Jacek Rink z firmy ubezpieczeniowej Uniqa.
Szkody z OC i AC z udziałem aut elektrycznych i hybryd plug-in
Jeśli do liczby "elektryków" doliczyć również ładowalne hybrydowe plug-in, to suma zelektryfikowanych aut osobowych i użytkowych w Polsce przekroczy 70 tys. - Liczba ta wygeneruje około 11-12 tys. szkód z OC i AC z udziałem tych pojazdów - mówi Łukasz Kulisiewicz, ekspert PIU, w odpowiedzi na pytania money.pl.
Ubezpieczyciele przyznają, że to właśnie ze względu na baterie "elektryki" staną się dla nich wyzwaniem. W samochodzie w pełni elektrycznym stanowią średnio około 40 proc. wartości całego auta.
Jeśli w następstwie wypadku drogowego dojdzie do uszkodzenia baterii skutkującego jej wymianą, to istnieje spore prawdopodobieństwo zaistnienia szkody całkowitej. Koszt wymiany baterii dla popularnych, małych aut elektrycznych, takich jak BMW i3 albo Renaut Zoe, może wynosić blisko 100 tys. zł - wylicza Jacek Rink.
Dla porównania, w przypadku wspomnianego pożaru Mercedesa EQA, straty wstępnie oszacowano na 190 tys. zł.
"Elektryki" wpłyną na ceny polis
Dawid Korszeń z Towarzystwa Ubezpieczeń i Reasekuracji Warta nie ma wątpliwości, że wpływ rosnącej liczby aut elektrycznych na rynek ubezpieczeń komunikacyjnych będzie znikomy jeszcze przez kilka lat.
Jeśli jednak liczba tych aut na polskich drogach drastycznie wzrośnie, z pewnością będzie to miało wpływ na wysokość składki. Określenie, jaki on będzie w przyszłości, jest w tym momencie porównywalne z wróżeniem z fusów - zaznacza.
Tłumaczy, że zadecyduje o tym kilka czynników. - Nadal nie wiemy, jak za kilka lat będzie się kształtował rynek części zamiennych czy możliwość napraw baterii, co będzie miało kolosalne znaczenie dla kosztów związanych z doprowadzeniem auta do stanu sprzed kolizji - mówi w odpowiedzi na nasze pytania.
W ubiegłym roku francuski ubezpieczyciel AXA przeprowadził w Zurychu testy zderzeniowe aut elektrycznych. - Mimo że samochody elektryczne nie powodują większej liczby wypadków w tym kraju, to często mogą prowadzić do wyższych roszczeń indywidualnych - mówił Nils Reich, dyrektor ds. ubezpieczeń mienia tej firmy w Niemczech, cytowany przez Carscoops.com.
Bo trzeba pamiętać, że takie auta są wyposażone nie tylko w kosztowne baterie, ale i naszpikowane są nowoczesną elektroniką.
Jak pisał autokult.pl, przeprowadzone testy wskazały na jeszcze jedną piętę achillesową "elektryków", która może zwiększyć ryzyko wypadku nawet o 50 proc.
Jest to przyspieszenie. Naciśnięcie "gazu do dechy" w silnikach elektrycznych i szybkie uniesienie stopy może prowadzić do utraty kontroli i wypadku - czytamy.
Pożary aut elektrycznych. Straż: mamy procedury
Strażacy zapewniają, że są przygotowani do interwencji na wypadek zgłoszenia o pożarze samochodu elektrycznego. Według danych Państwowej Straży Pożarnej (PSP) w 2021 r. doszło do czterech pożarów samochodów w pełni elektrycznych, a rok później - do 10 takich zdarzeń.
Bryg. Karol Kierzkowski, rzecznik komendanta głównego PSP, tłumaczy, że w sytuacji pożaru "elektryka" największą trudnością jest znaczne zapotrzebowanie na wodę. Procedury pozwalają na użycie gaśnic proszkowych lub pianowych tylko podczas niewielkich pożarów w e-autach.
Średni czas działań gaśniczych przy pożarach pojazdów elektrycznych wyniósł ok. 1,5 godz. Czas trwania pożaru Tesli z 27 grudnia 2022 r. wyniósł 4 godz. i 34 minuty. Najdłuższy wówczas pożar, z 10 września 2021 r., trwał 9 godz. i 16 minut - wylicza bryg. Kierzkowski.
Polscy strażacy zwrócili się też do ośmiu krajów UE z pytaniami na temat funkcjonujących tam rozwiązań, aby udoskonalić procedury i skrócić czas gaszenia pożarów.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.