Nastąpił przełom w sporach o tzw. polisolokaty (czyli produkty inwestycyjne opakowane w ubezpieczenia), na których sparzyło się wielu Polaków. Poszkodowani zaczynają wygrywać z ubezpieczycielami batalie sądowe. W czerwcu i lipcu tego roku zapadało dziesięć wyroków w pierwszej instancji unieważniających umowy.
Chodzi o pozwy indywidualne przeciwko dwóm firmom ubezpieczeniowym: Europie (sygn. akt II C 3259/17) i Open Life (II C 2/16, II C 492/20, II C 1771/18, II C 1758/18, II C 1782/18, II C 1769/18, II C 1689/18, I C 1703/21, II C 1378/16). Oznacza to zwrot poszkodowanym wszystkich pieniędzy wpłaconych przez nich na rachunek ubezpieczyciela wraz z odsetkami za zwłokę oraz kosztów procesowych poniesionych przez powodów. Ostatecznie mowa jest o kwocie bliskiej 0,5 mln zł.
Wyroki są nieprawomocne, a więc towarzystwom przysługuje prawo do wniesienia apelacji. Czy z niego skorzystają? Europa z podjęciem decyzji czeka do czasu zapoznania się z pisemnym uzasadnieniem wyroku sądu. Open Life nie odpowiedziało na nasze pytanie.
Kamień milowy w sprawach o polisy inwestycyjne
Powyższe sprawy mają wspólny mianownik. Toczyły się przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Woli, gdzie sędziowie zawiesili postępowania do czasu uzyskania od Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) odpowiedzi na pytania prejudycjalne (zadawane w niejasnych kwestiach przez sąd krajowy sądowi UE w konkretnej sprawie) w sprawach połączonych: C-143/20 i C-213/20 dotyczących ubezpieczeń grupowych na życie z Ubezpieczeniowym Funduszem Kapitałowym (UFK) i sprzedawanych przez Open Life oraz Europę. TSUE wydał orzeczenie 24 lutego tego roku i rozwiał wątpliwości.
TSUE uznał, że ubezpieczony powinien był otrzymać jasną, precyzyjną i zrozumiałą informację o tym, w jakie instrumenty finansowe są inwestowane jego pieniądze, oraz jakie ryzyko się z tym wiąże. Szczególnie gdy pieniądze są lokowane w instrumenty pochodne lub instrumenty strukturyzowane o wysokim stopniu ryzyka inwestycyjnego. Brak tych informacji był podstawą unieważnienia umowy z ubezpieczycielem — wyjaśnia w rozmowie z money.pl Anna Lengiewicz, wspólniczka kancelarii LWB i pełnomocniczka poszkodowanych klientów obu firm.
Światełko w tunelu
Skala działalności kancelarii LWB jest znacznie większa. W sprawach przeciwko obu ubezpieczycielom — zarówno indywidualnych, jak i zbiorowych — reprezentuje ona blisko 800 klientów, którzy zainwestowali w podobne polisy prawie 20 mln zł. Sprawy toczą się latami. Prawniczka duże nadzieje pokłada w najnowszym orzeczeniu TSUE. Liczy, że będzie ono punktem odniesienia dla sędziów w innych sprawach. Nastawia się na kolejne sukcesy i to w relatywnie krótkim czasie. Na koncie ma też kilka spraw przegranych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chcieli pomnożyć oszczędności, a te topniały w oczach. Nie wiedzieli, co tak naprawdę kupili
Poszkodowani (w dużej mierze osoby starsze, które w polisach inwestycyjnych ulokowały oszczędności życia) twierdzą, że nie mieli pojęcia, w co inwestowali pieniądze i nie zdawali sobie sprawy z ryzyka. Z ich zeznań wynika, że nie dowiedzieli się tego ani od ubezpieczyciela, ani od pośrednika, na których to według TSUE spoczywa obowiązek informacyjny.
Klienci nie rozumieli, dlaczego oszczędności, które wpłacali na konto ubezpieczycieli, zamiast rosnąć, malały nawet o 40-50 proc., niekiedy już na samym początku obowiązywania umowy. Widząc to, zaprzestawali kolejnych obowiązkowych wpłat na rachunek ubezpieczyciela i przez wysokie opłaty likwidacyjne z reguły tracili wszystkie albo większość pieniędzy ulokowanych w produktach Open Life i Europy — wyjaśnia radczyni prawna.
Nie wszyscy klienci walczący w sądach zrezygnowali z polisy inwestycyjnej przed terminem. Niektórzy nadal płacą składki w obawie przed utratą pieniędzy z powodu niedotrzymania warunków umowy.
Sporne polisy inwestycyjne Europy i Open Life sprzedawano za pośrednictwem Getin Noble Banku, Idea Banku (przejętego przez Pekao), Open Finance, Home Brokera oraz Tax Care (trzy ostatnie firmy upadły) — czyli spółek powiązanych ze sobą kapitałowo i osobowo.
Konsumenci często myśleli, że kupują lokaty, gdy kupowali je w Getin Noble Banku, Open Finance lub Idea Banku. Stąd wzięła się nazwa "polisolokata". Okazało się, że nie były to ani polisy, bo w istocie nic nie ubezpieczały: suma ubezpieczenia na wypadek śmierci czasami wynosiła 100 zł lub 1 proc. składki zainwestowanej, ani lokaty - bo nie dawały gwarancji takiej, jak depozyt w banku — wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Moda na polisy z UFK i jej burzliwy koniec
Grupowe polisy inwestycyjne, które sprzedawały w latach 2009-14 Europa i Open Life, kojarzyły się ludziom z dobrą przyszłością. Wskazują na to nazwy oferowanych produktów: Plan Oszczędnościowy Bezpieczna Przyszłość, Plan Oszczędnościowy Bezpieczne Oszczędzanie, Stabilny Plan Oszczędnościowy, Libra, Pareto, Pareto Millenium i odpowiednio Plan Regularnego Oszczędzania Zabezpiecz Przyszłość, Plan Oszczędnościowy Stabilne Oszczędzanie, Symfonia Zysków, Dziesięciokrotka, Genesis, Plan Regularnego Oszczędzania Gemini, Inwestycja Kapitał na Przyszłość, Noble Investment Plan, Światowe Bogactwa, Kwartalny Zysk, Kwartalny Profit.
Według szacunków kancelarii LWB, w latach 2011-14 klienci Open Life łącznie zainwestowali w tzw. polisolokaty 2,4 mld zł, a klienci Europy — 1,9 mld zł w latach 2009-14.
Wówczas polisy inwestycyjne oferowało większość ubezpieczycieli. Cieszyły się one szczególną popularnością ponad dekadę temu. Szacuje się, że około 5 mln Polaków zainwestowało w nie łącznie ponad 50 mld zł. Z roku na roku rynek mierzony sumą pieniędzy ulokowanych w tych produktach istotnie się kurczy — głównie dlatego, że wygasają umowy, a nowe sprzedają się jak na lekarstwo. Od tego roku nadzorca wyśrubował towarzystwom ubezpieczeniowym wytyczne pod kątem konstrukcji tego typu polis, co tylko przyspieszy kurczenie się tego rynku.
Ponadto sądy w sporach o polisy inwestycyjne coraz częściej przyjmują argumenty strony słabszej, czyli klienta. Według prawników dzieje się tak na kanwie spraw frankowych, w przypadku których sądy najpierw orzekały na korzyść instytucji finansowych, a z biegiem czasu i za sprawą orzeczenie TSUE diametralnie zmieniły krajowe orzecznictwo. Obecnie w sprawach frankowych lwia część wyroków (ponad 90 proc.) zapada na korzyść klientów. Także w drugiej instancji. Tego samego spodziewają się obrońcy klientów firm ubezpieczeniowych.
Karolina Wysota, dziennikarka Money.pl