PZU wykorzystuje w kosztorysach odszkodowań stawki oferowane jedynie przez niektóre z warsztatów współpracujących z PZU, a nie rynkowe - twierdzi "Gazeta Wyborcza".
Tym sposobem kreśli faktury i tnie kosztorysy napraw samochodów. Wylicza też znacznie niższe stawki roboczogodzin mechaników, lakierników czy blacharzy, a w efekcie wypłaca niższe ubezpieczenie, wskazuje dziennik.
PZU ma obniżać też wypłaty o tzw. "współczynniki odchylenia" czy "rabaty" przy zakupach części.
Taką politykę, według "Wyborczej", PZU ma stosować w celu zatrzymania wzrostów cen polis OC. Ma być to możliwe właśnie dzięki pilnowaniu warsztatów, które nagminnie zawyżają wyceny napraw.
Warsztaty jednak nie chcą naprawiać aut, jeśli zapłacić za to ma PZU. Z kolei te, które się podejmą również muszą ograniczać koszty.
Tracą kierowcy
Kłopot w tym, że na tych praktykach tracą kierowcy, bowiem tak niski kosztorys łączy się np. z wykorzystaniem zamienników części, co powoduje, że auto nie wraca do stanu sprzed szkody, a jego wartość spada.
Dlatego też poszkodowani kierują sprawy do sądu. Jak sugeruje dziennik, doraźnym sposobem jest skorzystanie z bezpośredniej likwidacji szkód, a więc zwrócenie się do własnego ubezpieczyciela, w którym ma się wykupione OC, aby ten rozliczył się z PZU.
Nowe wytyczne KNF
Co na nową politykę ubezpieczyciela KNF? Jak przekonuje nadzorca, przygląda się sprawie. Jednocześnie tworzy nowe przepisy, które mają być rekomendacją dla ubezpieczycieli.
Kłopot w tym, że jak ustaliła "Wyborcza", nowe zapisy de facto sankcjonują obecne praktyki PZU. To ubezpieczyciel ma wykonać kosztorys i według takiego kosztorysu dokonać naprawy. Klient jednak nie będzie miał możliwości zakwestionowania tej wyceny - wskazuje dziennik.