Im więcej kilometrów przejechanych w ciągu roku, tym większe prawdopodobieństwo stłuczki albo innych problemów z samochodem. A jeśli tak, to dlaczego nie kazać w związku z tym płacić właścicielowi wyższej składki OC? Tak myśli część ubezpieczycieli i uzależnia wysokość opłaty od wskazań licznika przebiegu. Zobacz, gdzie prowadzona jest taka polityka.
Polskie ubezpieczalnie wzięła pod lupę porównywarka Ubea.pl. Zestawiła ona wysokość opłat za OC w zależności od tego, ile kilometrów w ciągu roku przejechał dany kierowca: 10, 15, 20 albo 25 tysięcy kilometrów. Jako modelowy samochód do symulacji wybrała Opla Astrę z 2006 roku.
Według jej wyliczeń, dopłata za większy przebieg może w niektórych przypadkach sięgać nawet 15-20 proc. ceny ubezpieczenia, a na uzależnienie wysokości składki od przebiegu zdecydowały się w sumie cztery firmy.
Są to Link4, Liberty Ubezpieczenia, AXA Direct i Aviva Direct. Ta pierwsza życzy sobie za wysoki przebieg najmniejszą dopłatę (przy przejechanych 25 tys. km o 8,13 proc. więcej niż przy 10 tys. km), zaś najwięcej - Liberty Ubezpieczenia (różnica aż o 18,95 proc.).
- Liczba przejechanych kilometrów nie wpływa na składki naliczane przez Generali Direct, Gothaer, BTA Ubezpieczenia, TUW TUZ oraz firmę Uniqa - wymienia Nina Kuczyńska z porównywarki ubezpieczeniowej Ubea.pl. I dodaje, że ubezpieczyciel przed podpisaniem z nami umowy pyta zazwyczaj o to, ile kilometrów zamierzamy w danym roku przejechać.
Jak radzi, warto podawać realną i niezaniżoną wartość, bo jeśli firma ubezpieczeniowa dowie się, że deklarowany i rzeczywisty przebieg mocno od siebie odstają, może żądać dopłaty do ubezpieczenia.
Zobacz też: * *Brak OC? Zapłacisz karę nawet, gdy nie jeździsz