Ponad 70 proc. Polaków segreguje odpady – wynika z badania przeprowadzonego przez Money.pl i Związek Miast Polskich. Ale czy jest to potrzebne i ma sens? Liczba osób, które pozytywnie odpowiadają na to pytanie, jest już zaskakująco mała.
Od 1 lipca br. obowiązują nowe zasady segregacji śmieci. Do zielonego pojemnika powinniśmy wrzucać szkło, do niebieskiego papier i tekturę, do żółtego metale i plastik, a do brązowego – kuchenne resztki, czyli odpady ulegające biodegradacji. Tyle teoria.
Na dostosowanie i opisanie pojemników samorządy mają czas do końca roku, ale na ich wymianę na wskazane przez rząd kolory – pięć lat.
Do odzyskiwania odpadów na większą niż dotychczas skalę zobowiązuje nas Unia Europejska. W 2020 roku, a więc za niespełna 2,5 roku, musimy uzyskać 50-procentowy poziom recyklingu i przygotowania do ponownego użycia: papieru, metali, tworzyw sztucznych i szkła. Obecnie wynosi on tylko 26 proc., przy rocznej zmianie na poziomie zaledwie 0,7 proc. Dlaczego trwa to tak wolno?
Wątpiących nie brakuje
Odpowiedź na pytanie przynosi sonda, którą Związek Miast Polskich i Wirtualna Polska przeprowadziły na łamach portalu money.pl. Swoje głosy w naszym badaniu oddało ponad pięć tysięcy osób. Ankietowani odpowiadali na pytanie: "Czy segregowanie śmieci na sens". Wyniki?
46 proc. badanych nie ma wątpliwości, że tak, bo w ten sposób możemy lepiej zadbać o środowisko.
Co czwarty z nas przyznaje jednak, że choć segreguje śmieci, to wciąż ma wątpliwości, czy warto to robić. Kolejne 5 proc. zwolenników recyklingu potrzebuje większej motywacji finansowej.
- Większość ankietowanych, bo w sumie 77 proc., segreguje odpady. Pozostałe osoby nie podejmują działań z różnych powodów – zwraca uwagę Krzysztof Choromański, ekspert Związku Miast Polskich.
9 proc. twierdzi, że nie ma takiej możliwości. - Wynika to zapewne z obiektywnych uwarunkowań albo jest subiektywnym odczuciem ankietowanego. Biorąc pod uwagę wciąż znaczny udział w Polsce małych mieszkań, nie wydaje się, aby te 9 proc. to było dużo. Na małej powierzchni trudniej segregować odpady, ale nie jest to niemożliwe – zapewnia Choromański.
To się nam nie opłaca
Aż 14 proc. badanych tłumaczy, że nie segreguje śmieci, bo ich zdaniem obowiązujący w gminie system segregowania po prostu im się nie opłaca.
- Jeśli dołożymy do tego wspomniane już 5 proc. zwolenników recyklingu, okazuje się, że co piąty ankietowany uważa, że zróżnicowanie obowiązujących opłat za odpady segregowane i niesegregowane powinno być większe. Można się domyślać, że również wśród tych, którzy śmieci odzyskują, ale nie są pewni, czy warto to robić, można znaleźć nie tylko osoby mające wątpliwości co do środowiskowych efektów tych działań. Oni także mogą się zastanawiać, czy ich zaangażowanie przynosi im znaczące korzyści finansowe – sugeruje Krzysztof Choromański.
Czy rzeczywiście osoby, które nie segregują odpadów, płacą za to niewiele więcej? Niekoniecznie.
W Warszawie za wywóz śmieci singiel płaci co miesiąc 10 zł (przy selektywnej zbiórce) lub 12 zł (przy jej braku). W gospodarstwie dwuosobowym ceny kształtują się odpowiednio na poziomie 19 i 23 zł, trzyosobowym – 28 i 34 zł, a czteroosobowym – 37 i 45 zł. W Krakowie za odpady zbierane selektywnie obowiązują stawki: 15 zł (gospodarstwo jednoosobowe), 29 zł (dwuosobowe), 41 zł (trzyosobowe) i 50 zł (czteroosobowe). Brak segregacji oznacza wyższe stawki, odpowiednio: 22, 41, 60 i 73 zł.
Będzie drożej?
Wyniki ankiety wskazują, że po stronie samorządów pozostało nie tylko kształtowanie cen, ale również edukacja. Choćby po to, by wyeliminować stereotypowe myślenie: "po co mam segregować, skoro to i tak trafia do jednego worka?".
- Motywacja finansowa powinna być uzupełniana działaniami edukacyjnymi. Ogólne informacje o korzyściach finansowych i środowiskowych to za mało. Sortowanie odpadów, a więc pewien wysiłek ze strony mieszkańców, powinno przynosić im jednak wymierne korzyści finansowe – przyznaje Krzysztof Choromański.
A to oznacza, że różnica między opłatą za odpady segregowane i niesegregowane powinna być większa.
- Będzie to jednak możliwe, gdy zagospodarowanie strumienia odpadów posegregowanych będzie znacząco tańsze od zagospodarowania odpadów nieposegregowanych. A to ma szansę powodzenia dopiero po wprowadzeniu zmian w technologii zarówno zbierania, jak i zagospodarowywania odpadów – tłumaczy ekspert ZMP.
Partnerem artykułu jest Związek Miast Polskich