15,6 tys. – nieco ponad tyle ugód podpisały banki z frankowiczami przed sądem polubownym przy Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) od startu programu w październiku 2021 r. do 20 czerwca tego roku. W tym czasie propozycję zamiany kredytu walutowego na złotowy – bo na tym polega kompromis – odrzuciło blisko 5,6 tys. klientów. Ok. 3 tys. kredytobiorców jest w trakcie mediacji. Porównując, przeciwko bankom frankowicze wytoczyli jak dotąd ok. 120 tys. pozwów. Lwia część kredytobiorców wygrywa w obu instancjach.
Pionier rozpędza się powoli. Co z resztą sektora?
Do programu pod egidą nadzorcy w pierwszej kolejności przystąpił PKO BP. W poniedziałek (20 czerwca) sektorowy lider pochwalił się dotychczasowymi osiągnięciami: "15,3 tys. mediacji zakończyło się pozytywnie, a klienci złożyli dotychczas ponad 27 tys. wniosków". Wynika z tego, że przoduje on na ugodowym polu.
Kolejna grupa wniosków oczekuje na mediacje. Bank systematycznie przedstawia to rozwiązanie także klientom pozostającym w sporze sądowym – głosi komunikat banku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W dalszej kolejności dołączyły ING Bank Śląski oraz Bank Ochrony Środowiska (BOŚ), ale ich udział w statystykach jest marginalny. Pozostałe banki oferują ugody na własnych warunkach (pierwsze skrzypce na tym polu gra Millennium) albo w ogóle tego nie robią – nie chcą lub ich na to nie stać.
Problem frankowy to śniegowa kula. Czy da się ją zatrzymać?
Zaprezentowana pod koniec 2020 r. przez KNF propozycja ugodowa miała zażegnać problem frankowy w sektorze. Zgodnie z nią kredyt we franku szwajcarskim ma być traktowany tak, jak gdyby był od początku kredytem w złotówkach, oprocentowanym według stawki WIBOR powiększonej o marżę. Dotychczas podpisane ugody to kropla w morzu możliwości.
Szacuje się, że ok. 410 tys. spośród 750 tys. wszystkich udzielonych kredytów w dalszym ciągu jest spłacanych. Zainteresowanie ugodą przy rosnących stopach procentowych jest marginalne. Głównym hamulcowym jest wysoki WIBOR. Obecnie oscyluje w okolicy 7 proc. i wiele wskazuje na to, że jeszcze urośnie. Wszystko przez jastrzębią politykę monetarną Rady Polityki Pieniężnej (RPP), czyli organu decyzyjnego Narodowego Banku Polskiego (NBP), który serią podwyżek stóp procentowych usiłuje zwalczyć wysoką inflację.
Na ugodowym stole obok oferty zmiennoprocentowej leży też opcja ze stałym oprocentowaniem na pięć lat. Według obserwacji radcy prawnego i obrońcy frankowiczów Wojciecha Bochenka wynosi ono między 8 a 10 proc. i nie przekonuje kredytobiorców frankowych. Tym bardziej że właśnie trwają pracę nad reformą wskaźników referencyjnych (banki jako następcę WIBOR-u widzą WIRF). Dzięki niej oprocentowanie kredytów ma szansę nieco spaść.
Relatywizm moralny. Sprawiedliwy program, którego nikt nie chce
Reforma to melodia przyszłości. Co zrobić w tym momencie, żeby przekonać klientów do ugody z sektorem, który ugina się coraz bardziej pod ciężarem gigantycznych kosztów?
Banki mogą zaoferować klientom lepsze warunki, ale to wydaje się mało prawdopodobne. Biorąc pod uwagę statystyki wyroków i bieżące orzecznictwo sądowe frankowiczom zwykle nie opłaca się iść na ugodę z bankiem, bo w sądach mogą więcej ugrać – ocenia Michał Sobolewski, analityk Domu Maklerskiego BOŚ.
Frankowiczów do ugód w najbliższych miesiącach mogą przekonywać rosnące raty kredytów spłacanych w helweckiej walucie. To efekt polityki monetarnej Szwajcarów, którzy rozpoczęli cyk powyżej stóp procentowych. Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl