Orzeczenie Sądu Najwyższego z 4 kwietnia 2019 r., w którym sędziowie uznali wniosek kasacyjny i nakazali ponownie rozpatrzyć zaskarżoną sprawę frankowicza Sądowi Apelacyjnemu, zostało błyskawicznie podchwycone przez niektóre kancelarie czy aktywistów. Pojawiły się doniesienia o przełomie, świetnym wyroku, a nawet sugestie automatycznego przewalutowania kredytów.
Niestety, ze względu na konstrukcję polskiego sądownictwa, orzeczenie Sądu Najwyższego nawet w podbnych sprawach będzie tylko wskazówką.
Spór o indeksację
Prześledźmy sprawę od początku. Klient zaciąga kredyt indeksowany do franka szwajcarskiego w czerwcu 2008 r. Kurs w sierpniu tego samego roku osiąga rekordowo niski poziom – nic tylko się cieszyć. Rzeczywistość szybko się zmienia na niekorzyść dłużnika: wartość szwajcarskiej waluty sięga niespotykanych poziomów już w 2009 r. W 2011 r. jest nawet dwukrotnie wyższa niż w chwili zaciągania kredytu. W efekcie klient przestaje spłacać raty, a w 2013 r. bank wypowiada umowę i wystawia bankowy tytuł egzekucyjny.
To właśnie o ten bankowy tytuł egzekucyjny przez kilka lat toczy się sądowy spór. Klient tłumaczy, że został wprowadzony w błąd przez przedstawiciela banku, a do tego kurs spłaty kredytu był ustalany przez bank. Miało to być pokłosie zawarcia w umowie klauzuli abuzywnej, czyli niedozwolonej.
Zarówno sąd I, jak i II instancji odrzucił tę argumentację. Dlatego też sprawą zajął się Sąd Najwyższy, który 4 kwietnia nakazał ponownie zbadać sprawę sędziom z "apelacji". To kluczowa część orzeczenia – ponowne rozpatrzenie sprawy o pozbawienie wykonalności bankowego tytułu egzekucyjnego.
Choć wciąż nie ma pełnego uzasadnienia wyroku, to z krótkiego komunikatu wiemy, że skład orzekający uznał zawarty w umowie mechanizm indeksacji za niezgodny z prawem. Powołał się przy tym na art. 385 [1] Kodeksu cywilnego.
Jak wyjaśnia w rozmowie z money.pl radca prawny Ewelina Nieznalska z Kancelarii NP & Współpracownicy, przywołany artykuł stanowi, że postanowienie umowy nieuzgodnione indywidualnie z klientem nie wiąże go, gdy "kształtuje prawa i obowiązki w sposób sprzecznym z dobrymi obyczajami czy rażąco naruszający jego interesy”. Czyli jest przykładem tzw. klauzuli abuzywnej.
- Jeśli sędziowie w uzasadnieniu dokonali wykładni klauzuli abuzywnej, to Sąd Apelacyjny będzie musiał ją uwzględnić w swoim wyroku. Jeśli nie, SA może orzec dowolnie - dodaje Ewelina Nieznalska i przypomina, że orzeczenia SN nie tworzą precedensów - są wiążące dla spraw, w których zostały wydane. W pozostałych mogą być pewnego rodzaju "wskazówką".
- Oczywiście w kolejnych podobnych procesach sądy mogą orzekać zupełnie inaczej, jednak będą potrzebowały silnych argumentów, by utrzymać wyrok, gdyby ten trafił przed SN - wyjaśnia nam prawnik.
Sędzia z frankami
Drugim z ważnych wyroków był ten z 10 kwietnia, który jednak ucieszył bardziej banki. Choć Sąd Najwyższy stwierdził, że sędziowie posiadający kredyty we frankach nie muszą się wyłączać się ze spraw z powództw lub przeciwko frankowiczom, to równocześnie nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy o unieważnienie umowy kredytowej. Umowy, w której znalazły się aż trzy klauzule abuzywne. SN uznał jednak, że "apelacja" za słabo uargumentowała wyrok, w którym nakazała rozwiązanie umowy.
Efekt jest taki, że w ciągu tygodnia SN wydał dwa wyroki dotyczące kredytów we frankach. Z jednego cieszą się zadłużeni, z drugiego banki. Do procedury automatycznego przewalutowania tak samo daleko jak do uznania, że wszystko z tymi kredytami było w porządku. Równie daleko jest do ustawy o pomocy frankowiczowom, o czym na początku kwietnia informowaliśmy w money.pl.
Na koniec 2018 r., według informacji BIK, w Polsce było około 450 tys. kredytów indeksowanych do walut obcych lub denominowanych w tych walutach (głównie CHF) na łączną kwotę ponad 107 mld zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl