Z redakcją money.pl skontaktowało się kilkunastu klientów kancelarii oddłużeniowej Certo (o działalności tej firmy szeroko informowaliśmy w artykule "Robią biznes na oddłużaniu Polaków. W tle zaogniający się konflikt"). Liczyli, że dzięki współpracy z tą firmą wyjdą na prostą, a - jak twierdzą - wpadli w jeszcze większe problemy finansowe.
Popadli w długi. Pomoc znaleźli w internecie
Nasi rozmówcy o usługach oddłużeniowych Certo dowiedzieli się w internecie. Z ich relacji wynika, że współpraca zaczęła się od rozmowy z konsultantem i decyzji o zakwalifikowaniu się do programu polegającego na reedukacji zadłużenia (zadłużenie nie może być niższe niż 10 tys. zł, a kredyty nie mogą być zabezpieczone np. hipoteką). Następnie kurier dostarczył do podpisania umowę, zgodnie z którą zobowiązali się płacić kancelarii comiesięczne kwoty określone na podstawie otrzymanych informacji o wysokości zadłużenia oraz oceny możliwości finansowych klienta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problemem polega na tym, że od momentu nawiązania współpracy z Certo nasi rozmówcy przestali spłacać zobowiązania bezpośrednio wierzycielom, zakładając, że kancelaria, której udzielili pełnomocnictwa, będzie negocjować z ich imieniu redukcję zadłużenia i dążyć do ugody z bankiem lub firmą pożyczkową.
Znaczenie ma też to, że klienci Certo po udzieleniu pełnomocnictwa kancelarii są instruowani, jak unikać kontaktu telefonicznego z wierzycielami, co ma ich chronić przed nachalną windykacją i zapewnić święty spokój.
Z tego powodu mogą nie być świadomi aktualnego stanu zadłużenia wobec wierzycieli, a w niektórych przypadkach także tego, że dług został przekazany do windykacji lub wszczęcia postępowania egzekucyjnego. O tym dowiadują się zwykle dopiero z korespondencji.
Kilka przypadków klientów Certo
Pani Agnieszka wpłaciła na konto kancelarii 8 tys. zł, a po rozwiązaniu umowy odzyskała kwotę sześciokrotnie niższą. Twierdzi, że nie widziała efektów pracy kancelarii.
Nie wiem, co mam zrobić, żeby odzyskać te pieniądze - pisze e-mailu do money.pl.
Pan Michał podpisał umowę we wrześniu minionego roku, a rozwiązał - w listopadzie tego samego roku. Wpłaconych na rachunek kancelarii ponad 10 tys. zł nie odzyskał, bo - jak czytamy w piśmie od Certo do pana Michała - wpłacona należność stanowi część wynagrodzenia.
"Kwota ta nie podlega zwrotowi. Mamy nadzieję, że informacje te okażą się dla pana pomocne" - pisze Certo.
Z kolei pan Robert płacił kancelarii co miesiąc ok. 450 zł, a gdy w pewnym momencie zaniepokojony telefonami wierzycieli (bo jednak je odbierał) nie zapłacił kolejnej raty, to dowiedział się, że jeśli tego nie zrobi, to kancelaria zerwie z nim umowę. Zgodnie z umową brak zapłaty uprawnia kancelarię do wypowiedzenia umowy.
Jeśli to jakaś lichwa, to dlaczego nikt się tym nie zainteresuje? - pyta w rozmowie z money.pl pan Robert.
Certo na cenzurowanym. Co ustaliły organy państwowe?
Sęk w tym, że od dłuższego czasu działalnością Certo interesują się instytucje państwowe.
Przypomnijmy, że kancelarię i spółki z nią powiązane prześwietlają warszawscy śledczy. Jak informuje rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz w odpowiedzi na pytania money.pl, sprawa w dalszym ciągu jest na etapie gromadzenia materiału dowodowego. Postępowanie wszczęto w pierwszej połowie 2021 r.
Postępowanie wyjaśniające w sprawie Certo prowadzi też UOKiK. W lutym ubiegłego roku zarzucił kancelarii oddłużeniowej wprowadzanie klientów w błąd. Jak udało się nam dowiedzieć, urząd otrzymał w sumie około 30 sygnałów dotyczących tej firmy, głównie e-maili.
Skargi na Certo docierają też do Rzecznika Finansowego (RzF). Jak dotąd wpłynęły trzy wnioski o interwencję oraz trzy o poradę Rzecznika - dowiedział się money.pl. Nie było skarg na inną kancelarię oddłużeniową.
Ponadto warto przypomnieć, że kancelaria wciąż widnieje na liście ostrzeżeń publicznych Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), na którą zostało wpisane w listopadzie 2021 r.
Załamanie nerwowe. Winnego brak
Tymczasem Certo nie ma sobie nic do zarzucenia. W odpowiedzi na prośbę money.pl o komentarz do sprawy pisze, że klient zgodnie z umową zobowiązuje się do "niezwłocznego informowania kancelarii o wszelkich okolicznościach mogących mieć wpływ na świadczenie usług, w szczególności o zmianach wysokości zadłużenia oraz o każdej próbie nawiązania kontaktu ze strony wierzycieli lub w ich imieniu windykatorów i komorników".
Dalej kancelaria przekonuje, że problemy mogą wynikać na przykład z opóźnień w przekazywaniu kancelarii informacji o otrzymanych przez klienta nakazu z e-sądu czy innych dokumentów dotyczących sprawy.
"Brak takiego przekazania mogło skutkować brakiem możliwości reakcji kancelarii w wymaganym przez prawo czasie, a w konsekwencji do przekazania sprawy do komornika. Dlatego też podkreślamy raz jeszcze, jak ważna jest bieżąca współpraca Klienta z Kancelarią (…)" - czytamy w e-mailu od Certo.
Certo chwali się 1390 ugodami. Z kolei nasi rozmówcy narzekają na brak ugód, urywające się telefony z banków i firm pożyczkowych, które upominają się o swoje pieniądze, a także wzrost zadłużenia (gdy płacą kancelarii, a nie wierzycielom, rosną im odsetki), oraz utrudniony kontakt telefoniczny z kancelarią. Niektórzy mówią o desperacji i załamaniu nerwowym.
"Proszę o pomoc, jestem załamany! Nie mogę spać, mimo że leki psychotropowe biorę. Mam myśli samobójcze! Zostałem oszukany!!!" - czytamy w e-mailu od klienta Certo.
"Niestety nie mam siły walczyć. Cierpię na zaburzenia depresyjno-lękowe oraz padaczkę. Mój stan zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu. Zalecana mi była hospitalizacja. Pozostaje upadłość konsumencka...." - pisze nam inny klient Certo.
Co zrobić, aby wyjść z długów
Czy tak powinno wyglądać oddłużanie? Kiedy warto pójść po pomoc do prawnika? O to pytamy Łukasza Białkowskiego, eksperta specjalizującego się w oddłużaniu od ponad 20 lat.
Z pomocy prawnika warto skorzystać, gdy wierzyciel skierował sprawę do sądu. Tu regułą jest doręczenie pozwanemu nakazu zapłaty lub odpisu pozwu z zobowiązaniem do udzielenia odpowiedzi w określonym przez sąd terminie. Zazwyczaj w obu przypadkach są to terminy 14-dniowe, choć zdarza się, że sąd nakłada termin np. 30 dni - mówi ekspert.
Białkowski przestrzega, że pozostawienie takiej korespondencji bez reakcji pozwanego spowoduje, że do akcji szybko wkroczy komornik, czego pozwany powinien starać się za wszelką cenę uniknąć. Jak tłumaczy nasz rozmówca, komornik to przede wszystkim przymus egzekucyjny, zazwyczaj znacząco pomniejszone przez potrącenia wynagrodzenie, ale też bardzo wysokie koszty egzekucji.
Jeżeli dłużnik będzie się przed tym bronił - tłumaczy ekspert oddłużeniowy - w najgorszym wypadku zyska na czasie, a w najlepszym da sobie szansę na wygraną i oddalenie powództwa w całości, co oznaczać będzie, że nie będzie ciążył na nim obowiązek zapłaty często wątpliwego lub zawyżonego długu.
Według Białkowskiego, gdy ktoś ma trudności ze spłatą zadłużenia w banku, należy wierzyciela o tym fakcie poinformować i zawnioskować np. o wydłużenie okresu spłaty kredytu lub wakacje kredytowe (nie mylić z ustawowymi wakacjami kredytowymi, które dotyczą spłaty kredytów hipotecznych). Dodaje, że niekiedy udaje się nawet wynegocjować księgowanie wpłat na poczet kapitału, dzięki czemu szybciej zmniejszy się całkowita kwota zadłużenia.
Wiadomo, odsetki przecież naliczane są od wysokości kapitału pozostałego do spłaty. Księgowanie na kapitał powoduje, że w pierwszej kolejności "ubywa" kapitału, a więc przez okres spłaty naliczane zostaną niższe odsetki. W przypadku banków zdecydowanie polecam rozmowy i negocjacje, także dlatego, że ryzyko procesowe w przypadku sprawy sądowej jest bardzo duże. Gdy sprawa już trafiła do sądu, tu bez dwóch zdań należy podjąć obronę przed roszczeniami banku - wyjaśnia.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że dłużnicy, którzy idą na współpracę z kancelarią oddłużeniową, chcą się wymigać od spłaty zobowiązań finansowych? Zdaniem Białkowskiego marginalne.
- Z doświadczeń klientów wiem, że ludzie wpadają w kłopoty finansowe z różnych powodów, np. ktoś stracił pracę, nie dostał podwyżki, a w dobie wysokiej inflacji oraz wysokich stóp procentowych nie stać go na spłatę zadłużenia. Szukając wyjścia z tej sytuacji, popadają w kolejne długi albo "łapią się" na slogany reklamowe firm oddłużeniowych, które czasem obiecują klientom rzeczy niemożliwe. Problem polega głównie na tym, że edukacja finansowa u nas leży i ludzie nie wiedzą, co robić, gdy wpadają w kłopoty finansowe - uważa ekspert.
Przestrzega, że pójście do sądu z bankiem wiąże się z ryzykiem procesowym i często niemałymi kosztami.
- Wygrywamy ok. 70-80 proc. spraw z pozwów przeciwko funduszom i parabankowym firmom pożyczkowym. Czasem jest lepszy miesiąc, czasem gorszy, ale szanse w sądzie są duże. Z kolei w przypadku banków proporcje są odwrotne. Wygrywamy ok. 30-35 proc. przyjętych spraw, choć tu akurat jest typ spraw np. frankowych, gdzie ta skuteczność jest bardzo wysoka. W przypadku bankowych kredytów gotówkowych na miejscu dłużnika przede wszystkim bym negocjował spłatę, zanim sprawa trafi do sądu - mówi Białkowski.
Przypomina, że od umowy zawartej przez internet można odstąpić w terminie 14 dni od momentu jej zawarcia. - Można też wypowiedzieć umowę z ważnych przyczyn - jak np. utrata zaufania do usługodawcy - bez ponoszenia konsekwencji wynikających z jej zawarcia. W przypadku Certo podstawą jest to, że widnieje ona na liście ostrzeżeń publicznych Komisji Nadzoru Finansowego - dodaje rozmówca money.pl.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl
GDZIE SZUKAĆ POMOCY?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.