Upadek SVB to największy tego typu przypadek w USA od 2008 r. i drugi w historii.
SVB był tzw. bank regionalny, to znaczy nie obejmował swoim zasięgiem całych Stanów Zjednoczonych. Nie znaczy to jednak, że był mały. Wręcz przeciwnie, jeszcze w czwartek na chwilę przed swoim upadkiem był mniej więcej dwa razy większy pod względem wartości giełdowej niż największy polski bank, PKO BP.
First Republic kolejny? Liczba ofiar po upadku SVB może się powiększyć
Podobnych co do wielkości banków jest w USA sporo, a rynek zastanawia się teraz, w jakim stopniu problemy SVB mogą dotyczyć także innych instytucji z sektora. Obecnie wśród faworytów zdaje się First Republic, który na otwarcie rynku giełdowego w USA stracił w poniedziałek 75 proc. swojej wartości, a od czwartku – 80 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mający, podobnie jak SVB, swoje korzenie w Kalifornii, First Republic poinformował w weekend, że otrzymał dodatkowe gwarancje płynności ze strony Fed i JPMorgan Chase, ale na chwilę obecną inwestorów to najwyraźniej nie uspokoiło.
Nie jest to jednak jedyna amerykańska instytucja finansowa, która w poniedziałek odnotowuje gigantyczne straty na giełdzie. PacWest Bancorp stracił ponad 40 proc., Western Alliance Bancorp ponad 70 proc. Zions Bancorporation blisko 40 proc., KeyCorp blisko 25 proc. Tracą również giganci. I tak na przykład Bank of America stracił 6 proc., Charles Schwab – blisko 20 proc.
Banki regionalne w USA mogą mieć problem, by wykazywać jakiekolwiek dochody
W przypadku podobnych kryzysów inwestorzy reagują paniką, a czasem "obrywają" nawet podmioty, które nie mają nic wspólnego z sytuacją. Jak ocenia w swoim komentarzu dla telewizji CNBC Liz Hoffman, specjalizująca się w tematyce sektora finansowego dziennikarka platformy Semafor, w tym przypadku nie ma jednak nic dziwnego w tym, że First Republic i inne banki regionalne tak dużo tracą.
Jak podkreśla, rząd federalny nie zatrzymał paniki, tylko wziął po prostu część jej kosztów na siebie, gwarantując, że pieniędzy nie stracą klienci.
– Wszystkie pozostałe banki regionalne (poza SVB – przyp. red.) są dalej z nami po weekendzie, ale są też o połowę tańsze. Trudno się dziwić, skoro w tym środowisku, w którym się znalazły obecnie, ciężko będzie im wykazać jakikolwiek dochód. Dodatkowo pojawia się pytanie, czemu w ogóle ludzie mieliby deponować u nich środki, skoro istnieje choćby częściowe ryzyko, że podzielą los SVB – zauważa Hoffman.
Ben Laidler z eToro dla money.pl: to nie jest 2008 r.
Z drugiej strony eksperci podkreślają, że SVB był specyficznym bankiem, a instytucje finansowe po kryzysie w 2008 r. są zdecydowanie lepiej zabezpieczone przed podobnym ryzykiem.
– To nie jest 2008 r. Wyzwania w Silicon Valley Bank nie miały szerokiego zasięgu ani nie były systemowe, a zarówno sektor finansowy, jak i technologiczny są dobrze przygotowane, by poradzić sobie z wyzwaniami stawianymi przez SVB w długim i średnim terminie – ocenił w komentarzu dla money.pl Ben Laidler, strateg rynków globalnych eToro.
AKTUALIZACJA:
W poniedziałek po godz. 18 indeks S&P 500 rósł o 0,35 proc., Dow Jones Industrial zwyżkował o 0,1 proc., a Nasdaq Comp. zyskiwał 0,96 proc.