Upadek kalifornijskiego Silicon Valley Bank to największe bankructwo amerykańskiego banku od 2008 r. - gdy zbankrutował Washington Mutual - i drugi co do wielkości taki przypadek w historii.
W chwili swojego upadku SVB posiadał ponad 200 miliardów dolarów aktywów. Jeszcze w czwartek, zanim kurs akcji spadł aż o ponad 60 proc. jednego dnia, był wyceniany na 15 mld dolarów. Dla porównania największy polski bank PKO BP warszawska giełda wycenia na niecałe 8 mld dolarów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co się stało? Jak podkreślają eksperci, prawdopodobnie SVB stał się ofiarą w dużym stopniu uzasadnionej paniki swoich klientów. Ci rzucili się do wypłacania pieniędzy, gdy SVB w czwartek poinformował, że musiał zaksięgować dwa miliardy dolarów straty i aby je pokryć, wyemituje nowe pakiety akcji.
Upadek SVB. Okazał się najsłabszym ogniwem
Sillicon Valley Bank nie był typowym bankiem, bo jego klientami były głównie startupy z kalifornijskiej Doliny Krzemowej. To bardzo bogaci klienci, których środki w dużej mierze (aż 87 proc.) były nieobjęte federalnymi gwarancjami dla depozytów, które ubezpieczają środki do 250 tys. dolarów.
Amerykańskie spółki z branży technologicznej to też najwięksi beneficjenci pandemii, która z jednej strony zwiększyła niespodziewanie zapotrzebowanie na ich usługi, a z drugiej - sprowadziła poziom stóp procentowych w USA na rekordowo niskie poziomy,.
Wygenerowane w ten sposób nadwyżki kapitału wędrowały do SVB, który ulokował je m.in. w długoterminowych amerykańskich obligacjach państwowych. To bardzo bezpieczna inwestycja, jednak wygląda na to, że SVB w niewystarczający sposób zabezpieczył się przed ryzykiem, że stopy procentowe wzrosną.
Tymczasem stopy procentowe już na początku 2022 r. nie tylko poszły w górę, ale jeszcze stało się to w wyjątkowo gwałtowny sposób. Dodatkowo 2022 r. okazał się najgorszym dla rynku obligacji w całej historii.
Na amerykańskich obligacjach praktycznie nie można stracić, jeśli trzyma się je przez cały okres ich ważności, to znaczy do dnia, gdy rząd USA wykupi je od nas za kwotę, za którą je nabyliśmy.
Ich wycena jednak może podlegać znacznym zmianom w międzyczasie. W szczególności długoterminowe obligacje wyemitowane w okresie niskich stóp procentowych tracą na swojej wycenie, gdy stopy idą w górę. Dzieje się tak dlatego, że gwarantują mniejsze zyski, a jeśli chcemy je sprzedać, muszą konkurować z oferującymi wyższe profity obligacjami emitowanymi aktualnie.
W efekcie SVB "obudził się" z pokaźnym pakietem długoterminowych obligacji, których wartość rynek po podwyżkach stóp zaczął wyceniać na około 20 proc. mniej. Z kolei jego klienci zaczęli się obawiać, że jeśli ostatni zdecydują się na wypłatę środków, już nic dla nich nie zostanie. To stało się powodem tzw. szturmu na bank.
Czy takich przypadków będzie więcej? Faworytem giełdy – First Republic Bank
Chociaż eksperci podkreślają, że SBV był specyficznym bankiem, a instytucje finansowe po kryzysie w 2008 r. są zdecydowanie lepiej zabezpieczone przed podobnym ryzykiem, to z drugiej strony są obawy, jak dużo z nich może mieć takie same lub podobne problemy.
Za faworytów do podzielenia losu SVB rynek uważa w poniedziałek First Republic Bank, którego akcje straciły 60 proc. wartości przed otwarciem giełd w USA. Z kolei PacWest Bancorp stracił rano przed otwarciem rynku blisko 25 proc. wartości, Western Alliance Bancorp ok. 60 proc., Zions Bancorporation 20 proc., KeyCorp – ponad 10 proc.
Na razie wiadomo, że niestandardowym parasolem ochronnym, przekraczającym gwarancje federalne, mają zostać objęci klienci SBV. Podobną gwarancję otrzymali klienci mniejszego Signature Bank. Sekretarz Skarbu USA Janet Yellen podkreśliła też jednak, że nie będzie bailloutu dla SVB, tzn. że rząd pozwoli mu upaść. Podobne stanowisko powtórzył po godz. 14 naszego czasu prezydent Joe Biden.
Wyciągnięto wnioski z kryzysu
W poniedziałek europejskie giełdy (w tym GPW) traciły jeszcze bardziej po bardzo złym piątku. Spore starty dotyczyły przede wszystkim sektora finansowego. Czy obawy zobrazowane tą wyprzedażą są uzasadnione. Jakie mogą być konsekwencje problemów SVB i czy może to być początek kryzysu finansowego porównywalnego z 2008 r.?
To nie jest 2008 r. Wyzwania w Silicon Valley Bank nie miały szerokiego zasięgu ani nie były systemowe, a zarówno sektor finansowy, jak i technologiczny są dobrze przygotowane, by poradzić sobie z wyzwaniami stawianymi przez SVB w długim i średnim terminie – ocenia w komentarzu dla money.pl Ben Laidler, strateg rynków globalnych eToro.
Jak podkreśla ekspert, amerykański system finansowy jest dobrze skapitalizowany, a jakość aktywów jest wysoka. "Rezerwa Federalna i FDIC zadziałały szybko i były dobrze przygotowane do zarządzania sytuacją, ogłaszając pełną gwarancję depozytów dla deponentów SVB i Signature Bank oraz program wsparcia płynności w wysokości 25 mld dolarów. Wsparcie to nie zniweluje wszystkich problemów wszystkich banków, ale uspokoi wszelkie obawy związane z systemem bankowym USA" – ocenia Laidler.
Jak stwierdza, podmioty spoza USA, które również borykają się z rosnącymi stopami procentowymi i nie mają korzyści z zapowiadanej przez władze amerykańskie pomocy, nadal mogą borykać się z wyzwaniami, a niepewność pozostanie wysoka jeszcze przez dłuższy czas. Ostatecznie jednak systemy finansowe – czy to w USA, czy w innych krajach – mają silną pozycję, której sprzyjają wyższe poziomy kapitału, ściślejsze regulacje i silniejsze gospodarki. "Lekcje z globalnego kryzysu finansowego z 2008 r., a następnie kryzysu zadłużenia w strefie euro, były trudne, ale istnieją schematy pozwalające uniknąć powtarzania historii" – podsumowuje Laidler.
Konsekwencje podnoszenia stóp
Jak zauważa z kolei Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl, model biznesowy SBV "został stworzony w erze zerowych stóp procentowych i nie przetrwał próby agresywnego zacieśniania polityki pieniężnej".
"Sytuacja przypomina inwestorom, że konsekwencje polityki Fed i podwyżek z minionego roku dopiero będą wychodzić na światło dzienne. To czynnik, który członkowie FOMC muszą mieć z tyłu głowy, podejmując decyzje, jak mocno w marcu zacieśnić dalej politykę" – ocenia ekspert. Jak podkreśla, skala napięć w sektorze bankowym, dalsze reakcje władz i potencjalne rozlewanie się upadku SVB na tarapaty innych instytucji będzie dyktować przebieg notowań na rynkach finansowych w najbliższych dniach.
"Wydaje się, że rynek nie wierzy w możliwość powstania efektu domina, a początkowa panika szybko wygasła, m.in. za sprawą zdecydowanych kroków władz i uruchomienia przez Fed nowego narzędzia wspierającego płynność sektora bankowego oraz uratowania depozytów" – stwierdził w komentarzu z poniedziałku rano Sawicki, gdy ostro odbijały kontrakty na amerykańskie indeksy giełdowe.
W poniedziałek po godz. 18 indeks S&P 500 rósł o 0,35 proc., Dow Jones Industrial zwyżkował o 0,1 proc., a Nasdaq Comp. zyskiwał 0,96 proc.
Mateusz Lubiński, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.