Warszawski sąd zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) z tzw. pytaniem prejudycjalnym w sprawie frankowej, stanowiącym podstawę do orzekania w analogicznych przypadkach. Upraszczając, sędzia zapytał, czy w przypadku unieważnienia umowy kredytu ze względu na niedozwolone zapisy bankowi należy się wynagrodzenie za korzystanie z jego kapitału. Ma to rozwiać wątpliwości frankowiczów, czy jest sens sądzić się z bankiem.
12 października odbyła się kilkugodzinna rozprawa przed luksemburskim trybunałem, w trakcie której strony przez kilka godzin prezentowały swoje stanowiska. Po stronie konsumentów opowiedział się polski rząd, prokuratura, Rzecznik Finansowy (RzF) oraz Komisja Europejska (KE). Natomiast banki w obronę wzięła Komisja Nadzoru Finansowego (KNF). Na rozstrzygnięcie trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Najpierw 16 lutego 2023 r. opinię w tej sprawie wyda Rzecznik Generalny TSUE. Następnie trzy lub cztery miesiące później wyrok ogłosi unijny sąd.
Scena polska
Gdy w Luksemburgu trwały przesłuchania, to w Polsce odbywały się konferencje prasowe zorganizowane przez bankowców i frankowiczów, co tylko świadczy o tym, jak ważny będzie to wyrok. Według przewodniczącego KNF Jacka Jastrzębskiego, jeśli orzeczenie będzie niekorzystne dla sektora bankowego, to skutki będą dramatyczne dla całej polskiej gospodarki. Szacowane koszty dla sektora wyniosą ok. 100 mld zł i mogą doprowadzić do upadłości kilku banków.
W jakość tych szacunków wątpi stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu (SBB), działające w interesie frankowiczów. Prezes tej organizacji Arkadiusz Szcześniak poinformował w trakcie środowej konferencji, że zwrócił się do KNF z prośbą o uzasadnienie tych wyliczeń.
- W naszej ocenie mówienie, że banki nie zarobią w sposób nieuczciwy 100 mld zł, jest wprowadzaniem TSUE w błąd. Będziemy starali się zweryfikować słowa przewodniczącego KNF - mówił Szcześniak podczas środowej konferencji.
Dodał, że jeśli okaże się, że bankom faktycznie grożą tak wysokie jednorazowe odpisy na ryzyko prawne, jak wskazuje KNF, to będzie oznaczać, że w ciągu ostatnich kilku lat nie wykonywała ona należycie swoich obowiązków.
Przypomnijmy, że linia orzecznicza kształtuje się od dobrych paru lat i dziś sprzyja kredytobiorcom. Z danych KNF wynika, że liczba umów kredytów frankowych objętych sporami to ok. 100 tysięcy, wobec około 400 tysięcy umów kredytów frankowych.
Według szefa stowarzyszenia SBB nadzór czekał, aż problem rozwiąże się sam.
No to się właśnie rozwiązuje na salach sądowych i niestety będzie to trwało jeszcze wiele lat - powiedział w trakcie konferencji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Walka na interpretacje
Obrońcy frankowiczów są przekonani, że wyrok Trybunału będzie po ich myśli.
- Spodziewam się wyroku korzystnego dla kredytobiorców, na co wskazują dotychczasowe orzeczenia Trybunału w podobnych sprawach. Linia obrony banków, oparta na wysokich kosztach, które mogą doprowadzić niektóre banki do upadłości, jest chybiona, bo nie to jest przedmiotem sprawy, a kara dla banku musi być dotkliwa, jak wprost wskazał TSUE w uzasadnieniu wyroku z dnia 8 września 2022 r.: długotrwały cel ustanowiony w art. 7 dyrektywy 93/13 ma mieć zniechęcający wpływ na nieuczciwych przedsiębiorców - mówi money.pl adwokat Nicholas Cieslewicz z Kancelarii SCBP Cieslewicz i Partnerzy.
O wyrok Trybunału spokojna jest też Karolina Pilawska, adwokatka i wspólniczka w kancelarii Pilawska Zorski Adwokaci.
- Dotychczasowy dorobek orzeczniczy TSUE hołduje ochronie interesów konsumentów, dlatego uważam, że tak też będzie i w tym przypadku. Trudno, aby kredytobiorca ponosił konsekwencje finansowe tego, że bank przed laty zaproponował mu wadliwą prawnie umowę kredytu, której na dodatek był jedynym autorem. Nie powinno budzić większych wątpliwości, że te roszczenia nie mają żadnego uzasadnienia w polskim systemie prawnym - uważa prawniczka.
Jej zdaniem banki próbują zniechęcić frankowiczów do walki w sądach.
- Gdyby takie wynagrodzenie (za korzystanie z kapitału banku - przyp. red.) miało być bankom zasądzane, to stałoby to w jawnej sprzeczności z celem Dyrektywy 93/13. Uważam, że po tym wyroku w Polsce skończy się temat tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, chociaż nie uważam, że banki złożą broń. Raczej spodziewam się nowych pomysłów, jak zniechęcić frankowiczów i innych posiadaczy kredytów powiązanych z walutą obcą przed wystąpieniem na drogę postępowania sądowego - mówi pełnomocniczka frankowiczów.
Po przeciwnej stronie barykady są przedstawiciele sektora bankowego.
Tylko w Polsce mamy do czynienia z masowym unieważnieniem zobowiązań kredytów walutowych. W żadnym innym państwie członkowskim nie mamy do czynienia z taką patologią, bo tak trzeba nazwać masowe unieważnianie umów - mówił Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich (ZBP) w trakcie środowej konferencji.
Na tym nie poprzestał.
- Klienci, którzy zaciągali zobowiązania na 25, 30, a nawet 40 lat, otrzymywali kapitał, za który kupili mieszkanie lub dom. Tym samym w świetle przepisów kodeksu cywilnego, dzięki temu kapitałowi wzbogacili się o nieruchomość - kontynuował Białek.
Zaznaczył, że z punktu widzenia stabilności systemu finansowego są to kwestie absolutnie fundamentalne. Jego zdaniem nie może być tak, że kredytobiorcy, którzy mogli korzystać z kapitału uzyskanego przez bank na skutek unieważnienia umowy kredytu, nie są bankowi nic winni. Uważa, że jest to sytuacja patologiczna z punktu widzenia zasad sprawiedliwości społecznej.
Innego zdania jest Artur Sidor.
- Przebieg dzisiejszej (odbyła się w środę, 12 października - przyp. red.) rozprawy przed TSUE nie pozwala na wyciąganie wniosków co do kierunku przyszłego rozstrzygnięcia - stwierdza mecenas Artur Sidor, radca prawny reprezentujący kredytobiorców w licznych postępowaniach dotyczących kredytów frankowych, wspólnik w Kancelarii Pietrzak Sidor & Wspólnicy.
Wskazuje, że wśród podmiotów, które złożyły stanowiska w sprawie, przeważa opinia, że banki nie są uprawnione do domagania się od kredytobiorców żadnych świadczeń poza wypłaconym kapitałem.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl