Czwartkowe orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) ws. frankowiczów może wskazać im ścieżkę wydobycia się z pułapki finansowej, która uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Możliwe jest np. tzw. odfrankowienie kredytu, czyli usunięcie z umowy franka szwajcarskiego i zostawienie nisko oprocentowanego kredytu w złotówkach. Może też dojść do unieważnienia umowy.
Wyrok TSUE - jeśli będzie korzystny dla kredytobiorców - nie będzie oznaczał automatycznej zmiany dla wszystkich frankowiczów, ale jeśli zdecydują się pójść do sądu w swojej sprawie, jest duża szansa, że wpłynie na linię orzeczniczą. Na to liczy Magdalena.
W 2008 r. wraz ze swoim mężem wzięła w banku kredyt indeksowany we frankach szwajcarskich. - Wzięliśmy na mieszkanie 348 tys. zł. Kredyt regularnie spłacaliśmy przez 8 lat. Natomiast w pewnym momencie zrozumieliśmy, że to bezcelowe i przestaliśmy. Saldo zmieniało się tylko w jedną stronę. W 2017 r. w czerwcu przelaliśmy ostatnia ratę. W sumie spłaciliśmy przez te 8 lat już ponad 250 tys. zł, a jednak nasz dług wynosił wtedy ok. 520 tys. zł - opowiada Magdalena.
Zobacz: Jarosław Kaczyński mówił o nowych "elitach ekonomicznych". Cięta riposta Borysa Budki
Komornik na pensji
Decyzję o zaprzestaniu spłacania kredytu podjęta została po konsultacji z prawnikiem. W grudniu 2018 r. bank wypowiedział umowę i małżeństwo czekało na sprawę sądową. Przez kolejne długie miesiące nie działo się nic.
- Dopiero na początku września dowiedzieliśmy się od pracodawców, że komornik zaczął zajmować nasze wypłaty. Na koncie na cały miesiąc zostaje nam po 1500 zł. Każdego dnia dług rośnie o kolejne 150 zł, a do spłaty w tej chwili jest już 610 tys. zł z odsetkami i kosztami egzekucji - mówi Magdalena.
Z tego, co komornik im zostawia, trudno jest utrzymać rodzinę z trójką dzieci w wieku szkolnym. Jak przekonuje nasza rozmówczyni, mieszkanie jest obecnie niesprzedawalne, bo maksymalnie warte jest ok. 300 tys. zł, co wystarczy jedynie na połowę roszczenia, a gdzieś przecież mieszkać trzeba.
- Jeżeli nic z tym nie zrobimy, to będzie bardzo źle. Komornik w każdej chwili może doprowadzić do licytacji i czeka nas eksmisja. Bylibyśmy w lepszej sytuacji, gdyby bank dostarczał korespondencję dotyczącą wyroku i komornika na adres zamieszkania. Z nieznanych przyczyn nakaz zapłaty trafiał na adres, gdzie nie ma mnie już od 13 lat - mówi Magdalena.
Innego kredytu nie dali
Mówi, że nie potrafi nie myśleć nawet przez chwilę o beznadziejności sytuacji, w której się znalazła. Żeby zdjąć z rodziny obciążenie, trzeba byłoby wpłacić na konto komornika 610 tys. zł. Jeśli tak się nie stanie, zajęcie komornicze na obu rachunkach utrzymywać się będzie przez dziesiątki lat.
- Tak żyć się nie da. Dlatego złożyliśmy wniosek do sądu o zatrzymanie tej egzekucji. Jest na to szansa ze względu na wcześniejsze wyroki TSUE - mówi frankowiczka.
Rzeczywiście Trybunał już wielokrotnie poprzez swoje orzeczenia wypowiedział się w kwestii umów kredytowych denominowanych lub indeksowanych do waluty obcej. Stwierdził, że wydania nakazu zapłaty wobec takich umów kredytowych nie daje możliwości konsumentom do skorzystania z dostępnych środków ochrony prawnej przed np. tymczasowym zajęciem majątku.
- Często słyszę głosy, że frankowiczom się nie chce spłacać i stąd to całe zamieszanie. Tak jednak nie jest. My byśmy chętnie spłacali dalej, ale dług zamiast spadać - rósł. To przypominało sytuację, w której kredyt na mieszkanie wzięlibyśmy u lichwiarza. To donikąd nie prowadziło, dlatego musieliśmy to przerwać - wyjaśnia frankowiczka.
Jak w przypadku wielu innych frankowiczów, w 2008 r. był to dla tego małżeństwa jedyny dostępny kredyt. W złotówkach nikt im go dać nie chciał.
To nie koniec walki
- Stanęliśmy pod ścianą. Dlatego nie zgadzam się z opiniami, że to nasza wina, że połasiliśmy się na niskie raty, że dostaliśmy karę za cwaniactwo. Moim zdaniem to państwo nie powinno pozwalać na funkcjonowanie na rynku tego typu umów, bo są one po prostu niezgodne z prawem, co mam nadzieję potwierdzi wyrok TSUE - mówi Magdalena.
Magdalena Owoc oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że pozytywne dla niej orzeczenie trybunału to początek drogi, a nie jej koniec. O sprawiedliwość trzeba będzie jeszcze powalczyć przed polskim sądem.
- Wiem, że nic nie wydarzy się tu z automatu, ale ten wyrok może zmienić linię orzeczniczą w Polsce. Wszystko oczywiście zależy od szczegółów w orzeczeniu TSUE i decyzji sądu, przed którym będziemy się sądzić w kraju. W najbardziej optymistycznej wersji musielibyśmy jeszcze spłacić tylko różnicę między tym, co już spłaciliśmy, a sumą, którą wzięliśmy w kredycie. Do spłaty pozostałoby nam więc jeszcze około 100 tys. zł - mówi Magdalena.
Kredyty frankowe. "Tę żabę będzie jadł rząd PiS"
Oznaczałoby to, że z barków jej rodziny spadłoby obciążenie w wysokości ponad pół miliona złotych. Magdalena w ciemno bierze jednak też i inne rozstrzygnięcia, w których do spłaty może zostać jeszcze nawet 200 tys. zł lub więcej. - Jednak nie 600 tys. - mówi gorzko.
- Odczytanie wyroku będę śledziła na żywo. Nerwy oczywiście są, ale swoje już przeżyłam, jestem zahartowana, zatem mam nadzieję, że to nie będzie bezsenna noc, Choć to nic pewnego. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że tzw. kredyty frankowe są przyczyną dramatów. Rozpadają się rodziny, ludzie popadają w depresję, nerwicę, nie są zdolni do dalszego funkcjonowania. Na moje życie osobiste też to bardzo mocno wpłynęło - mówi Magdalena.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl