Jak pisze "Rzeczpospolita", frankowicze mogą teraz ruszyć do sądów. Ale nie zrobią tego sami. Zdecydowana większość będzie szukała pomocy u prawników, specjalizujących się w tego typu sprawach.
A dla kancelarii taki proces to zarobek rzędu kilkunastu tysięcy złotych, do tego jeszcze procent od wygranej.
Problem w tym, że wiele kancelarii dziś ogłasza się specjalistami w tych sprawach, ale nie wszystkie takimi są.
"Dziś o frankowy tort walczą i ci bez większego doświadczenia, a nawet tacy, specjalizujący się do tej pory w uzyskiwaniu odszkodowań z tytułu wypadków komunikacyjnych" - pisze "Rzeczpospolita".
W efekcie można trafić na takich, którzy będą chcieli zarobić, ale żadnego doświadczenia w sporach z bankami nie mają.
Wyrok TSUE. Prawnik tłumaczy, co on oznacza
- Orzeczenie TSUE nie doprowadzi natomiast do tego, że własnoręcznie napisany na podstawie szablonu z internetu pozew zagwarantuje wypłatę żądanej sumy. Frankowicze sami sobie przed sądami nie poradzą – mówi "Rz" radca prawny Sławomir Trojanowski, który przez lata obsługiwał sektor windykacyjno-bankowy.
- Banki będą się broniły na wszelkie możliwe sposoby, szukając choćby błędów proceduralnych - dodaje.
Przypomnijmy, że w czwartek Trybunał Sprawiedliwości wydał wyrok dotyczący kredytów frankowych. Może on mieć spore znaczenie w kontekście przyszłej linii orzeczniczej polskich sądów. Co to oznacza? Wyjaśnialiśmy już w naszych serwisach.
- Czwartkowy wyrok wywołuje skutki prawne tylko dla państwa Dziubaków, których sprawa dotyczyła. - Wyrok nie stwierdza, że wszystkie umowy są nieważne. Ale pokazuje krajowym sądom ścieżkę postępowania w przypadku, gdy klauzula w umowie zostanie uznana za nieważną - mówił nam w czwartek mec. Łukasz Bielecki z kancelarii Axelo.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl