EUOPOP2023 to prognozy oparte na pewnych założeniach sformułowanych na temat przyszłego przebiegu dzietności, śmiertelności i migracji. Te procesy, szczególnie w dłuższej perspektywie, mogą się oczywiście zmieniać, co wpływa na skuteczność takiej prognozy.
Pewne fakty, które wyznaczają tendencje na dziesiątki lat do przodu, są już jednak nieodwracalne. Na przykład, że pokolenie ostatniego wyżu w Polsce ma zdecydowanie mniej dzieci od pokolenia swoich rodziców.
Liczba ludności do 2100 r. spadnie w większości krajów UE, jednak Polska będzie w górze stawki
Najnowszy scenariusz Eurostatu zakłada też wpływ pandemii COVID-19, a także masowy napływ wysiedleńców w wyniku rosyjskiej agresji wojskowej na Ukrainę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prognoza Eurostatu przewiduje się, że do 2100 r. liczba mieszkańców spadnie w 15 państwach członkowskich UE. Wśród nich nastąpi stosunkowo niewielki spadek całkowitej liczby osób mieszkających w Estonii, Hiszpanii, na Węgrzech i w Słowenii, gdzie przewiduje się, że liczba ludności zmniejszy się o mniej niż 10 proc.
Większe spadki liczby ludności, rzędu 10-20 proc., przewiduje się w Portugalii, Finlandii, Włoszech i Słowacji, natomiast duże spadki o 20-30 proc. przewiduje się dla Polski, Rumunii, Bułgarii, Chorwacji i Grecji.
Największe spadki całkowitej liczby mieszkańców w latach 2022–2100 o ponad 30,0 proc. – przewiduje się na Litwie i Łotwie.
Kryzys demograficzny może spowolnić wzrost PKB w Polsce
Z prognozy Eurostatu wynika, że mediana wieku w Polsce wzrośnie z 42 lat w 2022 roku do 50,4 lat w 2100 r.
Chociaż 2100 r. to bardzo odległa perspektywa, to problemy związane z niekorzystną demografią zaczną narastać dużo wcześniej. Starzejące się społeczeństwo nie jest w stanie rozwijać się w szybkim tempie, co sprawia, że kryzys demograficzny może zagrażać wizjom dogonienia poziomem życia krajów Zachodu.
Obecnie jeszcze jesteśmy młodszym społeczeństwem od Niemiec czy Francji, ale wskaźnik dzietności mamy dużo niższy od nich, co sugeruje, że – jak podkreślają eksperci – lada moment może się zmienić i my będziemy starsi. Tymczasem w starzejącym się społeczeństwie zmieniają się priorytety. Środki na rozwój przesunięte zostają na utrzymanie świadczeń.
Coraz większym problemem będzie także utrzymanie systemu emerytalnego
Dodatkowo polski system emerytalny jest zaplanowany tak, że świadczenia obecnych emerytów finansuje się ze składek obecnie pracujących osób. Im więcej jest emerytów i im mniej pracujących, tym ten system stanowi większe obciążenie dla finansów kraju i tym mniejsze są wypłacane emerytom świadczenia.
Mówi o tym tzw. stopa zastąpienia, czyli stosunek wysokości emerytury do ostatniej wypłaconej nam pensji. W 2022 r. wynosiła ona 54 proc. Oznacza to, że jeśli ktoś, przechodząc na emeryturę, zarabia 5000 zł na rękę, może (statystycznie) liczyć na około 2700 zł emerytury na rękę.
W 2060 r., według szacunków ZUS, stopa zastąpienia ma wynosić już tylko 25 proc. Gdyby tak było dzisiaj, zarabiający 5000 zł na rękę przyszły emeryt po przejściu na emeryturę musiałby zadowolić się 1250 zł emerytury. Na taką mniej więcej (średnią) emeryturę mogą liczyć wkraczający teraz na rynek pracy Polacy.