Na antenie TVN24 Paweł Borys przypomniał, że "od dwóch lat mamy potężne turbulencje w gospodarce i wszyscy traktują to bardzo poważnie". - Wydaje się, że COVID-19 przeszliśmy możliwie suchą stopą pod względem gospodarczym. Teraz musimy sobie poradzić z tymi wyzwaniami - powiedział.
Szef PFR wskazał, że "w przyszłym roku potrzeby pożyczkowe finansów publicznych będą bardzo duże i to się zderza z bardzo trudnymi sytuacjami na rynkach finansowych". - To wymaga oczywiście - tak jak mówi premier - większej dyscypliny finansowej - zaznaczył.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według Borysa "główny wzrost wydatków wynika z tarcz energetycznych oraz wydatków zbrojeniowych na przyszły rok". W jego ocenie "być może rząd będzie zmuszony do tego, żeby nie przedłużać tarczy antyinflacyjnej w przyszłym roku - są to te obniżki VAT-u i akcyzy na nośniki energii".
Dopytywany, czy w 2023 r. nie będzie tarczy antyinflacyjnej, prezes PFR wskazał, że "być może w tej sytuacji, w jakiej teraz jesteśmy, rząd nie będzie mógł tego przedłużyć, zresztą w budżecie tego nie zakłada". - Rząd być może będzie musiał zastosować inne rozwiązania - zaznaczył.
Borys: 500 plus jest nienaruszalne
Zapytany o deficyt budżetowy i o wydatki, jakie mogą w pierwszej kolejności zostać ograniczone, prezes PFR przypomniał, że "na pewno wydatki związane ze wszystkimi pakietami związanymi ze wzrostem cen energii". - Mówimy o tym, że w perspektywie 2024 r. trzeba będzie z tych programów wychodzić - dodał.
Zaznaczył, że "co roku jest to prawie 75 miliardów złotych, które teraz są wydawane na wszystkie pakiety osłonowe związane z kryzysem energetycznym, ale dzięki temu chronione są małe i średnie firmy, branże energochłonne, gospodarstwa domowe - to wszystko kosztuje".
Dopytywany, czy wyobraża sobie cięcia wydatków, takie jak 500 plus lub ewentualne zastosowanie kryterium dochodowego, Paweł Borys powiedział, że nic mu na ten temat nie wiadomo.
- Natomiast też trzeba zachować ostrożność, ponieważ musimy uniknąć też recesji. Mocniejsze cięcie wydatków spowoduje, że w przyszłym roku byłoby ryzyko, że polska gospodarka wejdzie w recesję, tak jak niemiecka czy włoska - zaznaczył. - Wydaje mi się, że w tej wersji, w jakiej jest dzisiaj, 500 plus jest nienaruszalne - dodał.
Paweł Borys odniósł się także w tym kontekście do 13. i 14. emerytury. - Uważam, że jeżeli w Polsce emerytura na rękę to jest 1,7 tys. zł i mamy takie problemy związane z cenami energii, trzeba tym osobom pomóc - powiedział.
Zapytany, czy nie należałoby zatem podwyższyć najniższych emerytur, a porzucić takie programy jak 13. i 14. emerytura, prezes PFR podkreślił: - Z mojej perspektywy, jako ekonomisty, takie rozwiązanie jest lepsze, bo jest bardziej elastyczne.
- W sytuacji, kiedy rzeczywiście byłoby trudno i budżetu nie byłoby stać na 13. i 14. emerytury, można się wycofać. Natomiast trwałe podwyższenie powoduje, że te tzw. sztywne wydatki są w budżecie - wskazał.
Premier: chcemy wprowadzić 14. emeryturę na stałe
Silny spadek inflacji w drugiej połowie przyszłego roku
Prezes PFR był m.in. pytany o inflację. - Pierwszy impuls inflacyjny, wynikający z cen energii i paliw, mamy za sobą mniej więcej od lipca. Ceny surowców już spadają - powiedział Paweł Borys. Zaznaczył jednak, że "inflacja rozlewa się natomiast po całej gospodarce". - To są efekty tzw. drugiej rundy - dodał. - Zakładamy, że one potrwają mniej więcej do marca, ponieważ jednak polityka pieniężna przyniesie z opóźnieniem swój efekt - wyjaśnił.
Dopytywany, czy inflacja do marca będzie rosła, prezes PFR wskazał, że "będzie się wahała - być może będzie miesiąc, że trochę spadnie, ale raczej będzie miała tendencję wzrostową". - Od drugiego kwartału powinniśmy mieć w końcu silny spadek inflacji. Ten szczyt się kształtuje między 15 a 20 proc. - powiedział. Jego zdaniem "tendencja jest taka, że ta inflacja w tej chwili wyhamowuje". - Wzrost inflacji w październiku był niższy niż wszyscy oczekiwali, bo wszyscy oczekiwali powyżej 18 proc. - stwierdził Borys.
Paweł Borys odniósł się także do możliwości podwyżek stop procentowych. - Uważam, że Narodowy Bank Polski czy Rada Polityki Pieniężnej jeszcze trochę będzie musiała podnieść stopy procentowe. Mniej to wynika z inflacji w Polsce, ale z sytuacji na świecie, czyli cały czas podnoszenia stóp procentowych głównie przez Stany Zjednoczone i Europejski Bank Centralny - wyjaśnił. - Służy to głównie temu, żeby kurs złotego był na stabilnym poziomie - dodał. Jego zdaniem "mniejsze wzrosty stóp procentowych, tak długo jak amerykański bank centralny będzie podnosił swoje stopy, czyli do marca, będą konieczne".