Główny ekonomista Polskiego Funduszu Rozwoju udzielił wywiadu portalowi 300gospodarka.pl. Mówił w nim m.in. o wyzwaniach demograficznych, które w najbliższych latach stoją przed Polską.
- Przez ostatnią dekadę wzrost liczby osób na rynku pracy był czynnikiem przyczyniającym się do rozwoju. Rosła liczba ludzi potencjalnie gotowych do pracy. W kolejnej dekadzie podaż pracy będzie czynnikiem obniżającym rozwój gospodarczy, bo liczba pracowników z roku na rok maleje - twierdzi Dobrowolski.
Co to oznacza? Mniej więcej tyle, że powinniśmy zapomnieć o wieku emerytalnym na poziomie 60 i 65 lat. Czyli takim, do którego PiS powróciło w 2017 roku.
- To by oznaczało, że łącznie z okresem nauki połowę życia spędzalibyśmy nieproduktywnie dla gospodarki. Ktoś musiałby nas finansować. To jest nie do utrzymania. Normą będzie znacznie dłuższa praca - stwierdził.
Główny ekonomista PFR podkreśla, że "w najbliższej dekadzie, może dwóch, wyjdzie z użycia oficjalny wiek emerytalny - mając 60-70 lat nadal wielu z nas będzie pracować".
Będzie to o tyle konieczne, że bez dłuższej pracy dzisiejsi 30-latkowie mogą zapomnieć o godnych emeryturach. - Według dzisiejszych wyliczeń, pokolenie obecnych 30-40-latków będzie miało emerytury o stopie zastąpienia niższej o połowę od emerytur, które otrzymają ich rodzice - twierdzi Dobrowolski.